
Miało być tym razem o Idze Świątek, która dokonała w Rzymie rzeczy niezwykłej, nie po raz pierwszy zresztą, chociaż, z całym szacunkiem dla paryskiego Wielkiego Szlema, tam nie straciła nawet seta, a tutaj mieliśmy wszystko. Obronę kilku piłek setowych w meczu z Madison Keys i meczowych z Barborą Krejcikową, a potem wygrane w ćwierćfinale i półfinale w odstępie niespełna trzech godzin z szóstą i trzydziestą piątą rakietą świata, aby w decydującym meczu oddać zaledwie trzynaście piłek kolejnej Czeszce, Karolinie Pliskowej. Odprawiona „na rowerze” (6:0, 6:0) ósma w rankingu, była „jedynka” tour-u WTA, wyglądała przy Polce, jak juniorka, a cały „spektakl” – (to chyba nie najlepsza nazwa), trwał nieco ponad trzy kwadranse. Faktem jest, że w 2013 roku podobnej sztuki dokonała w Sydney Agnieszka Radwańska, wygrywając w takim samym stosunku z Dominiką Cibulkową, tyle że nieco niższa była ranga turnieju, a Słowaczka nigdy nie prowadziła w stawce najwyżej notowanych tenisistek. Kibice i dziennikarze na Foro Italico przecierali oczy ze zdumienia, bo to był jednak koncert gry naszej utalentowanej tenisistki, choć nieco szkoda, że w bardzo jednostronnym pojedynku. Nie sądzę, żeby ktoś postawił na taki wynik. Pewnie wygraną dałoby się porównać do kwoty jaką wywiozła z Rzymu Iga (178 tyś euro), tylko trzeba by wcześniej trochę zainwestować, czego raczej nikt przy zdrowych zmysłach by nie zrobił. Teraz kolej na Paryż. Niech się boją! Chociaż zapewne sukces na miarę oczekiwań łatwo nie przyjdzie, jako że z grona kilkunastu faworytek, obrończyni tytułu z ubiegłego roku przesunęła się zdecydowanie do pierwszej czwórki, a może i dwójki pań, które eksperci wytypują do gry w finale. Będzie więc walczyć pod silną presją już od pierwszego meczu. Na szczęście, prócz nagrody finansowej, otrzymała w Rzymie 900 punktów do rankingu, w którym zanotowała awans o 6 miejsc (jest już 9-ta), zatem na początku ma szansę wylosować nieco mniej wymagające rywalki, a w razie nieszczęścia, nie odleci „w przepaść” i utrzyma się niemal na pewno w pierwszej dwudziestce. To prawdopodobne, zwłaszcza, że do października (kiedy nastąpi weryfikacja tegorocznych, bronionych punktów), będzie jeszcze sporo czasu, aby pozycję poprawić.
Nie tylko profesorowie odlatują…
No, ale dziś nie o tenisie, lecz (niestety) znów trzeba „powrócić do naszych baranów”, jak mawiają Francuzi, co nawet obecnie wydaje się znacznie bardziej adekwatne niż kiedykolwiek. Oto bowiem mamy co chwila wysyp wypowiedzi naukowców inteligentnych inaczej. A to, co ostatnio zaproponował profesor Miłosz Parczewski przeszło najśmielsze oczekiwania kabareciarzy, którzy raczej nie wymyśliliby podobnego „skeczu”. Do śmiechu może być nam mniej, kiedy zobaczymy, że nasz „wybitny naukowiec zamordysta” jest na liście płac koncernu farmaceutycznego Janssen, producenta słynnej już (z tego, że jest wyrzucana przez kolejne kraje do śmieci oraz, że zabiła sporo osób), substancji Johnson&Johnson, która rzekomo ma zabezpieczać biorców przed Covid-19. Oj, tam, oj, tam! Przecież chciał służyć dobrej sprawie, a że tak pechowo wybrał… Jednak to, co wygaduje, woła o pomstę do nieba! Chyba, że był pod wpływem jakiejś… „szczepionki”.
