Różne rzeczy już słyszeliśmy z ust przedstawicieli miłościwie nam panującej „władzuchny kochanej”. Wydawało się, że niewiele już może zdziwić przeciętnego Polaka. No, bo cóż jeszcze gorszego, niż zamordowanie blisko 200.000 obywateli „w imię walki z pandemią”, czy rekordowe zadłużenie kraju oraz inflacja najwyższa od ponad 20 lat, mogłoby się przytrafić? Wszystko to, jak nam mówiono, wina wirusa, albo wojny, a hasło „putinflacja” zaczęło wchodzić na stałe do rządowej nowomowy. Pomińmy, że znacznie bardziej trafną nazwą byłaby „liliputinflacja”, żeby oddać należną cześć Naczelnikowi, który zafundował nam tak fantastycznego premiera… No, właśnie! Nigdy w historii nie mieliśmy chyba na tym stanowisku człowieka, który potrafiłby skumulować w sobie tak wielką liczbę nieszczęść ściągniętych na kraj położony nad Wisłą. A przecież wielu się „starało”. Nawet propagandą miejscami dorównując TVP, choć wydawać się to może nieosiągalne. Pamiętam jeszcze czasy komuny, kiedy wszystkiemu winni byli amerykańscy imperialiści, „zrzucający na polskie pola stonkę”. Partia musiała walczyć dzielnie z „wrogami ojczyzny”, a potem na Mysiej w Warszawie, Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk dbał o to, aby żadne niepoprawne politycznie informacje nie przedostały się w jakiejkolwiek formie, czy to wiedzy historycznej, kultury, czy sztuki, do ogłupionego i zamroczonego tanią wódą, narodu. Dziś, niestety, cenzura okazuje się być tysiąckrotnie większa. Wówczas można było poznać cenzora z imienia i nazwiska, a do tego jeszcze ponegocjować z nim, żeby coś tam jednak przepuścił w mniej, lub bardziej zawoalowanej formie. Teraz nie bardzo nawet jest z kim rozmawiać, bo media społecznościowe kontrolowane są przez zagraniczne korporacje, które podjudzane jeszcze przez lewackie donosy, wykonują robotę idącą znacznie dalej. Wprawdzie można kupić papier (choć ostatnio zdrożał ponad 70%), żeby coś sobie wydrukować, ale jeśli autor książki uznanej przez Gazetę za antysemicką, rasistowską, czy obrażającą jakieś tam „mniejszości”, chce zrobić spotkanie z czytelnikami, okazuje się, że to niemożliwe, bo macki lewaków sięgają daleko. Do tego stopnia, że legalnie zawarte umowy z właścicielami lokali klubowych, czy sal kinowych, są zrywane pod wpływem nacisków „nieznanych czynników”. W Wielkiej Brytanii jest jeszcze gorzej, bo tam grozi się organizatorom spaleniem lokalu, albo zdemolowaniem go przez „nieznanych sprawców”, co zresztą wielokrotnie miało rzeczywiście miejsce. Administracja i lokalna policja sekunduje, bo przecież „z faszyzmem” trzeba walczyć. A wszystko, co jest niezgodne z lewacką narracją, oczywiście jest faszystowskie. Już samo pokazywanie się z polskimi symbolami narodowymi, to niemal przestępstwo. Co innego, czerwona gwiazda, koszulka z Che Guevarą, czy flagą LGBTQXYZ. To, co innego! Ale białoczerwona flaga? Skandal! Dobrze, że jeszcze w niektóre święta narodowe można się z flagą pokazać. Nie wszędzie, bo w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, już nie jest to mile widziane i w ostateczności na plastikowym pałąku można coś tam przemycić, lecz zgodnie z definicją flagi (czyli symbolu umieszczonego na drzewcu), już absolutnie nie. No, chyba, że chodzi o Gwiazdę Dawida. Wtedy, owszem. Należy