Walka o jej życie toczyła się bez rozgłosu. Zaszczepili się razem z mężem. Chciała to zrobić zwłaszcza ze względu na pracę i możliwy kontakt z dziećmi. Nigdy nie chorowała, można nawet powiedzieć, że była okazem zdrowia. Dwójka dzieci, różne plany związane z dawaniem radości najmłodszym, nie tylko w domu. Początek marca, feralny dzień, w którym po „szczepionce” AstraZeneca zaczęły się straszne bóle głowy, temperatura, podwójne widzenie itd. Mąż, w tym samym domu, położył się piętro niżej i miał nie tylko problem, żeby wejść na górę, do żony, ale przewracał się nawet idąc na czworaka do toalety. Jeśli to jest „normalne”, jak twierdzą niektórzy, bo przecież „coś po szczepieniu musi się dziać, żeby było wiadomo, że preparat działa”, to ja bardzo przepraszam… Niestety, ta historia potoczyła się fatalnie. Polecam ten, niezwykle poruszający, wywiad z matką nauczycielki z Kocka. Ktoś pewnie powie, że to epatowanie jakimś pojedynczym przypadkiem, w dodatku bez stuprocentowego potwierdzenia przyczyny śmierci i że przecież na 5 mln szczepień może się zdarzyć jakiś zgon.
Tu nie ma przypadku…
Tylko, jak już pisałem, nie są to wcale odosobnione „przypadki”. Utrata słuchu, czy paraliż twarzy, wobec tragedii osierocenia dwójki dzieci, stanowi niewielki problem, jednak niepożądanych odczynów poszczepiennych są tysiące, w tym wiele bardzo poważnych! Wciąż słyszymy, „szczep się!”, bo to da ci ochronę, tymczasem NIE MA NAWET CIENIA DOWODU, że te preparaty zmniejszyły choć odrobinę ryzyko zachorowania. Wręcz przeciwnie! Coraz więcej doniesień z różnych krajów (Niemcy, USA, Hiszpania, Izrael) mówi o czymś wręcz odwrotnym. Chorują ludzie zaszczepieni dwoma dawkami i przechodzą Covid-19 o wiele ciężej, niż większość osób nieszczepionych, a niektórzy po prostu umierają. Najgorsze jest jednak to, że ZARAŻAJĄ wokół innych, być może już wirusem, który zmutował, a sami tracą po szczepieniu odporność, co jest oczywistym faktem, znanym od lat! Mówi o tym nie tylko Geert Vanden Bossche, w cytowanym w ubiegłym tygodniu wywiadzie. Pisano o takim zagrożeniu w trakcie „pandemii” świńskiej grypy (która okazała się nie być żadną pandemią, ale zabito szczepionkami blisko 1500 osób). Link do oryginalnego artykułu z mediów kanadyjskich znajduje się tutaj. Cytat:
„W czterech badaniach kanadyjskich wzięło udział około 2000 osób, poinformowali CBC News przedstawiciele służby zdrowia. Naukowcy odkryli, że osoby, które w przeszłości otrzymały szczepionkę przeciw grypie sezonowej, częściej zachorowały na wirusa H1N1.”
