To, co się dzieje obecnie w służbie zdrowia, zwłaszcza w polskim „systemie zdrowotnym”, który należałoby trafniej nazwać systemem planowego mordowania ludzi, jest zjawiskiem bez precedensu w historii medycyny w ogóle. Jedyną sytuacją, jaka przychodzi mi na myśl, w jakiś sposób zbieżna z tym, z czym mamy do czynienia od ponad roku w naszym kraju, to eksperymenty medyczne na ludziach, jakie robił w niemieckich obozach śmierci słynny doktor Mengele.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
Oto bowiem pacjent, dodajmy do tego, w większości sytuacji, człowiek płacący przez całe lata składki zdrowotne, za które wielu chorych mogłoby się leczyć prywatnie przez wiele miesięcy, dziś nie otrzymuje od państwa NIC! Trudno nazwać tele-poradę, czyli „diagnostykę”, za której próbę jeszcze w 2019 roku lekarz MUSIAŁBY trafić co najmniej przed sąd Izby Lekarskiej, a najpewniej także przed powszechny sąd karny, jakimkolwiek leczeniem. To może w innej sytuacji byłby nawet doskonały żart kabaretowy, ale obecnie mamy do czynienia z absurdem wprost niszczącym zdrowie, a często życie kolejnych chorych. Efektem właśnie takiej paranoidalnej „terapii” połączonej z zamknięciem placówek medycznych, większości szpitali oraz brakiem wizyt domowych, jest to, co widzimy w praktyce. Niestety, media, „zblatowane” z władzą oraz uzależnione finansowo od kroplówki chętnie podawanej im przez koncerny farmaceutyczne, zamiast prowadzić kampanię na rzecz chorych, wdrażać kolejne dziennikarskie śledztwa i rzetelnie informować, straszą społeczeństwo i przekonują do podejmowania działań ryzykownych dla życia. To się nie ma prawa skończyć dobrze!
Wielokrotnie pisałem o konkretach, związanych z tą sytuacją, w której brudny biznes i próba wdrożenia nowego paradygmatu ekonomicznego, stała się nadbudową dla kolejnych, nie bójmy się tego słowa, MORDERCZYCH decyzji rządzących. Przyjrzyjmy się, jak to działa w detalach:
Ogłaszamy pandemię
Zaczęło się niewinnie. Uciekł, przypadkiem, czy celowo, jakiś nieznany (jak na początku sądzono) śmiercionośny wirus, który zaczął zabijać ludzi w Chinach, jeszcze jesienią 2019 roku, a następnie zabrał się za eliminowanie obywateli innych krajów. Tak brzmi do dziś wersja oficjalna, wciąż promowana przez media, bo przecież nie udowodniono, że było to działanie starannie zaplanowane. Zostawmy więc „teorie spiskowe”, opierając się wyłącznie na faktach. WHO, najpierw zwlekała, potem kłamała, aby w końcu ogłosić, że „stan z jakim mamy do czynienia, można określić jako pandemiczny”. Jednak nie powstał ŻADEN oficjalny dokument Światowej Organizacji Zdrowia, którą należałoby określać zupełnie inną nazwą, ale zostańmy na gruncie tej znanej, a więc podkreślmy NIE BYŁO, jak to się działo dotąd, ogłoszenia w formie pisemnej, rozesłanej do swoich członków i możliwej do pobrania ze strony WHO, mówiącej o konkretnym zagrożeniu, jego skali, prognozach itd. Źródłem „prawa” stała się… konferencja prasowa w Genewie. Ciekawe, prawda?
Jeszcze w styczniu, po zaledwie dwóch tygodniach od zgłoszenia przez doktora Christiana Drostena z berlińskiej kliniki Charité, zaakceptowany został słynny już „test” PCR. Cudzysłów nieprzypadkowy, ponieważ dziś wiemy już ze 100% pewnością, że on niczego, tak naprawdę nie testuje, a wiarygodność wyników, jakie daje, wynosi od 3% do 0%. Nie będę wchodził w szczegóły, dlaczego tak się stało, że przyjęto akurat to narzędzie i to na podstawie SYMULACJI KOMPUTEROWYCH (sic!) Wiadomo bowiem, że na takich danych pracował pan dr Drosten, gdyż niczego innego mu nie przesłano. Czemu?
