Kiedy pisałem ostatnio o wypowiedzi Sekretarza Stanu USA, że konflikt na Ukrainie potrwa do końca 2022 roku, był to jedynie krótki cytat, który można by było potraktować, wyłącznie jako pewną hipotezę. Nic z tych rzeczy! Tutaj nie ma zmiłuj…
Wojna ma trwać!
Jednorodny przekaz serwowany tubylcom przez WSZYSTKIE media głównego nurtu oraz prawa stanowione zgodnie przez zjednoczoną koalicję covidowo-wojenną, jak to celnie ocenił poseł Grzegorz Braun, nie pozostawiają żadnych złudzeń. Wprawdzie nie usłyszymy nigdzie, że „na pewno”, albo „prawdopodobnie”. Wręcz przeciwnie! Można by odnieść wrażenie, że wszystko to jest tylko na chwilę i właśnie dlatego „należy zrobić wysiłek”, trzeba „się poświęcić”, ale też NIE WOLNO zadawać zbędnych pytań. Na przykład, tego najprostszego, które zapewne jest ważne dla każdego MYŚLĄCEGO Polaka: ILE TO WSZYSTKO BĘDZIE KOSZTOWAŁO?! Pytasz, znaczy jesteś „ruską onucą”. A już nie daj Boże indagować przedstawicieli rządu, czy nawet choćby szeregowych posłów tej formacji, o liczbę uchodźców, których jeszcze zamierzają przyjąć. Czy jest jakaś granica? Pięć, siedem, a może jedenaście milionów? Ależ skąd! Wszak w parlamencie można było usłyszeć od prezydenta Zielińskiego, że „granica pomiędzy Polską, a Ukrainą już nie istnieje”. To zdaje się tylko potwierdzać fakty, które są nam znane.
Jadą goście, jadą…
Koło mego sadu, do mnie nie zajadą, bo ja już tu nie mieszkam – jak kiedyś w „Spotkaniach z balladą” śpiewał jeden z aktorów Kabaretu Piwnica pod Baranami. Prorocze słowa? Całkiem możliwe, że jedyną obroną przed bezrefleksyjną polityką imigracyjną stanie się… wyjazd do innego kraju. To wcale nie jest tak absurdalne, jak mogłoby się zdawać. Jeżeli kolejne projekty rządu usankcjonują przywileje ekonomiczne, a być może później także i polityczne, dla jednej nacji, nie jest wykluczone, że przedsiębiorcy podejmą decyzję o przenosinach. Wszak trudno konkurować na wolnym rynku z podmiotami, które nie płacą podatku. Ktoś powie, że przecież korporacje od dawna nie płacą i jakoś nikt nie protestuje. Owszem, ale każdy bandytyzm ma swoje granice. Tutaj nie da się ich znieść w taki sposób, jak rząd czyni to z granicami państwa. Na szczęście jeszcze wolno nie tylko wjechać, ale i wyjechać. O ile komuś udaje się wciąż utrzymać na rynku mimo nierównowagi, którą powoduje uprzywilejowanie dużych podmiotów (najczęściej zagranicznych), z pewnością będzie to daremne, gdy do gry wkroczą jeszcze mniejsi przedsiębiorcy z ulgami z tytułu przyjazdu z określonego miejsca na Ziemi. No, bo przecież tam trwa wojna! Zgadza się. Jaki jest sens tej konfrontacji, prócz ogłoszonych przez Putina, dość ogólnych i nie do końca realnych, celów, przekonamy się później. Oby nie zbyt późno!
Śmiech przez łzy
To jednak przecież tylko jeden z elementów szaleństwa, które ogarnęło klasy polityczne. Oto mamy „dać dobry przykład Europie” i nałożyć embargo na rosyjskie paliwa. Nikt inny się nie garnie, ale premier Morawiecki jest nieugięty! Wcześniej śmiało zaakceptował likwidację polskiego górnictwa, przyjął kretyński pakiet klimatyczny oraz zobowiązał się do zaciągania i spłaty długów innych państw, w ramach kolejnego „mechanizmu” eurokratów, zmierzających konsekwentnie do stworzenia państwa europejskiego. Teraz chce pójść dalej. Skoro już nie będziemy mieli własnych paliw, trzeba się odciąć od rosyjskich, bez ŻADNEJ gwarancji, że rurociąg Baltic Pipe faktycznie ruszy w terminie. Jeden z rosyjskich dyplomatów skonstatował, że Polska i tak będzie kupować rosyjskie paliwa, tylko drożej, bo od pośredników. Tak się właśnie stanie i to na 99%! Kupimy wszystko od Niemiec… Oj, tam, oj tam! Węgiel można ściągnąć z Australii. Na pewno będzie taniej, prawda? Nie będzie? No i co z tego? Przy takich przewałach, jakie miały miejsce w czasie covidozy, nawet nikt nie zauważy, przecież… A może jednak? Ile Polska wydała na „walkę z wirusem”? Przypomnijmy, gdyby ktoś nie pamiętał. To, oczywiście tylko fragment prawdy, który pokazał Grzegorz Płaczek, ale też robi wrażenie.