Powtórka nastąpiła 6 lat później. Wówczas można było przeczytać:
„Dr Danuta Skowroński i jej koledzy przeprowadzili latem pięć kolejnych badań, które wykazały ten sam efekt u ludzi i fretek, które są uważane za najlepszy zwierzęcy model grypy. „To było wyjątkowe odkrycie w wyjątkowym kontekście dramatycznie niedopasowanej szczepionki do nowego wirusa pandemii grypy” – powiedziała. To, co pierwotnie nazywano „kanadyjskim problemem” wyższego ryzyka zachorowania na pandemię grypy wśród osób, które otrzymały szczepionki przeciw grypie sezonowej rok wcześniej, zaobserwowano od tego czasu w innych krajach. (Spencer Platt / Getty)”
Cały tekst artykułu z 2015 roku znajdziesz na tej stronie. Brzmi znajomo? A przecież, od tego czasu wiemy znacznie więcej! Dlaczego nikt nie chce słuchać biologów i genetyków z olbrzymim doświadczeniem, jak prof. John P.A. Ioannidis z Uniwersytetu Stanforda (jeden z dziesięciu najczęściej cytowanych naukowców naszego globu), prof. Sucharit Bhakdi, czy dr Judy Mikovits, albo prof. Roman Zieliński, lub prof. Kornelia Polok, jeśli wolimy zostać wśród krajowych ekspertów? Wiecie czemu? To bardzo proste… Nie udałoby się wówczas sprzedać miliardów ampułek „antidotum”. Taką akcję należy wykonać równolegle, najlepiej od razu w skali świata. Dlaczego? Ponieważ TYLKO WÓWCZAS, nie da się porównać rezultatów z miejsc, gdzie szczepionki nie było wcale, z całą resztą „wyszczepionych”. To właśnie na tym, między innymi, opiera się szczepionkowy dogmat i to w odniesieniu do wszystkich szczepień. Ten powód przyświeca nadal koncernom farmaceutycznym na poszczególnych rynkach, gdzie wciskają swoje preparaty dzieciom. Nie ma ŻADNYCH badań randomizowanych, w których można by było po latach porównać populacje dzieci szczepionych i nieszczepionych. W dodatku, uniemożliwiane są analizy na mniejszych grupach, gdyż nie podaje się czystego placebo, ale z adiuwantem… Czy ktoś słyszał, że dzieci nieszczepione mogą być okazami zdrowia? Nie? To proszę sprawdzić!
W przypadku obecnej sytuacji, problem staje się wielopoziomowy, gdyż nie znamy jeszcze odległych skutków działania preparatów serwowanych, jako szczepionki. Jednocześnie łamane są zasady wirusologii obowiązujące dotychczas w nauce akademickiej. Jeden z nich mówi, że NIE SZCZEPIMY w środku epidemii! Zatem, jeśli faktycznie przyjmiemy, że wirus jest wciąż „w natarciu”, takie działanie jest przeciw skuteczne, a ryzyko wyprodukowania groźnego mutanta oraz rozsiewu choroby, zwiększone wielokrotnie. Czy ONI o tym nie wiedzą? A może właśnie… Nie, no, przestań! Kolejna teoria spiskowa, prawda? Pytanie brzmi: w takim razie, dlaczego to robią? Ktoś ma logiczne wyjaśnienie? Mało tego! Czemu robią to w środku badań?!
Złotówka czy Korona?
Wciąż jest silna grupa „białych fartuchowców”, która zrobi wszystko, żeby „pandemia” się nie skończyła NIGDY. Powód? Ponieważ zarabiają kilkukrotnie więcej bez konieczności dodatkowych prac w spółdzielniach, pogotowiu itd. Kontrargument, że przecież są właśnie „na pierwszej linii frontu”, więc komu, jak nie im się należą odpowiednie pieniądze? To ja pytam, czy te wszystkie panie w kasach Lidla, Biedronki i innych marketów są na jakiejś innej linii? Z iloma osobami kontaktuje się przeciętny lekarz w szpitalu zakaźnym, a ile takich kontaktów ma przeciętny pracownik dyskontu? Pisałem o tym jesienią. Wówczas (lekko licząc) było to ponad 650 mln kontaktów. Nikt nie zachorował? Końskie zdrowie i rewelacyjna odporność pracownic akurat WYŁĄCZNIE w zachodnich sieciówkach? Naprawdę nikogo to nie dziwi?! Może należałoby zbadać taki „fenomen” i pobrać osocze krwi od tych pań, czy coś…?