oczekiwać, że wkrótce pokazywać się będzie można jeszcze ewentualnie z barwami Ukrainy. Znamienny przykład. Odwiedziłem niedawno pocztę celem odebrania awizowanej przesyłki. Dodam, choć chyba każdy wie, że pełna nazwa firmy, to Poczta Polska. Może właśnie dlatego stojak z gadżetami dla kibiców wyglądał tak, jak poniżej. Próżno na nim szukać flagi narodowej porównywalnej wielkości, jak ta, która zdominowała miejsce ekspozycji. Zapewne znajdą się osoby reagujące oburzeniem. Rzecz jasna, nie na to, że ktoś dostrzega tego rodzaju dysproporcje w dostępnym asortymencie, ale że w ogóle ośmielam się krytykować. Wszak obecnie nie byłoby niczym dziwnym, gdyby na stojaku w ogóle nie można było znaleźć polskich barw narodowych. One są coraz bardziej passe…
Plują? To tylko deszcz…
Dwa dni temu głowa polskiego państwa skompromitowała się po raz już nie wiadomo który. Plują, a prezydent mówi, że deszcz pada. Opowiada bez cienia żenady o jedności m.in. z Litwą, gdzie właśnie zamykane są polskie szkoły i o budowaniu jakiegoś mitycznego „wspólnego państwa z Ukrainą”. O co chodzi? Wysoka temperatura, trzecie zakażenie słynnym wirusem, czy coś innego? Wypowiedzi wydają się na tyle nierealne, że można zwątpić, czy to aby na pewno ten Andrzej Duda, czy ktoś podstawiony? Prowokacja, a może tylko publiczne bredzenie w malignie? Jakby tego było mało, człowiek podający się za Prezydenta Rzeczpospolitej przyznaje rację przywódcy naszego wschodniego sąsiada, że historia już jest nieważna, bo przecież nie będzie granicy, itd. Przypomina mi się od razu utwór zespołu Ich Troje, „Keine Grentzen” z 2003 roku. Tyle, że tam pan Wiśniewski śpiewał „Żadnych granic, żadnych flag”, a u nas jeszcze te flagi, zwłaszcza przyjaciół ze wschodu, zapewne pozostaną, a być może nawet trzeba będzie przyjąć tę banderowską, bo przecież piosenkę o kalinie nagrał już zespół Pink Floyd, zapewne bez świadomości kto i kiedy ją chętnie śpiewał…
Chciałoby się przypomnieć cytat z wypowiedzi innego prezydenta „Nie idźcie tą drogą!” Obawiam się jednak, że już poszli i to na całość! Jest mi niezwykle przykro i czuję zażenowanie, kiedy mój prezydent występuje w charakterze lokaja przywódcy innego, w dodatku niespecjalnie przyjaznego nam, państwa. A może, każdy ma takiego prezydenta, na jakiego sobie zasłużył?
Cenzura szaleje
W cieniu wydarzeń covidowo-wojennych, już nie tylko cenzura amerykańskich korporacji, jak Google, czy Facebook, staje się problemem.
Z jednej strony pojawiło się światełko w tunelu, ponieważ Twitter wpadł w końcu w ręce Elona Muska, który opowiada się po stronie wolności słowa, z drugiej zaś, banda rodzimych cenzorów robi co chce. Z przestrzeganiem konstytucyjnych praw, rzecz jasna, nie ma to nic wspólnego, lecz kto z rządzących przejmuje się jeszcze jakąś tam Konstytucją? Co się stało? Zablokowane zostały strony portalu wRealu24. Podobno w procederze bierze udział ABW i NASK, który może zablokować domeny polskie. Co ciekawe, zrobiono to podobno z powodu, a raczej pod pretekstem, rozsiewania przez wyżej wymienione medium, „propagandy rosyjskiej”. Każdy, kto zetknął się z telewizją wRealu24, doskonale wie, że to totalna bzdura, ponieważ:
Po pierwsze – przeprowadzane w telewizji rozmowy i zapraszani goście prezentują różne punkty widzenia.