Tajemniczy wirus
Koronawirus Sars-Cov-2, jak wiadomo, co potwierdziło wiele placówek medycznych oraz ministerstw zdrowia wielu krajów, NIGDY nie został wyizolowany, zgodnie z zasadami Kocha, co może wiarygodnie tłumaczyć sytuację z testem Drostena. Trudno testować coś, czego fizycznie nie mamy. Nie twierdzę, że wirusa nie ma, jak od razu pewnie zakrzykną covidianie. Wręcz przeciwnie! Uważam, że wśród tysięcy, czy milionów innych (bo z pewnością nie wszystkie nauka dotąd poznała), jest wiele groźnych, choć, jak opisywał to 50 lat temu profesor Jabłoński, koronawirusy akurat należą do tych bardziej łagodnych, ponieważ niemal w ogóle nie atakują dzieci. To nie jest żadna wiedza tajemna, ale jak najbardziej ogólnodostępna. Chodzi o to, że ani w tamtym momencie, czyli w połowie stycznia 2020, ani dziś, nadal NIE MA WYIZOLOWANEGO wirusa Sars-Cov-2, wbrew twierdzeniom niektórych naukowców oraz mediów. Łatwo to sprawdzić, choćby czytając dokładnie cały opis Makii Freeman, do którego odnosiłem się w tekście „Najlepsza szczepionka przeciw Covid-19”, albo słuchając wykładu doktora Andrew Kaufmana. Polskie MZ odpowiedziało Grzegorzowi Płaczkowi, że „nie rozumie pytania”. A przecież to takie banalne: „Czy i gdzie wirus został wyizolowany zgodnie z zasadami Kocha-Rivera”. Proste pytanie. Czego tu można nie rozumieć? Jednak to, że nie został wyizolowany, nie oznacza, że jesteśmy bezradni, ponieważ w krótkim czasie zaczęły napływać ze świata pozytywne informacje, potwierdzające skuteczność działania kilku substancji, znanych zresztą w medycynie od dość dawna. Z „niejasnych”, jakby się mogło wydawać, przyczyn, kolejne z nich nie otrzymywały rekomendacji WHO, nawet wbrew oczywistym faktom naukowym oraz tysiącom wyleczonych pacjentów.
Nie leczymy! Czekamy na szczepionkę…
Podawałem ten link wcześniej, ale bardzo proszę, aby każdy sprawdził sobie, jak wiele jest obecnie dobrze, często w wielokrotnie randomizowanych badaniach, przebadanych substancji, które nie tylko pomagają, ale po prostu LECZĄ chorych na Covid-19. Znamienne jest też to, jak bardzo mogą różnić się wyniki badań oficjalnych, od tych, które prowadzone są niezależnie od rządowych organów, a przecież w większości przypadków mówimy o preparatach tanich, niechronionych już patentami, na których koncerny farmaceutyczne nie mogą zrobić dużego biznesu… Czy nic nam to nie mówi?