Niektórzy politycy i dziennikarze żyją w alternatywnym świecie wirtualnym i, albo uwierzyli do tego stopnia we własną propagandę, że przestali przyjmować do swej świadomości jakiekolwiek nowe fakty, albo są już tak kontrolowani, że nie wolno im nawet logicznie myśleć. Proszę obejrzeć choćby kilkuminutowy fragment rozmowy, od tego miejsca. To już nie jest nawet śmieszne. To jest żałosne! Czy pan poseł Andrzej Sośnierz przestał rozmawiać z synem? Panie Dobromirze, może Pan powie ojcu, jaka jest prawda? No, chyba, że Konfederacja też ma w nosie oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia. A przecież to, co pokazał kilka dni temu Grzegorz Płaczek na swoim kanale w tym wystąpieniu od 19 minuty, to m.in. pismo z 8 kwietnia br., gdzie MZ w ramach obywatelskiego dostępu do informacji publicznej podaje, że do 2 kwietnia po drugiej dawce szczepionki przeciwko Covid-19 zmarły 172 osoby (do 14 dni od otrzymania II dawki), a w takim samym czasie po pierwszej dawce 822 osoby, zaś powyżej 14 dni po II dawce – 99 osób. Jak łatwo policzyć, łącznie daje to 1093 zgony! Pani dziennikarka mówi, że nie słyszała, żeby ktoś na świecie umarł po szczepieniu, a rozmówca jej wtóruje. Ostatecznie są skłonni zgodzić się na jedną, bądź dwie ofiary (nie wiadomo, czy w skali globu, czy naszego kraju). No, żeż… Nie będę ukrywał, że kiedy słucham czegoś takiego, cisną mi się na usta różne brzydkie wyrazy. Nawet nie chodzi o to, że ktoś tak ewidentnie mija się z prawdą, ale TO JEST JAWNA DEZINFORMACJA! Biorą w niej udział, uprzejmie zakładam, że nieświadomie, aktywny poseł na sejm oraz osoba, która cieszy się zaufaniem kilku milionów ludzi oglądających tę stację! Na kim ciąży podstawowy obowiązek podawania prawdy, jeśli nie na dziennikarzach? Jak zatem można robić coś takiego i patrzeć spokojnie w lustro? No, chyba, że to jednak lenistwo i głupota, co jest dość marnym usprawiedliwieniem i sądy raczej nie wezmą go pod uwagę. Przypomnę tylko, że pan Andrzej Sośnierz jest byłym ministrem zdrowia! Obecny pan Adam N., nominalnie – również, a w praktyce, bywa co najwyżej ministrem „pandemii”, albo Ministrem Śmierci, bo to chyba w obecnej sytuacji bardziej adekwatna nazwa.
Intensywność zabijania wzrasta
Kiedy poznałem dane przedstawione przez Grzegorza Płaczka, uświadomiłem sobie, że to szczepionkowe szaleństwo może występować w skali znacznie szerszej! Otóż, jak pamiętacie, (a jeśli nie, to proszę rzucić okiem, gdyż jest tam sporo ważnych informacji) w moim wpisie „Nie szczep się! Panikuj!”, przytoczyłem pismo z MZ, które dotarło do Stowarzyszenia STOP NOP. Datowane jest… 9 kwietnia 2021, czyli zawarte w nim dane nie mogły być nowsze. Tylko, że jeśli na dzień 2 kwietnia ofiar szczepień było 1093, a tydzień później już 1670, to znaczy, że… Nawet trudno o ty myśleć, ale przecież to czysta matematyka, prawda? Chyba, że ktoś w ministerstwie się pomylił. Tylko kto i kiedy? Jest jeszcze jedna, nie mniej przerażająca, ewentualność. Mianowicie, że KTOŚ PODAJE NIEPRAWDZIWE DANE ŚWIADOMIE! Ale to nie koniec! Moje przypuszczenia potwierdziły się, o zgrozo właśnie dziś, kiedy przeczytałem kolejny dokument z Ministerstwa (nie piszę „Zdrowia”, bo to już by była jakaś parodia!) Proszę spojrzeć, jak to wyglądało na dzień 11 maja 2021. Zmarło do tego momentu 3500 „zaszczepionych”, z czego 3000 po pierwszej dawce:

To oznacza, że tygodniowo umiera w każdej grupie zaszczepionych przeciwko Covid-19 ponad 457 osób! Słownie: CZTERYSTA PIĘĆDZIESIĄT SIEDEM! Co tydzień! Tak wygląda „łagodniejszy przebieg choroby po przyjęciu „szczepionki”. Jeżeli nawet odejmiemy weekendy, to przemnożenie tej liczby przez 17 (pełne tygodnie podawania „antidotum”), otrzymamy przybliżoną sumę zgonów. Oczywiście, kiedy sięgniemy do rozmów z Justyną Sochą, które można znaleźć na profilach telewizji wRealu24, przekonamy się „nausznie”, że te wszystkie liczby są zaniżone co najmniej kilka razy, o czym także pisałem wcześniej. Potwierdza to także wyliczenie autora tekstu na stronie kontrowersje.net, który słusznie zwrócił uwagę, że w piśmie odniesiono się do liczby „szczepień” niższej o 50% w stosunku do informacji podawanych mediom! Stowarzyszenie przygotowuje właśnie aplikację na telefon, która pozwoli zgłaszać NOP-y wszystkim, tak jak się to zwykle odbywa w cywilizowanych krajach. Dla wielu osób będzie to spore udogodnienie, ale z pewnością i tak większość miłośników szczepień tę możliwość zignoruje, albo jeszcze wyśmieje. Ciekawe, czy będzie im do śmiechu, kiedy nie zgłoszą niepożądanego odczynu poszczepiennego (własnego, albo kogoś z rodziny), a potem firma ubezpieczeniowa pokaże im figę. Nad „słynnym funduszem kompensacyjnym” prace nadal trwają, a kiedy się skończą, proponowane w projekcie sumy być może (patrząc z optymizmem) wystarczą na kilka miesięcy leczenia. Co dalej? A jeśli zostaną osierocone dzieci? Kto weźmie je na utrzymanie? Pan Adam N.? A może Pan Mateusz M.?
To nie jedyny kłopot, wszak liczba zaantidotumowanych wciąż rośnie. Wprawdzie coraz wolniej, bo ponad 1/3 Polaków eksperymentom medycznym poddawać się nie zamierza, ale zgłoszeń mogą być dziesiątki tysięcy. W jaki sposób będzie można pomóc tym ludziom, jeśli już dziś służba zdrowia jest organizacyjnie i personalnie w stanie opłakanym? Chyba, że jednak zadziałają rozwiązania radykalne. Oficjalnie mamy co najmniej 457 „poeksperymentalnych” zgonów tygodniowo, a w rzeczywistości pewnie pomiędzy 700 a 1000! „Nie, no to przecież niemożliwe!” – powiedziałaby zapewne pani Biedrzycka – dziennikarka Super Expressu. A niby czemu nie? Przecież wciąż widzimy w statystykach wysoką liczbę śmierci „covidowych”, a pacjenci trafiając po „szczepieniu” z pozytywnym testem na oddział zakaźny, kiedy wyzioną ducha, a rodzina nie domaga się sekcji zwłok, w jaki sposób są tam klasyfikowani? Jako ofiary preparatu? NIC Z TYCH RZECZY! Większość Polaków nie ma pojęcia, co się dzieje w rzeczywistości w placówkach, zwanych dla zmylenia przeciwnika, „szpitalami”, a dramaty nie wynikają, bynajmniej, wyłącznie z faktu zakażenia koronawirusem… Wspominałem o tym w tekście „Mordowanie w imię bezpieczeństwa”. Rozmawiam z rodzinami pacjentów i słyszę relacje, od których włosy stają dęba. Jeżeli „weseli sanitariusze” szarpią starszego człowieka i wyrywają mu niemal