Po drugie – jeśli nawet ktoś zgłaszał wątpliwości, co do „jedynie słusznej” narracji propagandy ukraińskiej, ZAWSZE podawane były źródła informacji pokazujących inne spojrzenie na dany temat.
Po trzecie – już chyba nawet dzieci wiedzą, że wRealu24 NIE MA CENZURY! Zatem, jest rzeczą oczywistą, (choć pewnie nie dla lewaków), że każdy gość, o ile nie „rzuca mięsem” i nie obraża innych, może mówić, co chce.
Po czwarte – NIKT nie zaprosił redaktorów wspomnianej telewizji, czy portalu, który zresztą był dopiero budowany, do złożenia wyjaśnień, jeżeli zachodziło podejrzenie łamania prawa.
Po piąte – póki co, cenzura prewencyjna jest w Polsce ZABRONIONA , czemu wyraz daje art. 54 Konstytucji.
Tym nie mniej, właśnie się okazało, że dołączyliśmy do takich państw, jak: Korea Północna, Erytrea, Chiny, Arabia Saudyjska, Wietnam, Iran, Białoruś, czy Kuba. GRATULACJE!
Czemu ma służyć Long Covid?
Chciałem klika zdań poświęcić jeszcze jednej „teorii spiskowej”, a może lepiej napisać „teorii long covid”, choć następna czeka już w kolejce… Tym razem o kuriozum, które znakomicie wpisuje się w szaleńczą cenzurę. Niestety, wygląda na to, że chodzić może o poważne przestępstwo, a być może nawet o ZBRODNIE PRZECIWKO LUDZKOŚCI. Przy czym słowo „może” wydaje się być całkowicie nieadekwatne. Każdy, albo prawie każdy, słyszał o tym, jak straszne spustoszenie w organizmie może uczynić nam wspomniana, jedynie słuszna od 2 lat, choroba. Lekarze prześcigali się swego czasu w wymienianiu objawów poważnych schorzeń, za które odpowiada, lub będzie nawet przez wiele lat, odpowiadał COVID-19. Ba! Dzielnie sekundowali im sprzedajni dziennikarze, którzy starali się nie tylko nagłaśniać podobne wypowiedzi, ale robić z nich „chwytające za gardło” tytuły i straszyć oraz tumanić społeczeństwo. Kiedy Grzegorz Płaczek wysłał oficjalne pismo do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o podanie statystyk „long covid” w leczeniu i hospitalizacji, okazało się, że… „król jest nagi”! NIE MA takich danych! Ktoś powie, ale jak to?! Przecież czytam różne wypowiedzi, a nawet przywoływane są zagraniczne badania… To prawda. Czegóż się nie zrobi dla biznesu? Niestety, też sądziłem, że właśnie o sprzedaż usług medycznych i leków chodzi w całym tym zamieszaniu. W świetle coraz częściej pojawiających się wypowiedzi prominentnych urzędników różnych instytucji, jak WHO, czy Fundacja Williama i Melindy Gates, gdzie nasz „naczelny wirusolog świata” zapowiada kolejny straszliwy kataklizm wirusologiczny, domyślam się, o co chodzi! Rusza coraz więcej procesów o odszkodowania z tytułu tragedii, jakich doświadczyły miliony ludzi na całym świecie, a także ich rodziny, z powodu niepożądanych odczynów poszczepiennych. Tak! Chodzi o ostatni, największy w skali globu, eksperyment medyczny, którego ofiarami stały się w znacznej części osoby młode, często aktywnie uprawiające sport. Wiele z nich straciło życie. Ci, którzy mieli nieco więcej szczęścia, umrą wcześniej z powodu nieodwracalnych zmian w organizmie. Lekarze alarmują, jak bardzo wzrosła w ciągu zaledwie 15 miesięcy od chwili rozpoczęcia podawania preparatów genetycznych setkom milionów ludzi, liczba zachorowań na nowotwory, choroby