W Polsce tylko jeden lekarz, doktor Włodzimierz Bodnar, wyleczył osobiście blisko 3000 pacjentów, a jego zespół z pewnością znacznie więcej, gdyż przychodnia jest duża (ponad 60 osób personelu) i pracuje na pełnych obrotach od 10-ej, nawet do 24-ej… A jednak dopiero kilka tygodni temu udało się uruchomić badania kliniczne, które powinny się zacząć 9 miesięcy wstecz. Idę o zakład, że wyniki okażą się „niejednoznaczne”. Dlaczego? Ponieważ w przeciwnym wypadku, Rząd powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, a osoby z MZ, które opóźniały procedury, przed sądami powszechnymi. Łatwo byłoby dowieść, że w wyniku zaniechań dopuszczono do śmierci tysięcy osób, które mogłyby przecież otrzymywać preparat w szpitalach i w leczeniu domowym. W rzeczywistości i tak mogły i POWINNY NA WŁASNĄ PROŚBĘ mieć możliwość terapii, nawet gdyby uznano ją za eksperymentalną, choć przypomnę, że akurat w przypadku amantadyny (bo o niej mowa), mamy do czynienia z lekiem znanym, gruntownie przebadanym i stosowanym także w terapii grypy typu „A”. Czemu więc wycofywano preparat z aptek i rzucano kłody pod nogi nie tylko samemu doktorowi Bodnarowi, ale wszystkim lekarzom, którzy chcieliby spróbować leczyć w ten sposób? Proszę sobie odpowiedzieć na to pytanie…
Chętnie obiecujemy, że kogoś zabijemy
Zatem leczymy objawowo. Kto się uratował, ten wygrał. Reszta przegrała? No, nie, nie! Nic z tych rzeczy. Kilka grup zawodowych ma się całkiem nieźle. Jeżeli ktoś jest w niezłym zdrowiu i do tego zarabia od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie, zwłaszcza w czasie, gdy wielu nie może zarabiać wcale, bo władza zamknęła im dostęp do biznesu nie dając nic w zamian, można powiedzieć, że są też wygrani, prawda?
Tymczasem, oficjalna odpowiedź, której udzieliło Ministerstwo Zdrowia na pytanie Stowarzyszenia Stop NOP, w każdym normalnym kraju byłaby po prostu szokująca, ale nie u nas! Okazuje się, że w Polsce ŻADEN z funkcjonariuszy tub propagandowych, zwanych dla zmylenia przeciwnika, dziennikarzami, nawet nie zechciał się nad tym dokumentem pochylić. A przecież skoro po szczepieniach przeciwko Covid-19 zachorowało prawie 38.000 zaszczepionych osób, z czego 1670 zmarło, to oznacza, że śmiertelność wyniosła w grupie chorujących 4,4% !!! Podczas, kiedy, nawet przy wszystkich machlojach i oszustwach związanych z raportowaniem zachorowań i zgonów na Covid-19, procent śmierci w tej grupie zarażonych nie przekracza 2,3%, a w skali świata, w rzeczywistości, według badań zespołu profesora Johna Ioannidisa ze Stanford University, jest jeszcze znacznie niższy. Czyli mamy nagle od 2 nawet do ponad 3 razy więcej ofiar „szczepionek”, niż zgonów w wyniku samej choroby, bez szczepień! „Brawo TY!” – można by zadedykować znaną reklamę panu Adamowi N., albo Mateuszowi M. Dowód poniżej:
Tekst jest „sztukowany”, ponieważ całość jest dość długa i byłaby nieczytelna, dlatego pozwoliłem sobie wybrać najistotniejsze fragmenty, ale można ją zobaczyć i pobrać kopię bezpośrednio ze strony Stowarzyszenia STOP NOP. A jakie były te „trudne pytania”, na które nie znaleziono odpowiedzi?
Cóż, wyników zgonów do 4 tygodni po przyjęciu preparatów nie podano. Bardzo ciekawe, prawda? Wszak „szczepienia” trwają już ponad 4 miesiące! Czyżby naprawdę MZ nie znało ich wyniku?!