Jakie jest rzeczywiste ryzyko zakażenia w miejscu, gdzie masz CODZIENNIE w sklepie kontakt z kilkuset osobami, a jakie, w placówce medycznej? No, ale przecież do szpitala trafiają tylko ludzie chorzy i w ciężkim stanie – zaprotestuje jakiś obrońca „uciśnionych medyków”. Czyżby? Przecież w szpitalach „polowych”, jak ten na Narodowym, przyjmowano wyłącznie lekkie przypadki PROGRAMOWO! Koincydencja? Co więcej, w sezonie grypowym, nie ma nic dziwnego, że schorowani ludzie trafiają z powikłaniami na oddziały szpitalne. Tyle, że dotąd, w latach poprzednich po pierwsze, zakażeń Z POWODU GRYPY było o 80% więcej, a po drugie, testy PCR, jak wiadomo można wyrzucić do kosza od razu, bo nie mają żadnej wartości diagnostycznej. Wiemy to na pewno, nie tylko z powodu potwierdzenia przez sądy w Portugalii, czy w Niemczech, ale ponieważ jest już coraz więcej osób właśnie ze zwykłą grypą, bez powikłań, którą przechodzili kilka razy w życiu, więc mogą to porównać, a posiadają wynik dodatni. Ba, nawet zdarzają się przypadki zwykłego przeziębienia, gdzie test pokazuje zakażenie. To są żarty z ludzi! Niestety, nakręcana medialnie spirala szaleństwa prowadzi znakomitą część chorych, zamiast do łóżka, pod punkty testowania. Stoją tam w wielogodzinnych kolejkach, co często kończy się zapaleniem płuc i pogorszeniem stanu zdrowia. Czy tak być musi? Czy w tej kwestii nasz „ulubiony syntezator mowy” – Adam N. coś zrobił? Wydał choćby jakiś okólnik, który umożliwiałby przesunięcie terminu diagnostyki, aby nie zabijać schorowanych ludzi? NIE! Co ma zrobić ktoś, kto się źle poczuł, odbył e-wizytę, podczas której nie da się przecież osłuchać pacjenta, za to zamiast zwolnienia otrzymał SKIEROWANIE i KOD NA TEST PCR?! Jeżeli nie stawi się w pracy, zostanie zwolniony dyscyplinarnie. Czy w tej sytuacji można w ogóle mówić o konstytucyjnym prawie do „ochrony zdrowia”?
No, ale przecież pacjenci umierają! Dzisiaj ponad 500 osób, to przypadek? – będzie nadal argumentował zacietrzewiony covidianin. Ależ skąd! Tutaj nie ma nawet cienia przypadku. Od samego początku… Owszem, wiele osób umiera, ponieważ z chorobami współistniejącymi nie mają szans na leczenie czegokolwiek. Dokładnie tak, gdyż Covid-19 jest „leczony” OBJAWOWO, o czym pisałem wielokrotnie, a więc nie próbuje się ratować ludzi podając znane w Polsce i na świecie sprawdzone na tysiącach pacjentów z pozytywnym skutkiem leki, ale czeka, czy przypadkiem nie będzie lepiej… Mówią o tym sami chorzy, którzy często są przerażeni poziomem tych „terapii”. A, żeby nie było lepiej, zadbał właśnie SYSTEM, dla zmylenia przeciwnika nazywany (o zgrozo!) „służbą zdrowia”. Na początek, przewietrzymy chorych w kolejce do testu, żeby się „nie wymknęli”, a na koniec, wprowadzimy ich w stan sedacji i założymy respirator… Brawo!
Grupy zawodowe zainteresowane, by ta sytuacja trwała jak najdłużej zapewne same nie zrezygnują. Jeżeli pracownicy sanepidu mają 75% dodatku do pensji, jak można spodziewać się, że zarekomendują Ministrowi Zdrowia zakończenie epidemii? A na czyj wniosek MZ może tę paranoję zamknąć? Zgadnijcie? No, no… Ciepło, cieplej, gorąco! Dokładnie tak! Oczywiście, większość doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to nieetyczne, a w wielu przypadkach można by pewnie przypisać niektórym działaniom kwalifikacje wprost z kodeksu karnego, bo wyczerpują dyspozycje wielu paragrafów. No i co z tego? Klauzula „dobrego samarytanina” gwarantuje bezkarność. Tak sądzą. Mam nadzieję, że się przeliczą. Korono-złotówki są niczym biblijne srebrniki. Tyle, że na razie zamiast Judaszów wieszają się przedsiębiorcy.