W trakcie tej „szalenie skutecznej” walki zmarło dodatkowo ponad 180.000 Polaków. Przypomnę, że nie było wówczas w naszym kraju żadnej wojny. To ważne, bo niektórym już się wszystko myli, wskutek propagandy, gdzie, także na zachodzie, płynnie zamieniono covid-19 na conflict-22. Brzmi podobnie… A wojna usprawiedliwi wszystko, więc „dmijmy w tę trąbę, może się wywiniemy spod topora, bo wyborcy mają krótką pamięć. Damy jakiś ochłap, emerytom 14, a może i 15 emeryturkę, młodym się trochę podatek obniży (na chwilę) oraz zdejmie część akcyzy na paliwa i zapomną!” Tak sobie roją politycy formacji rządzącej. Wierzą, że ich niewolnicy zagłosują, jak należy. Lecz na wszelki wypadek dajmy pesele Ukraińcom i parę złotych do każdego wniosku. To się może przydać, gdyby coś jednak poszło nie tak…
Rzeczpospolita Obojga Narodów?
Tymczasem stręczą nam już nowy projekt potylicz… znaczy polityczny, czyli unię polsko-ukraińską! Jakby nam było mało tej „europejskiej”. Można by przytomnie spytać, kto sobie łeb (bo przecież nie głowę) zamienił na coś zupełnie innego? Tę „oryginalną” propozycję wysunął ponoć „słynny trybun ludu pracującego wsi”, niejaki Władysław Kosiniak-Kamysz. Cytat z tekstu podanego na stronie Kancelarii Lega Artis:
„Podczas VII Europejskiego Kongresu Samorządów w czasie jednego z paneli dyskusyjnych w Mikołajkach odbył się panel dyskusyjny ,,Europa w poszukiwaniu przywództwa”. W trakcie padła deklaracja powtarzana przez wszystkich uczestników – To moment na utworzenie Unii Polsko – Ukraińskiej.”
Pomysłodawcy sekundowali dzielnie m.in. Jarosław Gowin, Maciej Gdula oraz Czesław Bielecki. No, proszę! A wydawać by się mogło, że podobny idiotyzm mógłby się pojawić wyłącznie w główce myślą żadną nie zmąconej. A oni całkiem serio! Nikt z postronnych obserwatorów nie spytał, czy jest na sali lekarz? Albo od jak dawna panowie mają podobne objawy? W komunikacie nie podano wprawdzie, co tam palili, ewentualnie, przy jakiej liczbie promili występuje taki bełkot. Ktoś zacytował guru, to znaczy pana Zełenskiego, który ponoć sugerował, że unia przyniosłaby wiele korzyści, bo liczba Polaków i Ukraińców łącznie, zrównałaby się z ilością Niemców. No, to jest argument! Aż dziw, że dotąd Finlandia, Szwecja, Dania i Norwegia nie połączyły się w jedno państwo, a Słowacja i Czechy, całkiem niedawno, się rozdzieliły. Ciekawe czemu? Nie wiecie? Bo nie konsultowali z aktorem Zełenskim! No i też, rzecz jasna, nie mieli przy sobie takich mężyków stanu: Kosiniaków-Kamyszów, Gdulów, Gowinów itd. Przecież inaczej nigdy by podobnego błędu nie popełnili! A tak całkiem serio, wszystko widać jak na dłoni. Ci panowie nie rozumieją, że mądrość nie musi iść w parze z ilością. Co więcej, wciąż sprawdza się definicja demokracji, przywoływana często przez Janusza Korwina-Mikke, a mianowicie, że „demokracja, to zwycięstwo większości nad rozumem”. Faktem jest, że w niektórych partiach rozum nigdy się nie pojawił, ale zostawmy to. Warto jednak pamiętać, kto podobne brednie, jak te z kongresu samorządowców, wygaduje, bo z pewnością (zgodnie z cytowaną definicją), znajdą się chętni, aby je poprzeć. A już na pewno będą przebierać w tym kierunku nogami, gdy okaże się, że cudzoziemcy mają takie same prawa wyborcze. W przypadku lokalnych rozstrzygnięć, jest to całkiem możliwe, być może nawet w najbliższych Wyborach.