rękę ze stawu, ponieważ „chcieli poprawić choremu pozycję, bo się zsunął z poduszki”, a ordynator w szpitalu tymczasowym, bez cienia żenady, mówi rodzinie tego samego pacjenta, że trzeba go (po 7 tygodniach!) przewieźć na pulmonologię, bo oni tutaj się na płucach nie znają (sic!), czymże to wszystko jest, jeśli nie planową eksterminacją? Przecież, to nie żadne wyjątki, ale REGUŁA! Widać, że jest jednak coś, na czym znają się doskonale. Proszę przeczytać tę informację, która pokazuje skalę tego dziadostwa. W placówkach, których koszty funkcjonowania w skali kraju z pewnością dawno już przekroczyły miliard złotych, jako że samo ich „przygotowanie” (cudzysłów nie przypadkowy, bo właśnie widzimy, jak to wygląda w praktyce) oraz najem obiektów, często kompletnie „od czapy”, vide Stadion Narodowy, pochłonęły setki milionów, nie leczy się pacjentów! Leczenie „objawowe”, podczas gdy istnieją skuteczne i sprawdzone terapie, przyjęte choćby u naszych południowych sąsiadów, to nic innego, jak wyrafinowane i okrutne morderstwo. Oczywiście, jak powiedział pewien lekarz: „Jeżeli pacjent chce żyć, medycyna jest bezsilna”, więc wielu chorych wychodzi z tych rzeźni i to wcale nie nogami do przodu, bo mieli na tyle silny organizm, że udało się nie tylko pokonać wirusa, ale cały ten zbrodniczy system. Dodajmy, o czym pisałem wielokrotnie, że w tym samym czasie, kiedy w niepotrzebnych, przepalających bez sensu pieniądze podatnika, placówkach biegają „kosmici”, którzy (być może) mają czasem nawet rzeczywiście chęć kogoś wyleczyć, a nie tylko wykonać skok na kasę, istnieją też przychodnie (jak ta w Przemyślu), gdzie się pacjentów BADA i LECZY NAPRAWDĘ! Bez strojów ufoludka, ze stetoskopem, lekami i całym personelem oddanym do FAKTYCZNEJ dyspozycji pacjenta. Nikt nie umiera, a koszty leczenia nie przekraczają 300 zł na osobę (licząc w tym prywatne wizyty). Nie trzeba być żadnym wizjonerem, czy dysponować super inteligencją, aby zrozumieć, że to JEDYNY skuteczny sposób walki z mniemaną „pandemią”. Nie jest nim z pewnością lockdown, zmiażdżony w licznych już badaniach, o których można przeczytać na stronie doktora Piotra Witczaka. Zamknięcie szpitali, czy noszenie szmat na twarzy, jako substytutu „ochrony” nikomu nie pomoże, ale za to bardzo zaszkodzi, o czym także dowiemy się z ponad 100 badań na cytowanej stronie, czy choćby z tego filmu. Niestety, mało ludzi to jakkolwiek interesuje. Ciekawe, czy zbiorą się, aby bronić jednego z niewielu sprawiedliwych, który na przekór wszystkim postanowił ludzi LECZYĆ, ale w Polsce to jest, jak widać czyn zabroniony, bo do pana doktora Włodzimierza Bodnara właśnie dobiera się Izba Lekarska.
Mimo wszystkich bezsensownych akcji mandatowych i karania za „niemanie maseczki”, niektórzy twierdzili, że w Niemczech zapanował większy zamordyzm niż w naszym kraju, a zblatowane z rządem media nie mówią już od dawna niewygodnej prawdy. Otóż, okazuje się, że są wyjątki. Właśnie dziennik Die Welt podał oficjalną liczbę zgonów po modnych w tym sezonie preparatach. Nie dowiemy się pewnie dość długo, na ile dane są prawdziwe, ale 2.707 ofiar, to również sporo, prawda?

