Pisałem jakiś czas temu o niebezpieczeństwie, które zawisło nad pacjentami. W tekście „Etyka znika” Poruszyłem kwestie naświetlone w programach wRealu24, gdzie gościem była pani dr Katarzyna Ratkowska i dominikanin, Ojciec Jacek Norkowski, który jest doktorem medycyny. O aspektach prawnych mówił też w tym programie, redaktor Marek Skowroński.
Okazuje się, że temat nie dotyczy wyłącznie pacjentów przyszłych. Wydawać się mogło, że bandyci, dla zmylenia przeciwnika nazywani „lekarzami”, mają czelność już teraz, bez zmian w aktach wyższego rzędu, stosować „wytyczne” zwane Protokołami Terapii Daremnej (PTD). Długo trwała cisza, aż w końcu w mediach głównego nurtu ukazał się wstrząsający tekst Joanny Zajchowskiej „Eutanazja w białych rękawiczkach” rodzice błagają o pomoc, ale jej nie dostają. Pierwszy człon tytułu, całkiem słusznie, znalazł się w cudzysłowie, ponieważ eutanazja (przynajmniej w swoim założeniu), jest „wspomaganym samobójstwem”, a więc wymaga dobrowolnej zgody pacjenta. Oczywiście, to już też jest nieaktualne, bo widzimy co się dzieje w Belgii, Holandii, czy ostatnio w Kanadzie, gdzie będzie można bezkarnie zabijać nastolatków oraz osoby chore psychicznie. Generalnie uznano, że wystarczy „domniemana zgoda”, którą może wyrazić rodzina, a nie sam pacjent itd. Znak czasów? To cywilizacja śmierci.
Polska w awangardzie?
Tymczasem Polska idzie, jak widać, znacznie dalej! Pacjent podpisuje (lub nie), dokumenty, których praktycznego znaczenia zupełnie nie przewiduje. I nagle staje się już nie podmiotem, ale przedmiotem w rękach swoich oprawców. Stanowczo protestuję, żeby nazywać tych ludzi lekarzami! To jest NADUŻYCIE. Ci ludzie, w białych, zielonych, czy niebieskich kitlach, to nie ma żadnego znaczenia, starają się zmusić rodziny do podpisania brzemiennych w skutki, papierów. A potem „cyk” i odłączamy pacjenta od aparatury podtrzymującej życie, od procedur, które to życie mogą ratować, czy poprawić jego jakość. Ale jakie podtrzymywanie? To już przeszłość! Skoro państwo uznaje (ustami kilku swoich przedstawicieli, przypadkiem pracujących w szpitalu), że „pacjent nie rokuje”, po co ma się męczyć? Zabijmy go teraz! Rzecz jasna będzie „święte”, no nie… to złe słowo, może bardziej „szatańskie oburzenie”, że przecież „trzeba pozwolić człowiekowi godnie umrzeć”, że „nie wolno go ratować, skoro i tak zejdzie wkrótce z tego świata” i temu podobne komunały, które normalnemu człowiekowi, który ma w sobie choć odrobinę empatii… Ale jakiej tam empatii, choćby cień przyzwoitości, nie pozwoliłby na podobne działania. Już sama myśl, że można kogoś pozbawić tlenu pozwalając mu się udusić, wydaje się absurdem. Czym to się różni od historii z Belgii, kiedy starszą kobietę doduszono poduszką, bo zastrzyk nie zadziałał i eutanazja się nie powiodła? Ano tym, że tam się po prostu nikt nie „certolił”. Pacjentka miała w planie umrzeć, to „należało jej za wszelką cenę pomóc”, prawda? No, może nie wszystko poszło idealnie, ale reklamacji nie będzie. Jednak była? Cóż… doszło do „wycieku informacji”. I o co ten cały szum?
To jest właśnie podobne myślenie! Medycy nie chcą rozmawiać, odsyłają do dyrekcji szpitali, czy ordynatorów. A w zasadzie czemu nie chcą? Może się wstydzą stanąć przed mikrofonem, czy kamerą i powiedzieć wprost: „Tak, to dziecko ma umrzeć, ponieważ podjęliśmy taką decyzję dla jego dobra”. Ale jak tu powiedzieć coś podobnego, skoro dzieci, „jak na złość”, potrafią żyć z takim „humanitarnym” protokołem kilka lat? I co tu począć? Wstrząsający cytat:
Kuba jest ciężko chorym genetycznie, leżącym dzieckiem, ale – jak podkreśla jego mama – bardzo walecznym. Elwira Surmanowicz wspomina, że bardzo trudny okres w życiu syna zaczął się w styczniu br. Kuba trzykrotnie trafiał na OIOM. W tym czasie lekarze zaczęli wspominać o PTD.