Okruchy okrutnej prawdy
Nawet, gdyby te dane znalazły się w odpowiedzi, to i tak będą stanowiły jedynie ułamek prawdy, ponieważ sami producenci zapewniają, że NIE ZNAJĄ, AŻ DO CZASU UKOŃCZENIA BADAŃ, odległych skutków tego eksperymentu medycznego, więc zgonów zapewne będzie o wiele więcej, o innych NOP-ach nie wspominając. Jakby tego było mało, trzeba powiedzieć sobie szczerze, że skoro statystyki śmierci w wyniku Covid-19, prowadzono dotąd w taki, a nie inny, sposób, o czym mówił wielokrotnie m.in. Grzegorz Płaczek, ale też lekarze – doktor Zbigniew Hałat, czy dr Anna Martynowska i Piotr Rubas (żeby wymienić tylko kilku medyków), przytaczając sytuacje ze szpitali, gdzie pacjentów ewidentnie zmarłych z innych przyczyn, klasyfikowano, jako „ofiary śmiercionośnego wirusa”, należy przypuszczać, że obecnie podawane dane są mocno (czytaj: WIELOKROTNIE) zaniżone. Pamiętamy, że czy to z testem, czy bez testu, (co zresztą zasugerowała WHO tworząc dwa nowe numery dla covidowych zgonów, w tym także możliwość kwalifikacji takich śmierci, „jeśli wykonanie testu było utrudnione, albo wynik nie był jednoznaczny”), pojawił się nagle wysyp ofiar z tak zwanymi „chorobami współistniejącymi”. W ten sposób, zamiast mówić, że ktoś zmarł na nowotwór, na zawał, czy zginął w wypadku samochodowym, a miał jednocześnie pozytywny wynik testu (dodajmy, że do 28 dni przed zgonem), wpisywano go po prostu, bez żenady, do statystyki ofiar „najstraszniejszego wirusa w historii ludzkości”. Teraz nie da się wykonać w całości operacji odwrotnej, ponieważ zawożeni po „szczepieniach” przez karetki „zaantidotumowani” pacjenci, mają również robione tzw. „szybkie testy”, więc masowo trafiają na oddziały covidowe. No i wówczas dość trudno napisać, że pacjent jednak zmarł na coś innego… Pecunia non olet, jak mówi łacińska sentencja Wespazjana. Tak to działało i nadal działa.
Mordowanie trwa w najlepsze…
Ale przyjmijmy uprzejmie, że te wszystkie statystyki są w jak najlepszym porządku. Co to oznacza? Ano, że przy 10 mln zaszczepionych Polaków, mamy mniej niż 0,2 promila zmarłych z powodu szczepionek. Ktoś powie, że niecałe 1700 osób, więc nie ma o czym mówić… Naprawdę? Może warto zapytać te rodziny, osierocone dzieci? Co roku ginie na polskich drogach mniej niż 3.000 osób. Czy gdyby zginęło w ciągu czterech miesięcy ponad pięć razy więcej ludzi, czyli w skali roku, być może nawet 15 razy więcej, czy też nikt by tego nie zauważył? W takim razie weźmy oficjalne wskaźniki śmierci w wyniku niepożądanych odczynów poszczepiennych z lat 2014-2016. Ile ich było łącznie? Czy ktoś odgadnie? No, to uwaga! RAZEM BYŁO ICH … 5! Słownie: pięć! Przez 3 lata? Jak to możliwe? Polecam przeczytać w cytowanym miejscu także odpowiedź GUS… Ręce i nogi się uginają. Oczywiście, to jest bzdura, która wynika z braku zgłaszania przez lekarzy NOP-ów, oraz łamania przez Polskę dyrektywy unijnej, która NAKAZUJE wdrożenie możliwości zgłaszania takich odczynów przez rodziny pacjentów. W rzeczywistości, jak się szacuje, w tym czasie zmarło z „nieznanych przyczyn” około 200 dzieci, z czego większość prawdopodobnie w wyniku SIDS, czyli tzw. „nagłej śmierci łóżeczkowej”.