Oczywiście, to nie są najświeższe informacje, gdyż w ciągu kolejnych tygodni, liczba znacznie się zmieniła. Dodajmy do tego „tylko” te 3.500 zmarłych z naszego kraju, a zobaczymy, jak bardzo zakłamana jest statystyka EudraVigilance! Wmawianie ludziom, że w związku z „zaszczepieniem” przeniosło się do lepszego świata „zaledwie” niecałe 10.600 osób jest, moim zdaniem, jedynie pobożnym życzeniem i korzystaniem z faktu, że nikt głośno tych liczb nie podważa. Do czasu! Spójrzmy na informację z bazy EMA:

To by oznaczało, że ponad 58% wszystkich europejskich zgonów zdarzyło się w Polsce i w Niemczech, co, nawet biorąc pod uwagę dość dużą populację naszych krajów, nie może być prawdą! Doliczmy jeszcze (wg stanu na 21 kwietnia) Wielką Brytanię. To także dane z pewnością zaniżone, ale spójrzmy:

Załóżmy, że to wszystko prawda i pozostałe 32% zmarłych po przyjęciu „nieszkodliwych” substancji przypada na resztę krajów Europy. Czy to nadal nikogo nie przeraża?! Nikt nie krzyczy?! Jeśli słyszymy, że szczepienia przeciwko świńskiej grypie zatrzymano w USA z powodu mniej niż 30 zgonów, a teraz mamy tam już ponad 4 tysiące ofiar, to co się stało z normalnymi, wrażliwymi ludźmi, pracującymi w instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli?
Jasne! Łatwo czynić zarzuty Amerykanom, a co z naszymi, rodzimymi bandytami? Czemu nikt ich dotąd nie powstrzymał? Czy przyzwoitość ma się wyrażać w milczeniu? Czy poprawność polityczna na tyle zdegenerowała świat, że narzuca sobie kolejne tabu? Niestety, ze smutkiem przychodzi mi skonstatować, że to możliwe. Jeżeli pracownica rejestracji W PRYWATNEJ PRZYCHODNI, próbuje przekonać pacjenta, który mówi jej, oczekując na wizytę u kardiologa, że ma problem z oddychaniem, aby nałożył na twarz jakąś szmatę, a sama siedzi w masce z filtrem, wypuszczając na zewnątrz „swoje wirusy”… Jeśli po kilkunastominutowej rozmowie wciąż chce szykanować klienta i poleca współpracownicy, aby ta wymusiła na nim założenie maski do badania EKG (sic!), to gdzie my żyjemy? Do chorego, który zgłosił pod numer 112, że nie może oddychać, dławi go silny ból zamostkowy wysłana zostaje karetka i co robi „ratownik medyczny” po wejściu do domu pacjenta? Nie domyślacie się? Oczywiście, pyta go, gdzie ma maseczkę i prosi, żeby natychmiast ją założył! To znaczy, że gdyby pacjent był nieprzytomny, zapewne założyłby mu ją sam! Rozumiecie co tutaj się stało?! Do jakiego stopnia doszła znieczulica i bezmyślność? Co zrobiła z ludźmi, często bardzo inteligentnymi, roczna tresura? Jak niewiele potrzeba, żeby rzucili się do gardła każdemu, kto wyłamuje się ze stada? Dlaczego? Ponieważ próbuje samodzielnie myśleć, zdobywać wiedzę i ma argumenty? Tego już za wiele! Przecież w telewizji powiedzieli coś innego. No, a jeśli powtórzyli to samo na wszystkich znanych kanałach, to oczywiście MUSI BYĆ PRAWDA! Innej nie ma.
Doświadczyłem na własnej skórze, jak bardzo gorzkie i prawdziwe jest stwierdzenie Marka Twaina: „Łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali oszukani.” Nie działają ŻADNE rozsądne, prawne, czy naukowe argumenty. NIC! Ale, podobno kropla drąży skałę, dlatego staram się wykorzystać ten swój zakątek Internetu. Być może choć kilka osób zmieni zdanie, a nawet jeżeli tylko jedna, też było warto! Tymczasem jednak ludzie wolą słuchać m.in. TYCH NIEZALEŻNYCH EKSPERTÓW:
Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych:
Prof. dr hab. Robert Flisiak – prezes | konsultacje i fundusze na badania od AbbVie, Gilead, Merck i Roche |
Prof. dr hab. Małgorzata Pawłowska – wiceprezes | konsultacje od AbbVie, Gilead, Merck, and Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, Gilead, and Roche |