– Pytali, czy chciałabym, żeby reanimowali dziecko, gdyby doszło do zatrzymania serca. Tak naprowadzali mnie na ten temat – opisuje Elwira.
W kwietniu chłopiec znów trafił na OIOM. Tym razem z sepsą. Jego stan był krytyczny. Nastąpiła niewydolność wielonarządowa, zatrzymały się nerki.
– Zadecydowano o przetoczeniu mu krwi, co bardzo pomogło. Po kilku tygodniach Kuba wyzdrowiał. Proces umierania był za nim. Wtedy niespodziewanie zostałam zaproszona do gabinetu. Czekało tam już kilkoro lekarzy. Kazali mi podpisać protokół – wspomina pani Elwira. – Powiedziałam, że go nie podpiszę. Stwierdzili, że nie potrzebują mojej zgody, bo oni sami taką decyzję podjęli i w przyszłości nie będą już mojemu dziecku pomagać – dodaje pani Elwira.
– Nie wiem, na jakiej podstawie wystawiony został protokół. Lekarze nie zrobili Kubie żadnych badań obrazowych, typu rezonans, tomografia, USG, EKG, echo, żeby stwierdzić, że faktycznie nastąpił proces umierania narządów. Więc jak to sprawdzili? Jak o to zapytałam, to napisano mi, że to lekarz o tym decyduje. Lekarze pozwalają sobie, by decydować o czyimś życiu lub śmierci. To niewyobrażalne – mówi mama Kuby.
Po wystawieniu protokołu rodzina musiała się przeprowadzić.
– Wynajmujemy mieszkanie, żeby Kuba miał swój pokój i nie miał kontaktu z infekcjami, które gdzieś w domu krążą. Boimy się. Teraz jest jesień, są wirusy i ja nie wiem, co byłoby w sytuacji, gdyby zachorował i trafimy do szpitala, a oni odmówią przyjęcia. Dla nich dziecko jest objęte opieką paliatywną, czyli jest w procesie umierania – tłumaczy matka.
W tej sprawie kontaktowała się już z Rzecznikiem Praw Pacjenta. Temat trafił też do Ministerstwa Zdrowia, które skontaktowało się już ze szpitalem, gdzie wystawiony został protokół. Elwira na jakąkolwiek decyzję w sprawie czeka już kilka miesięcy. Ze względu na toczące się postępowanie na jej prośbę nie podajemy danych placówki – te informacje zostały jednak przez nas potwierdzone.
– Na całe szczęście jeszcze takiej pomocy hospitalizacyjnej nie potrzebowaliśmy, ale co jeśli będziemy musieli trafić do szpitala? Co wtedy? – głos matki zaczyna drżeć.
„Przyjaciele dzieci…”
Jak na ironię, skrót protokołu to PTD, a Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, to TPD. Niby niewielka różnica… Czy w ogóle da się jakoś obronić pomysł stworzenia takiego gniota „etyczno-prawnego”, a w zasadzie nieetyczno-bezprawnego, bo nie ma on ŻADNEGO umocowania ustawowego, o Konstytucji RP nie wspominając. Przeciwnie! To jawny gwałt nie tylko dotykający ustawy zasadniczej, ale też gwałt na logice i sumieniu tych, którzy jeszcze w ogóle mają jakiś dylemat. Myślę tu o prawdziwych lekarzach, którzy nie podporządkują się przełożonym i odmówią podpisania podobnego dokumentu. Być może zaryzykują pracę, stanowisko, czy możliwość awansu. Trzeba sobie uświadomić, że wszystkich nagle nie zwolnią, więc to tylko kwestia liczby lekarzy, którzy jednocześnie powiedzą NIE! Ktoś zwróci mi uwagę, że to tylko dobrze brzmi, kiedy się czyta, ale w praktyce ludzie mają rodziny, kredyty, itd.
