Być, a może jednak mieć?
Ten dylemat, wydaje się, został rozwiązany globalnie i to dość dawno. Wszyscy, co najmniej od zakończenia II Wojny Światowej, szukają już nie tylko „małej stabilizacji”, ale po prostu dali się wkręcić w wyścig konsumpcjonizmu nie znanego bodaj nigdy wcześniej, a przynajmniej nie aż na taką skalę. Postęp cywilizacyjny i rzeczywiste potrzeby, to jedno, a pułapka wykreowanego popytu i wychowanie kolejnych pokoleń w duchu czystego materializmu, to drugie. Nie sposób przecież winić naukowców, inżynierów, czy producentów licznych dóbr, że starają się „popychać Świat do przodu”. Rozwój, w tym także skok technologiczny, nie jest sam w sobie niczym złym. Natomiast, znacznie gorsza wydaje się odpowiedź. Bez refleksji, bez umiaru, bez przewidywania skutków…
I nagle, w całym tym zgiełku, wyścigu szczurów, codziennym miotaniu się pomiędzy pracą, przewożeniem dzieci ze szkoły na dodatkowe zajęcia, pospiesznie spożywanymi posiłkami, a wykonywaniem zaległych, często coraz bardziej, a koniecznych przecież działań, ktoś powiedział STOP! Jak niegdyś w kinie, kiedy zerwał się film i nastała ciemność poprzedzona czasem tylko gasnącym powoli dźwiękiem. Przerwa!
Jak to? Przecież były plany, wakacje w ulubionym, albo całkiem nowym miejscu, gdzieś daleko. Zaplanowane spotkania, czasem koncerty, a może śluby i wesela. I co? W jednej chwili wszystko trafił szlag? Nie, nie… To niemożliwe! Najpierw pojawił się zespół wypierania ze świadomości nowej sytuacji. Bo przecież to nie potrwa długo, no może niechby i nawet 2-3 tygodnie, ok. Odpoczniemy, nabierzemy sił do pracy. W sumie, to nie jest takie złe. A w ogóle, to da się większość rzeczy zrobić zdalnie. Och, jak dobrze, że jest ten internet! I pogadać na zoomie, czy innym komunikatorze się da, i zrealizować jakieś projekty nawet. Super! Dla wszystkich? Z pewnością nie. Dzieci po 10 dniach dostają świra, a jak im tu sensownie zorganizować czas, bez wyjścia z domu? Ile godzin mogą siedzieć przed komputerem, czy telewizorem? Wizyty u lekarza odwołane, konsultacje telefoniczne? Niektórzy być może e-wizyty przypłacą zdrowiem lub życiem, ale powoli zaczynamy postrzegać wszystko inaczej. Przyzwyczajenie? Restrykcje, maseczki, przyłbice, nowe komunikaty i media wciąż nakręcające spiralę strachu. Dziwny stan…
Mniej może znaczyć więcej…
Jednak zaczęliśmy powoli dostrzegać, że mimo zagrożeń jest też sporo plusów. Nie chodzi o przymusowy odpoczynek, ale o relacje. Te prawdziwe można było nawet pogłębić. Wspólne posiłki, być może po raz pierwszy od dawna, także w dni powszednie. Rozmowy, również te poważne, odkładane od dawna na kiedyś tam… Bliskość. To nic, że przyszłość rysuje się znacznie gorzej. Czy firma przetrwa? Nie wiadomo, ale mamy siebie. A więc, być, czy mieć? Po co te głupie egzystencjalne pytania… Owszem, dla niektórych to synonim, bo jeśli czegoś pragnę i nie mogę osiągnąć, znaczy, nie istnieję. Ale to chyba jednak tylko jakiś ekstremalny przypadek. Liczy się coś innego. Być może ten stan zawieszenia nie pokazał nam jeszcze całej prawdy. Z pewnością nie! Wciąż była możliwość ucieczki w swój świat we wnętrzu jakiegoś ekranu. Fascynacja nie własnym, ale cudzym życiem, oglądanym jeszcze chętniej w setkach odcinków seriali. W końcu od czego Netflix, czy podobne wynalazki. Żeby tylko nie myśleć i zająć czymś innych. Dzieci mają swój program, może nie będą przeszkadzały. Gorzej, jeśli się zaczną kłócić. Nawet teraz nie ma chwili spokoju!… Znamy to? Pewnie w wielu miejscach bywało i tak. Może niektórzy uwięzieni z najgorszym wrogiem, jakim jest mąż, czy żona, gdy związek rozpadł się faktycznie kilka lat temu, ale wciąż pozostał wspólny adres, czuli się wyjątkowo fatalnie. Normalnie przecież mijali się tylko w drzwiach, czasem w kuchni, a tu nagle taka niespodzianka… Sytuacja, która pozwoliła niektórym unormować to jakoś lepiej, zamiast na siebie warczeć, ale czy wszystkim? Emigracja wewnętrzna, ucieczka w swój tablet, smartfon, czy komputer była nadal możliwa.