Prof. dr hab. Krzysztof Tomasiewicz – wiceprezes | konsultacje od AbbVie, Alfa Wasserman, BMS, Gilead, Janssen, Merck, and Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck, and Roche |
Prof. dr hab. Michał Garlicki | konsultacje od AbbVie, Bristol‐Myers Squibb, Gilead, GlaxoSmithKline, Janssen, Roche, Sanofi Pasteur oraz fundusze na badania od Amgen, Janssen, and Pfizer |
Prof. dr hab. Waldemar Halota | wykłady sponsorowane od Roche, Janssen, MSD, AbbVie and Gilead; konsultacje od AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck, Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, Gilead, and Roche |
Prof. dr hab. Anna Piekarska | konsultacje od AbbVie, Gilead, Merck i Roche |
Prof. dr hab. Krzysztof Simon | konsultacje i wykłady sponsorowane od AbbVie, Gilead i Merck, konsultacje od Alfa‐Wassermann, Novartis, Lilly, and Bayer oraz fundusze na badania od AbbVie, Allergan, Bayer, EISAI, Gilead, Intercept oraz Pfizer |
Dr hab. Jerzy Jaroszewicz | konsultacje od AbbVie, Gilead, and Roche and jest rzecznikiem dla AbbVie, Alfasigma, MSD, Gilead i PRO.MED.CS |
Dr hab. Dorota Zarębska-Michaluk | konsultacje i wykłady sponsorowane od AbbVie, Gilead, and Merck |
Dr hab. Dorota Kozielewicz | wykłady sponsorowane od Roche i Janssen |
Dr med. Agnieszka Czauż-Andrzejuk | fundusze na badania od AbbVie oraz Merck |
Dr med. Alicja Kalinowska | granty od Novartis i wykłady sponsorowane i konsultacje od Biogen, Bayer, Novartis, Roche, Merck, Teva, CSL Behring, Shire oraz Sanofi-Genzyme |
Wypada tylko pogratulować wyboru i „niezależności” myślenia…
Idą po dzieci!
Nic się nie klei, a statystyki zgonów kompletnie nie korespondują z decyzjami rządu, o czym mówi także, pokazując trudne do zakwestionowania dane MZ, wspomniany już wielokrotnie Grzegorz Płaczek. Wykonuje niesamowitą pracę „dręcząc” instytucje rządowe trudnymi pytaniami, a w zasadzie, pytania są podstawowe, natomiast gorzej z odpowiedziami. Niektórych nie doczekał się od miesięcy, np. „Ile zapłacono Cezaremu Pazurze za promocję akcji szczepień?” Czasem pisma przychodzą z wyjaśnieniem kwestii, których nie było w pytaniu, albo MZ informuje, że „jeszcze” nie ma wszystkich danych itd. Mimo to, większość zagadnień po przeczytaniu oficjalnej odpowiedzi, po prostu komentuje się sama, zgodnie z nazwą kanału pana Grzegorza. To jest potrzebne, a nawet niezbędne! Zawsze pozostaje szansa, że któryś z dziennikarzy głównego nurtu w końcu nie wytrzyma, jak kilkakrotnie redaktor Maciej Pawlicki i napisze „prowokacyjny tekst”. Cudzysłów nieprzypadkowy, bo przecież KAŻDY artykuł, który idzie pod prąd rządowej narracji „Szczep się, szczep, bo to najlepsze, co możesz zrobić”, jest natychmiast określany jako szuria, płaskoziemstwo i foliarstwo. Bez próby merytorycznej odpowiedzi, ma się rozumieć. Wszak z wariatami się nie dyskutuje. Nawet, jeśli należą do nich najczęściej cytowani naukowcy świata, jak choćby profesor John Ioannidis ze Stanforda. Zauważcie, że ten mechanizm znany jest przecież od dawna! Spróbuj coś powiedzieć na temat szczepień w ogóle. Kwestionujesz? Musisz być szalony. Wiadomo, że szczepionki uratowały świat. A gdzie są twarde dowody w postaci randomizowanych badań porównawczych? Ale po co! Wiadomo, że uratowały i koniec dyskusji! Pisałem o tym tutaj. Dla miłośników szczepienia dzieci mam dwie złe informacje. Pierwsza dotyczy badań, które jednak udało się przeprowadzić. Nie, nie! To nie koncerny farmaceutyczne były zleceniodawcą, ani FDA, czy CDC. Może i lepiej. Trwało to nieco dłużej, ale badania są trzy, a nawet cztery (bo jedno nieco starsze). Wspominałem już o tym, ale przypominam, bo krótki film „Czy szczepionki czynią nas zdrowszymi?” po prostu obejrzeć TRZEBA! Druga informacja jest znacznie gorsza. Właśnie idą po Twoje dziecko!