To ja spytam, czy w trakcie plandemii, ci którzy zachowali się, jak trzeba, nie mieli rodzin? Nie musieli się utrzymywać, płacić rachunków? A jednak dokonali właściwego wyboru. Nie uważają tego za żaden heroizm, ale za swój obowiązek. Ponieważ tak postrzegają zawód lekarza. Niegdyś, bardzo piękny zawód. Teraz często na myśl o lekarskim fartuchu, pozostało już tylko słowo „zawód”. A zawiedzionych jest coraz więcej. Podobnie, jak zwiedzionych wizją większej kasy, lepszego życia, etc. Oni zrobią wszystko, co podyktuje im banda globalistów, czy europejsów, wdrażających szkodliwe dla obywateli procedury i przepisy. Niemal dokładnie rok temu ojciec J.M. Norkowski mówił w tym programie o propozycjach zabójczych rozwiązań, które poparły, nie tylko ku mojemu zdumieniu, ale chyba każdego w miarę normalnego człowieka, prawie wszystkie środowiska lekarskie. Tylko wówczas nie sądziłem, że „taki numer” przejdzie w kraju, bądź co bądź, katolickim. Okazało się, że ludzie albo nie słyszeli, albo mają to po prostu w tyle. Do czasu… Każdy ma szansę zostać pacjentem, co oznacza, że przy niekorzystnym zbiegu okoliczności, mogą go „spisać na straty” bez względu na swoje, czy najbliższej rodziny, oczekiwania. ONI już nie muszą brać tego pod uwagę! Przynajmniej tak im się wydaje, dokąd nie pojawią się głośne procesy, a konkretni lekarze nie zostaną ukarani. Na to jednak szanse są niewielkie. Czemu?
Upodlić i zagłodzić
Jednym z działań zgodnie z protokołem PTD, jest na przykład odłączenie PEG, jeśli pacjent znajduje się w trakcie odżywiania pozajelitowego. Dlaczego nie odłączać, skoro chory „nie rokuje” i osoby w białych fartuchach uznały, że nie przeżyje 12 miesięcy? Dar profetyczny przypisuje się z urzędu, a w pewnym sensie nawet jest to o wiele więcej. Można napisać, że to przyznanie atrybutów boskich. ONI wiedzą, że pacjent nie przeżyje, a gdyby tylko spróbował się zbliżyć do „aż tak długiego czasu życia”, odłączenie od PEG pomoże mu „podjąć decyzję” o szybszym zejściu z tego świata. Sarkazm? NIE! To się dzieje naprawdę! Już nie trzeba jechać do Anglii, czy Holandii. Słyszeliśmy jeszcze całkiem niedawno o ofiarach brytyjskiej służby zdrowia. Włoski szpital zaoferował leczenie małemu chłopcu, którego mordecy odłączyli od aparatury podtrzymującej życie, ale też, „dla dobra pacjenta”, nie wyrazili zgody na transport. Przecież mógłby umrzeć w drodze, a miał umrzeć w szpitalu. Musieli mieć pewność, że umarł! Czy w Polsce też takie wyroki śmierci będą wykonywane bez „prawa łaski”?
Tymczasem art. 33 p.3 znowelizowanego Kodeksu Etyki Lekarskiej, brzmi następująco:
Lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej. Decyzja o uznaniu terapii jako daremnej należy do zespołu leczącego i powinna w miarę możliwości uwzględniać wolę pacjenta.
To jest dokument, który ma wejść w życie 1 stycznia 2025. Tekst zaczerpnąłem z projektu, który był przedmiotem obrad Nadzwyczajnego XVI Krajowego Zjazdu Lekarzy 18 maja br., a więc całkiem niedawno i można go w całości przeczytać tutaj.