autoimmunologiczne, ilość poronień i śmierci dzieci w pierwszych miesiącach życia. Pisałem o tym podając na przykład dane statystyczne z armii amerykańskiej, ale również regularnie prezentowałem dane VAERS z USA i europejskiej EudraVigillance. Tutaj nie ma mowy o żadnym przypadku, czy zbiegu okoliczności. Bandyci i mordercy, którzy się do tego przyczynili, czy to przez podawanie „eliksirów”, czy ich promowanie, doskonale wiedzą, co im grozi! Byli i tacy, którzy wręcz zmuszali swoich podwładnych, pracowników, lekarzy, nauczycieli, żołnierzy, uczniów, studentów, ale też emerytów, pensjonariuszy ośrodków opieki społecznej, itd. Oczywiście, nie wszyscy mieli pełną świadomość swoich działań. Niektórzy sądzili, że czynią to „dla dobra innych”. Kiedy stanie się dla nich jasne, co naprawdę uczynili innym, będzie pewnie wiele honorowych samobójstw, choć odbieranie sobie życia nie jest dobrym rozwiązaniem. W wielu państwach działają od dawna oficjalnie powołane komisje, złożone z prawników, medyków i przedstawicieli innych grup zawodowych. W Polsce są obecnie dwie. Jedna powołana przez Ordo Medicus, druga, jako Zespół Parlamentarny, pod roboczą nazwą NORYMBERGA 2.0. Właśnie podsumowano pierwszych siedem sesji, wydaniem specjalnej publikacji, która trafi między innymi do rąk sędziów, prokuratorów i pracowników instytucji kontrolnych działających w Polsce. O szczegółach można posłuchać na tej konferencji prasowej.
Wróćmy do pytania, czemu ten cały „long covid” miałby służyć? Ano, właśnie TEMU! Skoro oni już wiedzą, co się dzieje i co ich czeka, choćby tylko za ten ułamek procenta wszystkich tragedii, jakie zostają teraz ujawniane, to co powinni zrobić? Naiwny powie, że najlepiej przyznać się do wszystkiego, słusznie licząc na niższy wymiar kary. Wierzę, że znajdą się choćby jednostki, które tak właśnie postąpią, ale nie łudźmy się, że to będzie normą. Modlić się trzeba za wszystkich, co nie oznacza, że należy spokojnie zaczekać, aż dewianci urządzą Polakom kolejną, „krwawą łaźnię” i to nie na sto osób, jak w Sztokholmie, ale na sto tysięcy, lub więcej.
Ucieczka do przodu
Ponoć najlepszą formą obrony jest ATAK! Ci, którzy poznali choćby drobną część opublikowanej już dotąd (11.000 stron) dokumentacji Pfizera, zdają sobie sprawę, że żadne tłumaczenia nie pomogą. Co więcej, oni doskonale wiedzą, że to dopiero początek prawdziwej tragedii. To, co się zaczyna dziać z ludźmi po tych preparatach, może się przyśnić w jakimś najgorszym koszmarze. Wielu lekarzy załamuje ręce, bo dotąd NIE WIDZIELI NIGDY podobnych objawów. Zapewne powstaną wkrótce nowe jednostki chorobowe. Kiedy ludzie zaczną masowo tracić swoich bliskich i stanie się jasne, jaka jest prawdziwa przyczyna tych nieszczęść, mogą nie tylko masowo wylec na ulice, ale pofatygować się bezpośrednio do bardzo konkretnych osób, które odpowiadają za ten stan rzeczy.
Co mogą zrobić mordercy? Tutaj nie wystarczy, jak w kryminałach kategorii „B”, spalić zakrwawione ubranie i zatrzeć ślady. To tak nie zadziała! Dlatego właśnie będą próbowali „ucieczki do przodu”, a konkretnie, przygotowania narracji, która zostanie zaakceptowana przez mniej rozgarniętą część obywateli (czyli ponad 75%). Co trzeba zrobić? Dwie rzeczy!