Miałem nadzieję, że to będzie, paradoksalnie, bardzo dobra wiadomość. Dlaczego? Ponieważ sądziłem, że tego już rodzice nie wytrzymają, dzięki czemu dojdzie do przebudzenia szybciej. Wygląda jednak, że się pomyliłem… Na cytowanej stronie znalazł się taki sondaż.:

Grupa nie jest (na szczęście) specjalnie reprezentatywna, bo na takiej próbie można udowodnić wszystko, nawet, że podobna liczba rodziców zdecydowałaby się swoje dziecko sprzedać, ale gdyby to była jednak prawda? Cóż, zidiocenie ma chyba jakieś granice. A może się mylę? W każdym razie, pod żadnym pozorem nie wierzcie, że to tylko takie gadanie, ponieważ pan dr Grzegorz Cessak (dobrze zapamiętajmy sobie to nazwisko), prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, nie żartuje i chce „szczepić” już w wakacje! W tym samym tekście przeczytamy o bardzo wysokiej skuteczności (u młodzieży 12-17 lat) „szczepionki” Moderna. Co oznaczają takie, wyssane z brudnego „laboratoryjnego” palca, liczby, sugerujące, jakoby preparaty dawały 95- 96% ochrony, bardzo dobrze podsumował w tekście opublikowanym w British Medical Journal – Peter Doshi. Pozwolę sobie zacytować za The Defender:
„Bezwzględne ryzyko, oznacza po prostu „prawdopodobieństwo wystąpienia wyniku”. Ryzyko względne „porównuje ryzyko zdarzenia zdrowotnego… w jednej grupie z ryzykiem w innej grupie”.
Pfizer zakumunikował FDA, że u ośmiu (z około 22 000) ochotników w jego grupie zaszczepionej rozwinęły się przypadki zachorowań na COVID-19, potwierdzone testami PCR, w porównaniu z 162 z 22 000 ochotników w grupie placebo. Moderna odnotowała podobny rozrzut – pięć z 15 000 w grupie zaszczepionej w porównaniu z 90 z 15 000 w grupie placebo.
Jeśli ktoś policzy, to wyniki badań klinicznych firmy Pfizer pokazały, że: „Zmniejszenie ryzyka w wartościach bezwzględnych wyniosło tylko 0,7%, z już bardzo niskiego ryzyka 0,74% [w grupie placebo] do minimalnego ryzyka 0,04% [ w grupie szczepionek]. ” (Dzielenie 0,7 – różnicy pomiędzy dwiema grupami – przez 0,74 to matematyczne obliczenie, które dało reklamowaną „95% skuteczną” liczbę).
Chociaż 8 w porównaniu do 162 przypadków COVID potwierdzonych metodą PCR w badaniu Pfizera może wydawać się zwykłemu czytelnikowi dużą różnicą, Peter Doshi zwrócił uwagę opinii publicznej na fakt, że firma Pfizer wypaczyła swoją analizę, wykluczając ponad 3400 osób z potwierdzonymi objawami COVID, lecz z negatywnym testem PCR – (osoby dzieliły się prawie równo na grupy zaszczepione i placebo).
Jak napisał Doshi w The BMJ: „Przy 20 razy większej liczbie podejrzanych niż potwierdzonych przypadków, tej kategorii chorób nie można zignorować tylko dlatego, że nie było pozytywnego wyniku testu PCR. W istocie zrozumienie tego faktu staje się jeszcze pilniejsze ”.
Doshi zauważył, że uwzględnienie zarówno podejrzanych, jak i potwierdzonych przypadków, zmniejszyłoby 95% ryzyko względne do 19%.”