Nawet gdyby ofiar szczepionek było w tych latach kilkakrotnie więcej, to ich liczba i tak w ciągu dekady z pewnością nie przekroczyła tysiąca. A tutaj? Zwróćmy uwagę, że 4,4% zgonów w grupie osób, które zachorowały po szczepieniu na Covid-19 i zostały przetestowane, to tylko część zmarłych, bo przecież nie robiono testów wszystkim nieboszczykom, a wiele osób, zwłaszcza starszych, umiera po „szczepionce” po prostu w domu! Jeśli ktoś zszedł z tego świata nagle, a nie miał akurat w otoczeniu nikogo, kto by wezwał na czas pogotowie, a lekarz nie zgłosił faktu wystąpienia NOP do statystyki (pomijam, że nie wszystkie są przyjmowane), po prostu nie ma żadnego śladu… Dodajmy jeszcze te rodziny, które zrobiły wiele, aby jakikolwiek potencjalny ślad się przypadkiem nie pojawił, ponieważ namawiając krewnego na tę „szczepionkę”, czuły się odpowiedzialne, za to, co się stało i zwykły wstyd nie pozwolił im stanąć w prawdzie. Być może odkryjemy rzeczywistą liczbę ofiar dopiero za kilka lat, albo nie poznamy jej wcale. Jednak już dziś widać, że na naszych oczach rozgrywa się dramat wielu chorych i ich bliskich, ale też często, całkowicie zdrowych i sprawnych osób, które wpadły na pomysł, że jednak się „zaszczepią”, a to żeby wyjechać na wakacje, a to, żeby nikt nie czepiał się w pracy, a to dla świętego spokoju… No i mają… Wieczny odpoczynek w pakiecie turystycznym, razem z rządowym bonem, który zaraz straci ważność.
#SzczepSięNiePanikuj
Znacie ten hasztag? Jak na ironię można go zobaczyć też pod opisem przypadku pani Elżbiety opisanego dokładnie w tekście „Pacjentka zmarła 12 godzin po szczepieniu preparatem AstraZeneca”
Ale, co tam! Najważniejsze, że „szczepionka powoduje łagodniejszy przebieg choroby”. Właśnie to oglądamy. Choroba nie męczy zaszczepionych długo, bo umierają wcześniej, a przecież producenci nie opisywali na czym dokładnie będzie polegało „łagodzenie przebiegu Covid-19”. Teraz już wiemy, więc może ktoś się przed zastrzykiem zastanowi… No, ale najpierw musiałby chcieć zapoznać się z faktami, a one nie są nagłaśniane przez oficjalne media.
Mordowanie trwa w najlepsze nie tylko u nas, zresztą. Przerażające jest zestawienie na podstawie oficjalnych, dodajmy BARDZO MOCNO zaniżonych danych CDC, o czym można posłuchać także w analizie na tej stronie.
Mamy już w USA po 4 miesiącach „szczepień” liczbę zgonów o blisko 300 wyższą, niż przez poprzednich ponad 15 lat! Czy ktoś się zechce obudzić? Na razie wciąż nie widać chętnych. Za to kolejki po „życiodajny” zastrzyk, ustawiają się coraz dłuższe… Co można zrobić z ludźmi, którzy wolą wierzyć mordercom, niż oficjalnym statystykom? Widocznie muszą iść na rzeź. Tak działa selekcja naturalna, a znana z prawa rzymskiego maksyma Volenti non fit iniuria , czyli Chcącemu nie dzieje się krzywda, wciąż jest aktualna. Wcale nie kpię, gdyż nie ośmieliłbym się żartować sobie z tragedii. Trzeba się modlić, bo co innego można zrobić, jeśli edukacja zawodzi? Wolność polega wszak właśnie na tym, że każdy może podjąć suwerenną decyzję. Dlatego ubolewam, że dla wielu jest to wybór niezwykle trudny. Z jednej strony są naciski, jak choćby na polskich żołnierzy, którym buduje się w jednostkach osobne korytarze oddzielone parawanami, aby oddzielić szczepionych od tych „gorszych”, opornych, zaś z drugiej strony brak obiektywnej, przetestowanej w praktyce, wiedzy. Jak w takiej sytuacji prawidłowo oszacować