Kiedy ta wojna się skończy?
To pytanie z pewnością nurtuje nie tylko obywateli Ukrainy. Napisałem w tytule, że się nie skończy, ale nie dlatego, że będzie to jakaś wojna trzydziestoletnia, (która zresztą też przecież miała swój koniec), lecz z powodu celów, które w moim przekonaniu znacznie wybiegają poza to, co ogłosił światu Włodzimierz Putin. Mocarstwowe plany, czy (co bardziej prawdopodobne) zapewnienie Rosji bezpieczeństwa, poprzez eliminację możliwości wstąpienia niepokornego sąsiada do NATO, to tylko część założeń. Właściwie postawione pytanie powinno brzmieć: Kto, tak naprawdę, jest autorem tego, co ma miejsce za naszą wschodnią granicą oraz co się musi wydarzyć, aby tę dziwną wojnę można było zakończyć?
Kiedy patrzę na film, który obiegł media, a pokazuje rosyjskiego przywódcę, bardzo trudno mi uwierzyć, że to on sam, osobiście, rozdaje tutaj karty. Nie ma sensu licytować się, który z obecnych prezydentów wielkich mocarstw, a może trafniej, dawnych mocarstw, jest bardziej sprawny fizycznie i intelektualnie. Wygląda na to, że na obydwu piętno odcisnęły poważne schorzenia oraz wiek. Także, najprawdopodobniej, w obu przypadkach ktoś zarządza całym tym „bałaganem” z tylnego siedzenia. Daj Boże, że tylko służby specjalne, a nie globaliści… Patrząc na to, jak bieżący konflikt zmienia powoli, ale sukcesywnie, sytuację gospodarczo-polityczną świata i struktury społeczne, a w przypadku Polski, także narodowościowe, trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie jest żaden przypadek! Kolejna teoria spiskowa? Oczywiście, można spokojnie słuchać wiadomości płynących z głównego ścieku i przyglądać się temu, co widać. Znacznie ciekawsze jednak i przeważnie o wiele bardziej brzemienne w skutki jest to, czego NIE WIDAĆ! A w każdym razie nie można dostrzec natychmiast. Od 24 lutego upłynęły już niemal dwa miesiące. Skoro Amerykanie mówią o końcu 2022 roku, to znaczy, że to nawet nie jest koniec początku. Mnie to nie dziwi, ponieważ od 20 lutego 2014 roku, kiedy formalnie nastąpił atak Rosji na Krym, minęło przecież osiem lat! Między bajki można włożyć informacje encyklopedyczne, jakoby wówczas zajęło to Rosjanom 35 dni. Wiemy, że tlący się konflikt trwał i właśnie podobny charakter może przyjąć ten obecny. Oczywiście, skala przemocy i zniszczeń jest większa, ale to tylko potęguje strach i skłonność do wierzenia we wszystko, co nam mówią ze szklanych, czy diodowych, ekranów. Jednak tak długo, jak ruski czekista nie zakręci kurka z paliwami, nikt nie będzie szczególnie głośno krzyczał. Ba! Obawiam się. że klangor mógłby być głośniejszy właśnie z powodu braku gazu ziemnego, niż użycia gazów bojowych, albo jakiejś taktycznej bombki nuklearnej.
Zmierzam do tego. że w takiej „pełzającej” postaci, konflikt może trwać latami. Jak długo? Tyle, ile będzie trzeba! Przesiedleni Ukraińcy, (przecież nie przymusowo), powoli przywykną. Lepsze warunki, praca i dach nad głową, będą czyniły rozważania o powrocie do zniszczonych miast, planem coraz mniej oczywistym. A co z politykami? Pod pretekstem wojny można znakomicie realizować różne cele , jak choćby dalsze ograniczanie swobód obywatelskich, wykańczanie klasy średniej cenami paliw, galopującą inflacją, itd. Można też przygotować się do kolejnej „walki” z pandemią, którą już zdążył zapowiedzieć czołowy wirusolog świata, Bill Gates. I te przygotowania idą pełną parą! Przekazanie kompetencji ministerstw zdrowia 194 krajów w ręce WHO, domknie system, ponieważ możliwość ogłaszania i pełnej kontroli nad „groźnymi pandemiami”, przesunie wdrażanie agendy NWO na zupełnie inny poziom. Problemem stać się mogą jedynie Chiny, które od dawna preferują swój własny zamordyzm. Chętnie go będą eksportować, ale wdrożyć jakiś obcy? Nie sądzę…
Ile mamy czasu?