To zróbmy dziś mały eksperyment i zastanówmy się, co by się stało, gdyby wyłączyli nam prąd. Nie na długo. Tydzień, dwa… Ile?! No, właśnie. Czy bez tych wszystkich gadżetów, które najdalej po 3 dniach stałyby się tylko kupą złomu, potrafilibyśmy jeszcze w ogóle funkcjonować? A przecież wielu ludzi tak żyje, przez wiele miesięcy. Ukraina, Syria, czy inne punkty gdzie toczyły się działania zbrojne. Odcięcie od dóbr konsumpcyjnych może być bolesne, ale kiedy zmienia się rzeczywistość i wszystko trzeba przewartościować, a problemem może być nie dyskusja na Facebook-u, czy gra komputerowa, ale jak ugotować wodę, albo skąd ją najpierw wziąć, punkt odniesienia i skala staje się diametralnie inna. Pamiętajmy o tym.
Po co to piszę? Zwłaszcza teraz, kiedy już niby wszystko wraca do normalności. Czyżby? Przecież niby każdy wie, że zawsze może być gorzej. W teorii tak, ale pamiętam jeden z jesiennych wieczorów, gdy nagle zgasło światło. Były różne plany, kolacja na ciepło (nie mam gazu), dokończenie pracy w komputerze (bateria starcza na 20 minut) itd. Zadzwoniłem i powiedzieli, że nie wiedzą, jak długo potrwa usuwanie awarii. To były raptem 3 godziny. Nie będę cytował różnych wyrazów, które cisnęły mi się na usta, ale po dłuższej chwili, kiedy znalazłem już świeczki, zapałki i wkłady do lampek, poczułem, że w sumie nie jest źle. Klimat, o którym dawno zapomniałem, bo przecież w dzieciństwie, a potem w czasie wakacji na wsi to nie było nic nadzwyczajnego. Świece, lampa naftowa… Dziś można po prostu włączyć latarkę diodową. Wtedy nie pomyślałem o takiej możliwości i dobrze. Żywy ogień daje zupełnie inne światło i zmienia nastrój, charakter wieczoru, skłania do refleksji. Fajnie, powiesz, ale przecież nie na dwa tygodnie… To prawda, ale każdy w gruncie rzeczy potrzebuje takiego czasu, którego nie musi kraść, danego choćby po to, by się zatrzymać i mieć ten moment zadumy, dostrzec kogoś obok, tak zwyczajnie, bezinteresownie i może, choć to zabrzmi dziwnie, jeszcze zatęsknimy za taką dłuższą chwilą, którą otrzymaliśmy niespodziewanie i wbrew naszej woli. Po to, żeby trochę bardziej być, niż mieć…
Czytaj również felietony: Prokuratorski skandal, Uratowani przez Covid?, Jak zostać bękartem, Ruskie onuce i matematyka, I po strachu, Zgadzam się z Winnickim, Inteligentny koronawirus, Awans na królika, Opcja antypolska, Maseczka na każdą okazję,
i artykuły: Cynik, prowokator, czy ignorant?, Podwójna zdrada, FakeHunter czy FakeSpreader?, Koniec wielkiej hucpy?, Kiedy rozum śpi, Totalna ściema, Wyszczepieni, 447 godzin, A jednak się kręci, Szczyt Szumowskiego, Tarczą w przedsiębiorcę