ryzyko? Ci, którzy nieco głębiej zanurzyli się w temat, mają świadomość, że szczepienia potrzebne są tylko koncernom farmaceutycznym oraz dość szerokiej bandzie sprzedajnych polityków i „ekspertów”, która z nimi współpracuje. Natomiast z całą pewnością, jak już pisałem ODPORNOŚCI KUPIĆ SIĘ NIE DA! Na podanej wyżej stronie, wprawdzie w wersji angielskiej, ale są translatory, więc każdy bez trudu przeczyta, można znaleźć opisy poszczególnych niepożądanych odczynów poszczepiennych u konkretnych osób, czasem nawet ze zdjęciami tych, którzy zakończyli życie w wyniku tego morderczego eksperymentu na ludziach. Dla zainteresowanych, pokazano karty wpisów VAERS, które w pewnym sensie, są często swego rodzaju „kartą zgonu”, gdzie znajdziemy dość szczegółowy opis medyczny tego, co się przydarzyło chętnym na „nowe dobrodziejstwo”. Także oficjalny stan skutków zniszczenia, przepraszam, „wyszczepienia” Europejczyków, podany na dzień 24 kwietnia przez EudraVigilance, który zamieszczam poniżej, może budzić grozę, choć dane są tylko odpryskiem rzeczywistych:
Oczywiście, przerażonych rychłą wizją śmierci z powodu koronawirusa, nic i nikt nie przekona, że w imię ochrony, dodajmy, nawet nie iluzorycznej, bo matematycznie w rzeczywistości nie przekraczającej 1%, są w stanie zaryzykować ciężkie, czasem już nieuleczalne, schorzenia, a nawet zgon w ciągu kilku, czy kilkunastu dni od wstrzyknięcia preparatu. Większość ofiar w Polsce (994 osoby), według cytowanego wyżej pisma MZ, nie przeżyła 14 dni od momentu „zaszczepienia”. Czy decydując się na zastrzyk masz świadomość, że być może właśnie skróciłeś sobie życie do dwóch tygodni, albo do 12 godzin? Ktoś powie, że nawet łyknięcie zwykłej aspiryny, czy tabletki od bólu głowy, ma szansę skończyć się tragicznie. To prawda. Co więcej, znam kilka osób, które niejedno szczepienie przeżyły i mówią, że nic im nie jest. Świetnie! Jeżeli to ma być kryterium skuteczności „szczepionki”, bo pacjent nie umarł i czuje się nieźle… Bardzo proszę! Tylko niech nikt nie próbuje ani mnie, ani zwłaszcza sobie, wmawiać, że jest obecnie chroniony przed wirusem Sars-Cov-2, ponieważ, po pierwsze, tego koronawirusa, na który miałaby zadziałać „szczepionka” już od dawna nie ma, jako że wciąż mutuje, po drugie, NIE ISTNIEJĄ dotąd ŻADNE dowody, o czym wspominała zresztą WHO, czy i jak długo miałaby działać taka ochrona. Po trzecie, wreszcie, jest w wirusologii dość mocno ugruntowana wiedza, że wirusy przeziębieniowe nie dają odporności. Mówił o tym rok temu, np. wtym wywiadzie, doktor Stefano Montanari. Stąd już sam pomysł, że da się wyprodukować skuteczną szczepionkę na koronawirusa, jest szalenie naiwny. To trochę tak, jakbyśmy chcieli stworzyć szczepionkę na katar. Pół biedy, jeśli ktoś próbuje to zrobić przy pomocy atenuowanego wirusa, jak w przypadku preparatów szczepionkowych na grypę. Wprawdzie po przyjęciu specyfiku pacjent powinien się przez kilkanaście tygodni chronić, co często podają sami producenci tych szczepionek, bo jest jasne, że obniżają one ogólną odporność organizmu (nawet do 6 miesięcy), jednak ponieważ w Polsce szczepi się niecałe 6% populacji, to zgodnie z cytowaną wyżej zasadą, ogólnie krzywdy wielkiej nie ma… Niestety, w przypadku preparatów przeciwko Covid-19, albo, jak popularnie i co widać w kontekście praktycznym, bardzo słusznie, mówi się „na covid”, próbujemy wyszczepić wszystkich! Do