Okazuje się, że praktyka jest z goła inna. Co się zatem stało? Jak to możliwe, że nagle rodzice muszą drżeć o swoje dzieci skazane wiele miesięcy temu na śmierć przez bezdusznych konowałów. Jak w ogóle można bronić tezy, że „pacjent umiera”, skoro od chwili wydania wyroku przez jakiś „zespół”, czy ordynatora, przeżył już ponad dwa lata?! Czego więcej trzeba, by udowodnić, że jakaś banda dyletantów próbuje dokonać zwykłego zabójstwa działając w białych rękawiczkach? Napisałem „zwykłego”? Błąd! Każdy sąd karny powinien orzec, że to jest zbrodnia w postaci kwalifikowanej, bo ze szczególnym okrucieństwem. Może ci „lekarze”, którzy przyczynili się do skrócenia życia dzieci opisywanych w cytowanym artykule, powinni przeczytać go przynajmniej siedem razy, a potem, już za karę, codziennie przed snem. O ile nadal mogą jeszcze zasnąć po tak wyjątkowo ohydnym czynie. Całkiem możliwe, że znieczulica w wielu placówkach stała się już normą. Skoro protokół PTD wystawiany jest prawie, jak L4?
Czy zwyczajne głodzenie człowieka, aż do śmierci, całkiem pewnej, bo zaplanowanej, śmierci, można uznać za jakąkolwiek formę działania w interesie chorego? Czy w tej sytuacji zabija go choroba, czy ludzie? Odpowiedź wydaje się oczywista.
Kasa, kasa, kasa!
Wszędzie liczą się wyłącznie pieniądze? Nie znajduję żadnego logicznego uzasadnienia dla wdrożenia podobnych procedur, jak względy finansowe. Pozbycie się pacjentów chorych terminalnie w sposób niemal natychmiastowy, a w każdym razie znacznie szybszy, niż w rzeczywistości wskazuje na to ich stan zdrowia, to rzecz jasna, możliwość uzyskania sporych oszczędności. Tylko, czy na pewno o to chodzi? Czy tak można traktować człowieka? Jak widać, da się!
Głęboko wierzę, że nagłośnienie tych zabójstw, a w zasadzie zaplanowanych morderstw, sprawi, że podobne praktyki zostaną natychmiast przerwane, a winni poniosą odpowiedzialność. Aby tak się stało, nie możesz milczeć! Mów o tym w swoim środowisku, ślij linki do artykułów na ten temat. Kilka lat wstecz pisałem o „śmierci mózgu”. Cudzoziemców nieprzypadkowy, ponieważ taki „zwierzak” nie istnieje, co udowodnił kilkaset razy profesor Jan Talar, wyprowadzając osoby, które miały już mieć pobrane narządy, ze śpiączki. Wiele z nich żyje dziś w pełnym zdrowiu. Niektórzy skończyli studia, założyli rodziny, posiadają dzieci, a już Poltransplant „witał się z gąską”… Rodziny poszkodowanych w wypadkach, często stawiane są w sytuacji niezwykle trudnej. Wywiera się na nich nacisk, aby podpisały zgodę (w przypadku osób pełnoletnich zgoda jest domniemana, o czym większość ludzi nawet nie wie). Pod pretekstem możliwości uratowania wielu osób, często przerywa się życie kogoś, kto mógłby wrócić do zdrowia. To druga strona tego samego „medalu”. NIKT, nie ma prawa decydować, kto będzie żył, a kto ma umrzeć. Nie zgadzajmy się na to, bez względu na retorykę, którą mordercy będą stosować, aby uzasadnić swoje nikczemne działania. Pan Bóg jest jeden.
—
Jak zwykle, bardzo dziękuję, że czytasz ten tekst. Jeśli uważasz, że to, co robię ma jakiś sens, możesz postawić mi kawę. W dalszym ciągu polecam książkę „SPLOT – opowiadania parakryminalne„ z przekonaniem, że będzie to inwestycją, której nie pożałujesz. Zachęcam do podjęcia takiego ryzyka 😉.
Jeśli jakiś tekst przypadnie Ci do gustu i zdecydujesz się napisać krótką recenzję na stronie, pod zakupioną pozycją, wymyślę jeszcze jakiś dodatkowy gratis. Nieustająco dziękuję osobom, które zdecydowały się wspierać blog cyklicznie.
Można też wybrać formę stałego zlecenia, albo wpłaty jednorazowej na podane niżej konto:
44 1140 2017 0000 4502 0148 3714 czy za pośrednictwem Revoluta. Pozostałe opcje znajdują się w stopce. Będę zobowiązany także za wszelkie recenzje mojej pracy. Oczywiście, wciąż zachęcam do wsparcia projektu wydania książki „Ostatni oddech”, który zawisł w próżni i szansa ukończenia go w tym roku staje się coraz mniejsza, choć nadzieja jeszcze się tli.