Wydaje się, że niestety, coraz mniej. Przede wszystkim dlatego, że wciąż, tutaj, w Polsce, nie posiadamy wykształconej klasy politycznej, która realnie byłaby w stanie zawalczyć o przejęcie władzy. Jednocześnie, na poziomie samorządowym, czeka nas szereg niespodzianek. Jeśli administracja unijna przyzna milionom uchodźców status obywateli UE, z pewnością chętnie wezmą udział w lokalnych wyborach. Wtedy dopiero niektórzy się zdziwią! Innym, po raz pierwszy, otworzą się oczy. Tylko, że to już nie będzie jakiś chory sen Kosiniaków, o unii obojga narodów, ale coraz trudniejsze realia życia, w których trzeba się z przybyszami ułożyć, by uniknąć powrotu duchów Wołynia.
Kiedy spoglądam na to, czym zajmuje się teraz patriotyczna prawica, nie licząc kilku chlubnych wyjątków, nie jestem optymistą. Pozostaje mieć nadzieję, że świadomość społeczeństwa będzie jednak wzrastać, a chętni do pracy u podstaw nie stracą pary. Oby nie poszła, jak zwykle, „w gwizdek”. Nowe media, zwłaszcza te bez cenzury, pozwalają wierzyć w umiarkowany sukces. Tylko, czy on wystarczy, żeby odsunąć szkodników od władzy, nie wpuszczając na to miejsce, szykowanych już od dawna, kolejnych? Wewnętrzne rozbicie prawicy, zawsze stawało się przeszkodą, by uzyskać jakiś trwały efekt. Czy będzie można to zmienić? Czy dotrze do odpornych na wiedzę i zaimpregnowanych przez telewizję głów, że tylko państwa narodowe, a nie żadne „mumie europejskie”, są w stanie zapewnić ciągłość cywilizacji łacińskiej? Tego nie wiemy. To, co jest pewne, to fakt, że zegar tyka…
Kompletny odlot
Ktoś mógłby zapytać, skąd ten „spodek” w obrazku tytułowym? A niby czemu nie? Skoro mamy już pełne SF w wypowiedziach polityków, a wojna od dość dawna ma charakter „księżycowy”, to mogą pojawić się też „obcy”. W Polsce nawet częściowo się już przecież pojawili… Ależ, jak możesz pisać o tej bandyckiej napaści Putina używając pojęcia „księżycowy”? – żachnie się zapewne niejeden Czytelnik. Otóż, nie tylko mogę, ale powinienem. Zwracałem uwagę na ten paradoks już kilkakrotnie. Wszak to NASZ premier mówi o jakiejś blokadzie surowców z Rosji, a nie robią tego władze w Kijowie! Oni nie brzydzą się tankować rosyjskiej ropy. Ba! Nie zaatakowali infrastruktury przesyłowej, choć to dzięki niej płyną każdego dnia do zimnego ruskiego czekisty setki milionów euro. I co? I NIC! Zapewne nikt z tego tytułu na Ukrainie szczególnie nie płacze. No, bo przecież w jakiś sposób trzeba się ogrzać, prawda? Ale może w Polsce, niekoniecznie? Lepiej sobie odmrozić uszy, na złość Putinowi. Nasz import paliw z Rosji, to około 1.2% wpływów z tego tytułu do budżetu agresora. Bardzo go to przerazi? Będzie się tarzał ze śmiechu przez cały dzień. Za to gdy energia w Polsce zdrożeje o kolejne 100, czy 200%, uśmiechniętych twarzy będzie jakby nieco mniej. Odnoszę wrażenie, że mimo umiarkowanych temperatur, minionej zimy kilka osób jednak odmroziło sobie mózgi. Daj Boże, że nie kompletnie i nie na stałe. Inaczej, pozostanie wyłącznie marzenie, żeby jakiś spodek nas stąd zabrał…