tego, nie mamy do czynienia z żadną szczepionką, ale z substancjami, których rzeczywiste działanie nie zostało zbadane. Opisałem dość dokładnie aż 15 kłamstw, które Rząd ujął w „10 powodów – dlaczego warto się zaszczepić”. Ulotka, na którą wydano ponad 5 mln złotych, dotarła do większości gospodarstw domowych. Cezary Pazura dał swoją twarz, a akcja zdeterminowanych celebrytów plus codzienne młotkowanie wystraszonych ludzi przez liczne telewizje, gdzie WSZYSTKIE tematy inne, niż dotyczące „szczepień” stały się zaledwie tłem, dała oczekiwany rezultat. Efekty właśnie widzimy…
Skala ludobójstwa wciąż ciemną liczbą
Mógłbym cynicznie powiedzieć, że „nie interesują mnie inne kraje”, ale to nieprawda. Jestem przerażony zasięgiem tego ludobójstwa, które w dodatku ma wiele poziomów. Widzimy to zwłaszcza w takich miejscach, jak Polska, gdzie służba zdrowia, przemianowana obecnie na zupełnie inną służbę, przestała pomagać leczyć, a zamiast tego bierze udział w procederze mordowania obywateli na niespotykaną w historii skalę. Wiemy to już Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ, z publikowanych, oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia, które bardzo dobrze analizowali, czy to Grzegorz Płaczek, czy Paweł Klimczewski, że zabito w Polsce dotąd co najmniej 100 tysięcy ludzi, zamykając im dostęp do leczenia i szybkiej pomocy medycznej w nagłych wypadkach. Do tego należy doliczyć ofiary „szczepionek”, które idą w tysiące, bo te 1670 do połowy kwietnia, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Co mówił nam Minister Niedzielski oraz nasz Premier „Pinokio”? Szczepimy w pierwszej kolejności medyków, żeby zapewnić im bezpieczeństwo oraz otworzyć służbę zdrowia, a w następnej kolejności, osoby z grupy najwyższego ryzyka, czyli 75-85 lat, potem oczywiście roczniki coraz młodsze. W takim razie nasuwa się bardzo proste pytanie. Skoro tak, to jest absolutnie pewne, że przy skutecznej szczepionce, po 4 miesiącach intensywnych „szczepień”, gdzie już za chwilę dobijemy do 13 mln zaantidotumowanych „szczęśliwców”, powinniśmy mieć bardzo wyraźny spadek zachorowań i zgonów na Covid-19 w tych właśnie grupach, prawda? W takim razie spójrzmy na wyniki, które zebrał od MZ Grzegorz Płaczek i pokazał je w linkowanym powyżej programie.:
Pierwsza niespodzianka? Blisko ośmiokrotny wzrost liczby zgonów wśród „zaszczepionych” medyków! Jak to nazwać? Może ktoś podpowie, jeśli nie jest to zbrodnia, to co to jest? Przecież lekarzom nie zostawiono wyboru. Owszem, teoretycznie tak, ale doskonale wiemy z jakimi naciskami się spotykają. Ponadto wielu z nich NAPRAWDĘ wierzy w te „szczepionki”, ponieważ zaufali (indoktrynowani przez całe lata), dogmatowi, że szczepienia zbawiły świat. Niestety, nie zbawiły, o czym już pisałem, podając liczne fakty. Teraz można jeszcze zobaczyć 4 nowe badania, w tym 3 opublikowane w 2020 roku, które staną się kanwą, mam nadzieję, jednego z najgłośniejszych procesów w historii medycyny. Zobaczcie ten krótki film, odpowiadający na pytanie „Czy szczepionki czynią nas zdrowszymi?”. To dygresja, ale idźmy dalej. Spójrzmy, jak wygląda sytuacja w grupie seniorów:
Dane są do połowy kwietnia, bo nowszych MZ jeszcze nie podało. Widać jednak dość wyraźnie, że liczba zgonów rośnie niemal skokowo, w tym zwłaszcza wśród chorych na Covid-19, którzy przecież w dużej części zostali „wyszczepieni”! No, właśnie… Dokładnie tak samo, albo podobnie, wygląda to w innych krajach. Pisałem o Izraelu, gdzie po szczepieniach liczba zgonów, na przykład wśród młodych ludzi, wzrosła 260 razy! Optymista mógłby powiedzieć, że u nas jest i tak „lajtowo”, ale prawdę poznamy dopiero za jakiś czas. Faktem jest, że rzeczywista liczba śmierci po przyjęciu „antidotum” oraz bardzo poważnych NOP-ów, stanowi ciemną liczbę z powodów, które już tu przedstawiałem. Dokąd sądownie ktoś nie zmusi w końcu bandytów, zwanych pieszczotliwie „parlamentarzystami”, aby wdrożyli prawo unijne tam, gdzie akurat, zupełnie wyjątkowo, może służyć ludziom, dotąd nie będziemy mieli nawet zalążka pełnego obrazu w tym zakresie. To, że rodziny nie mogą zgłaszać niepożądanych odczynów poszczepiennych, jest wyjątkowym skandalem. Z kolei, fakt, że lekarzom się nie chce, albo się boją nalotów sanepidu, albo z innych przyczyn mają to w nosie, jest wysoce naganny etycznie (eufemizm). Pociągnięcie medyków do odpowiedzialności karnej przez krewnych, czy nawet przyjaciół pacjentów (jeśli nie mają rodziny) poszkodowanych szczepionkami i preparatami genetycznymi, mogłoby tę sytuację również zmienić. Groźba pozbawienia wolności i wysokich kar finansowych położona na szali, gdzie z drugiej strony leżałby „święty spokój” od ewentualnego nękania przez sanepid i lobbystów koncernów farmaceutycznych, mogłaby się okazać wystarczająca. Pytanie tylko, jak wymusić wdrożenie tych procedur? Może postawienie morderców pod pręgierzem opinii publicznej byłoby niezłym początkiem? Skąd jednak wziąć media głównego nurtu, które zechcą zająć się tematem? Nie wiadomo… A może po prostu zacząć od mówienia prawdy? Choćby o tym, jaka jest rzeczywista przeżywalność chorych na Covid-19 w grupach wiekowych…
To już nie jest przecież żadną tajemnicą. Czemu nie publikuje się w Polsce takich danych? To oczywiste, ponieważ NIKT z potrafiących czytać ze zrozumieniem, raczej chyba by się jednak nie „zaszczepił”. Jeżeli chcesz poznać tegoroczną strukturę zgonów na Covid-19 w naszym kraju, proszę bardzo:
Można przy okazji zorientować się, jaki mają sens zamiary bandytów, którzy rozpoczęli właśnie „podchody”, aby zacząć wstrzykiwać te substancje również nastolatkom, a potem dzieciom…
Żeby przyszło otrzeźwienie, polecam gorąco zapoznać się z cytowanym wyżej tekstem o przypadku pani Elżbiety, a potem wejść na tę stronę i mniej więcej od ¼, aż do końca, zobaczyć zdjęcia (i ewentualnie poczytać relacje) o wielu ofiarach, często osobach bardzo młodych, które zdecydowały się przyjąć jeden z czterech polecanych preparatów. Statystyki nie oddają dramatu prawdziwych ludzi, dlatego zawsze lepiej przez chwilę pomyśleć, czy aby na pewno potrzebuję podjąć aż takie ryzyko, aby uzyskać ten dodatkowy procent „ochrony”? Może to coś da, kto wie?
Czytaj również felietony: Szczepionkowa schizofrenia, Maseczki z kluczykiem?, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Norka odarta ze złudzeń, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Maseczki groźne dla życia, Mordowanie w imię bezpieczeństwa, Zatrzymać to szaleństwo! Wydłubane miliardy, Szczepionki zabijają w ciszy, Zaklinacze rzeczywistości i Astra od Zenka, Zaszczep się i zostań bohaterem, Rosyjska ruletka, Polska mutacja koronawirusa, Kolejna teoria spiskowa, Najlepsza szczepionka przeciw Covid-19, Milczenie owiec? To nie jest szczepionka, Śmierci, których nie było, A jednak się kręci