Od początku mówiłem, że nie trzeba być profesorem matematyki, aby szybko policzyć, że BEZ ŻADNYCH SZCZEPIEŃ, mam na zakażenie szansę 50%, ponieważ albo się zakażę, albo nie. Abym zachorował objawowo, musiałbym znaleźć się w grupie maksimum 20% osób (wirusolodzy twierdzą, że w rzeczywistości od 5 do 15%, ale załóżmy bezpieczny margines), u których rozwinie się choroba. Zatem mam 10% szans (20% z 50-ciu), że będę chory, ale przecież hospitalizacja dotyczy maksymalnie kilku procent spośród tych, którzy mieli objawy. Dobrze! Przyjmijmy, że to nawet 10%. Ile to jest 10% z 10? No, właśnie! Czyli matematycznie, mam 1%, ale niech nawet będzie 2% szans, że będę musiał się kurować pod czujnym okiem specjalisty, nie wspominając już o jeszcze co najmniej 10-krotnie niższym ryzyku zgonu. Czy taka konstatacja uzasadnia pozwolenie komuś, aby mi wstrzyknął nieznaną substancję, która może spowodować, z dużo wyższym prawdopodobieństwem, co najmniej lekki NOP, który wyłączy mnie z życia na kilka do kilkunastu dni, a w wielu przypadkach może przyprawić o znacznie gorsze powikłania, ze zgonem włącznie? To już każdy musi sobie rozważyć sam. Grzegorz Płaczek podał (na podstawie danych MZ) strukturę zgonów w Polsce wg wieku na dzień 15.05.2021:

Proszę mi powiedzieć, czy jeśli dotychczas, przez 13 miesięcy, zmarło w naszym kraju 7 osób w wieku od 1 do 17 lat (z czego 5 z chorobami współistniejącymi), to istnieje JAKIKOLWIEK LOGICZNY POWÓD, aby podawać te niebezpieczne preparaty, zwane „szczepionkami”, naszym dzieciom?
Owszem, jest! Kasa dla koncernów farmaceutycznych oraz uzależnienie od procedury medycznej, którą potem będzie można powtarzać bez końca. O to chodzi! Groźba jest realna. Potwierdza to Szef KPRM:

Nie zgódźmy się na to, bez względu na presję, zachęty i przymus! NIGDY! To szaleństwo, które dla wielu skończy się tak, jak dla nastolatków z USA wymienionych m.in. w opisanym tutaj raporcie VAERS. Ktoś powie: „ale przecież w Stanach wstrzyknięto antidotum już ponad 600.000 dzieciom, więc nawet jeśli zmarło kilkanaście, nie ma problemu”. Czy aby na pewno, chcesz zaryzykować, że w tej grupie nie znajdzie się właśnie Twoje?
Jeśli chcecie zobaczyć, co się stało po szczepieniach w większości krajów, zwłaszcza tam, gdzie wyszczepiono znaczną część populacji, warto poświęcić 5 minut i 20 sekund, bo tyle trwa ten film.
Jak to wygląda w Indiach, gdzie podobno pojawiła się groźna mutacja, dobrze pokazuje poniższy wykres z zaznaczonymi punktami, kiedy zaczęto stosować lek – iwermektynę oraz antidotumowanie:

Cytat z Twittera, który przypadł mi do gustu:
„Są osoby, wiele osób, które dzięki szczepieniu nie zachorowały na CV19 do końca życia. Inna sprawa, że to życie po szczepieniu trwało już tylko kilkanaście godzin lub dni…” (Reminderka)
Warto przemyśleć, czy potrzebujemy aż tak intensywnej „ochrony” oraz czy jest choćby cień powodu, dla którego potrzebowałyby jej nasze dzieci?
Czytaj również felietony: Szczepionkowe wakacje z QR kodem, Szczepionkowa schizofrenia, Maseczki z kluczykiem?, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Norka odarta ze złudzeń, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Nie szczep się! Panikuj! Maseczki groźne dla życia, Mordowanie w imię bezpieczeństwa, Zatrzymać to szaleństwo!, Szczepionki zabijają w ciszy, Zaklinacze rzeczywistości i Astra od Zenka, Zaszczep się i zostań bohaterem, Rosyjska ruletka, Polska mutacja koronawirusa, Kolejna teoria spiskowa, Najlepsza szczepionka przeciw Covid-19, Milczenie owiec? To nie jest szczepionka, Śmierci, których nie było, A jednak się kręci