Szerokim echem odbiła się wizyta urzędującego Prezydenta RP w USA. Zwolennicy klaszczą i opowiadają, jakie to doniosłe znaczenie miało spotkanie głów państw i jak ważne problemy poruszono w trakcie rozmów.
Jak to wyglądało w praktyce? Wprawdzie 25 minut rozmowy w cztery oczy, nie licząc oficjalnego komunikatu, pozostanie pewnie zakryte przed opinią publiczną, być może nawet na zawsze. Tym nie mniej z przecieków i komentarzy prasy amerykańskiej wiemy, że trzeba być klakierem, człowiekiem opłacanym, albo niespełna rozumu, aby uznać za sukces wspólne wypicie kawy i wysłuchanie kwaśnych uwag polityków związanych głównie z obozem demokratów. Nie wydaje się bowiem, żeby Pan Prezydent Andrzej Duda podniósł na przykład do rangi istotnych i choćby napomknął o takich sprawach, jak ustawa 447, czy wielokrotne skandaliczne zachowania panie Żorżety. Gdyby to nie było smutne, można by pożartować.
Jest jednak, niestety, w tej wizycie kilka aspektów niezwykle groźnych, o których trzeba napisać. Pierwsza kwestia, to fakt zaryzykowania przez urzędującego Prezydenta pogorszenia stosunków naszego kraju ze Stanami Zjednoczonymi, w imię uzyskania doraźnych celów osobistych. Tak się niewątpliwie stanie, gdyby przyszłe wybory w USA Donald Trump przegrał. Kandydat demokratów Joe Biden z pewnością będzie chciał wykorzystać fakt jednoznacznego deklarowania swojej wizji współpracy z osobą znienawidzonego w USA polityka zwłaszcza w tym dość trudnym dla mocarstwa okresie. Stąd m.in. gorzkie uwagi członków amerykańskiego establishmentu i komentatorów, o tym, że termin wizyty jest niezwykle niefortunny. Tego ukryć się w żaden sposób nie da. On jest przecież niefortunny potrójnie.
Nie należy żebrać o wsparcie w kampanii, zwłaszcza za pięć dwunasta, wisząc na klamce „sojusznika”. Donald Trump ma dość kłopotów z wewnętrzną wojną, która wydaje się groźna, gdyż chce wywrócić amerykańską demokrację. Ponadto, tam również trwa przecież rozgrywka przedwyborcza, choć do listopada jeszcze dość daleko.
Druga sprawa, to brak nawet cienia potencjalnej skuteczności, bo jakież to niby poważne decyzje mógłby podjąć prezydent w sprawach, które nie są kluczowe dla USA i nawet nie wiadomo, czy znajdą kontynuatorów w wypadku zmiany na stanowisku gospodarza Białego Domu? Zgodnie ze swą doktryną wojenną oraz racją stanu, USA zmniejszają i będą nadal zmniejszać zaangażowanie wojskowe w Europie i innych krajach zamorskich. Zatem wizyta Andrzeja Dudy jawi się jako wybryk i kolejne państwowe środki wywalone w błoto, podobnie jak 70 mln ministra Sasina. No, ale skoro już się wyrzuciło w ramach wyborów tyle, to jeden zbędny przelot do Waszyngtonu dziury budżetowej specjalnie nie powiększy. Natomiast szkody wizerunkowe pozostaną.
Trzecia kwestia i to wydaje się już rzeczą całkowicie kuriozalną, to jednostronne obietnice składane przez Głowę naszego nieszczęśliwego państwa, czy to w kwestii budowy elektrowni atomowej, czy szczepionki przeciw koronawirusowi, która ma ponoć powstać w USA najszybciej.
Z jednej strony mamy prace nad elektrownią atomową, zapoczątkowane jeszcze przez PO, które trwają ponad 7 lat, gdzie wypłacane są zatrudnionym olbrzymie wynagrodzenia, sięgające setek tysięcy złotych, a nie udało się nawet uzgodnić dotąd lokalizacji przyszłej inwestycji. Tymczasem chcemy zapisać się na coś podobnego? Znów z amerykańską firmą i bez żadnego przetargu? Na szczęście rozmowy przy kawie jeszcze nie są wiążące, ale już samo poruszenie tej kwestii (w znanym kontekście historycznym), może powodować irytację opinii publicznej. Z kolei deklaracja Prezydenta RP, że kupimy szczepionkę, przywodzi na myśl filmy Barei. To zakrawa na kompletną kpinę. Pan Andrzej Duda niczym Jarząbek – „łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje itd…” Czy to oznacza, że nie będziemy sprawdzać, która szczepionka jest najlepsza, nie będzie przetargu, tylko tak, po prostu minister Szumowski powie, że albo maseczka, albo amerykański specyfik? I co? Wyszczepimy cały naród? Jako pierwsi? W imię dobrego wyniku wyborczego kandydata? Gratulacje!
Czyli oficjalny komunikat po wizycie powinien brzmieć mniej więcej tak:
„Olbrzymi sukces Polski! Właśnie awansowaliśmy na pierwszego królika doświadczalnego świata! Życzymy miłych wrażeń przy urnach! Jakiekolwiek by te urny nie były…”
Czytaj też felietony: Pobożny koronawirus, Opcja antypolska, Maseczka na każdą okazję, Ostatnia prosta
Polecane artykuły: Kiedy rozum śpi, Totalna ściema, Wyszczepieni, 447 godzin, A jednak się kręci, Szczyt Szumowskiego