Pierwsza – stworzyć narrację, jakoby COVID-19 atakował wszystkie narządy i to przez wiele lat po przechorowaniu.
Druga – ogłosić, że właśnie mamy mutację, albo całkiem nowego wirusa, który powoduje szereg objawów, w tym OBNIŻENIE ODPORNOŚCI ORGANIZMU!
To bardzo ważny element, bo sam „long covid” nie mógłby wytłumaczyć wszystkiego. Naukowcy zaobserwowali już dość dawno, a niektórzy, jak zmarły niedawno (podobno śmiercią naturalną), noblista Luc Montagnier, mówili o tym ponad rok temu. Każdy wirusolog wie, że większość, nawet relatywnie bezpiecznych, tradycyjnych szczepionek, powoduje czasową utratę odporności organizmu. Nie trzeba być lekarzem, żeby rozumieć, co się stanie, kiedy w odstępie tygodni, czy kilku miesięcy, poda się komuś dwie, trzy, albo cztery „szczepionki”… To dlatego wspomniany wyżej naukowiec proponował, aby KAŻDY, kto przyjął, zwłaszcza trzecią dawkę, wykonał sobie test na obecność w organizmie wirusa HIV. Powiedział, że niektórzy mogą się mocno zdziwić… W istocie, poszczepienny zespół obniżonej odporności organizmu (AIDS), jest znany już od dawna. Ten, który nazywa się VAIDS, od jakiegoś czasu. Tak! To właśnie przyjęcie kolejnych dawek preparatu doprowadziło do śmierci wielu osób NIE DLATEGO, że zaszkodził im skład samego „eliksiru”, ponieważ wiemy na pewno, że on ulegał zmianom. Problemem stawała się czasem lekka, zupełnie dowolna, infekcja, z którą organizm już nie umiał sobie poradzić. Oczywiście, mieliśmy ADE i sporo innych historii, znakomicie odzwierciedlonych w statystykach VAERS, ale ta, związana z obniżoną odpornością, dopiero się zaczyna! Co można zrobić, żeby ludzie nie chcieli powiesić na drzewach swoich oprawców? Wmówić im, że to albo „long covid”, albo nowy wirus, powoduje TE WSZYSTKIE objawy, z jakimi zgłaszają się obecnie do lekarzy. Więcej na temat ujawnionych dokumentów Pfizera można usłyszeć w tym programie.
Skąd wziąć kasę?
Bandyci nie będą się zastanawiali nad tym, czy Kowalski ma pieniądze na leczenie nowotworu, który „przypadkowo” nabył po ukłuciach, albo z powodu braku dostępu do diagnostyki przez dwa lata. Oni kombinują, jak wytłumaczyć, że nie było żadnych nadmiarowych zgonów, bo to wszystko, to „long covid”, a w kolejnych latach, „obniżona odporność z powodu nowego wirusa”. Proste? I płacić nie trzeba i jakiś nowy biznes przy okazji da się rozkręcić… No, bo jak pokryć te wszystkie odszkodowania i koszty procesów, kiedy ludzie zaczną wygrywać masowo? A tak, będzie i wilk syty i Manchester City, chociaż ostatnio bardziej syty okazał się akurat Real Madryt.
Pożartowaliśmy, ale wcale nam nie będzie do śmiechu, jeśli uda im się to zrobić. Dlatego tak ważne jest, żeby już dziś mówić o faktach i możliwych planach psychopatów pokroju Kill Billa oraz rodzimych Horbanów, Gutów, Grzesiowskich i Simonów. Pierwszy ostatnio jakoś dziwnie zniknął… Może się pojawi wraz z kolejną „nowinką medyczną”. Oby nie!
A powyżej taki mój mały eksperyment 😉 Jeśli się przyjmie, będą kolejne…