Przypominam sobie, obecnie coraz częściej, słynną aferę „łowców skór”. Niech mnie ktoś przekona, że obecna, nie będzie uznana w przyszłości za tysiąckrotnie większą…
Można zadać pytanie, czy zdarzyła się kiedykolwiek w historii świata taka epidemia, czy pandemia, w której trzeba było zmuszać ludzi do tego, żeby się chronili przed zakażeniem, nosili maski, albo przestali korzystać z „uciech” typu zjedzenie obiadu na mieście? Słyszeliście o takiej „pandemii”?
Minister kłamie – dane mówią prawdę!
Wystarczy spojrzeć na kilka zestawień opracowanych przez Grzegorza Płaczka, na podstawie oficjalnych liczb pochodzących z Ministerstwa Zdrowia. Zachęcam do obejrzenia obu części tej rozmowy (cz.1 i cz.2) Można się nieźle zdziwić, a nawet spaść z krzesła. W każdym razie ja, znając wcześniejsze grafy, byłem zszokowany. Słyszymy przecież, że jest tragedia. Trzecia fala przyspiesza i za chwilę na ulicach będą leżały trupy, bo miejsca w szpitalach się kończą, respiratory również. Tak? Zatem proszę spojrzeć najpierw, tradycyjnie, na tabelę.:
I co my tu widzimy w kolejnych tygodniach, aż do 11 marca? Za jaką liczbę zgonów odpowiada Covid-19? O ile oczywiście potwierdzono by te fakty sekcjami zwłok, a nawet tego nie ma, choćby w nikłym procencie, ale załóżmy uprzejmie, że chociaż w tym MZ nie kłamie. Cóż to? Nie udało się dotąd „dobić” nawet do 5%?! A co z resztą pacjentów? Czy musieli umrzeć? Owszem! Skazano ich na śmierć. Niektórych, na wyjątkowo okrutną śmierć, ponieważ uniemożliwiono, albo przerwano terapie antynowotworowe, nie wpuszczono z zawałem, zatorem, czy udarem do szpitala (bo brak testu) itd…
Zostało to opisane już dość dokładnie, nie tylko przeze mnie. NIC SIĘ NIE ZMIENIA! Kolejni ludzie umierają, a jak powiedział latem ubiegłego roku prof. Cezary Szczylik, wybitny polski onkolog, tylko z powodu braku diagnostyki, odejdzie przedwcześnie z tego świata kilkanaście tysięcy osób chorych na raka. Niemożliwe? Popatrzmy jeszcze na te dane:
Oczywiście, brakuje ostatnich dwóch tygodni, co nie zmienia faktu, że udział pacjentów we wszystkich zgonach, nawet liczonych z chorobami współistniejącymi, a więc ludzi, którzy zmarli „z covidem”, a nie „na covid”, jest w tym roku stały i zawiera się w przedziale 14-20%. Panie Ministrze, a co z resztą, przy nadwyżce plasującej nas na czołowym miejscu na świecie, biorąc pod uwagę przyrost liczby śmierci w stosunku do poprzednich pięciu lat?!
Ktoś powie, no, ale przecież w tym roku trzecia fala zabija straszne liczby chorych. Wystarczy posłuchać, jak bardzo wzrosła ilość zakażeń, więc to oczywiste, że tak dużo ludzi umiera. Naprawdę? To spójrzmy na wykres przedstawiający „korelację” zakażeń i zgonów równo przez ponad rok, od 5 marca 2020, do 18 marca 2021.
Cóż, nie przez przypadek słowo „korelacja” znalazło się w cudzysłowie, bo nawet idiota, (nikogo nie obrażając) zauważy brak jakiejkolwiek korelacji. Żeby było zabawniej, choć sprawa wcale taka nie jest, bo to gigantyczne oszustwo powinno stać się natychmiast przedmiotem śledztwa, przyjrzyjmy się, czy nastąpiła zmiana, gdy dołożymy jeszcze do Covid-19 choroby współistniejące?
Też nie? Zatem cóż takiego się wydarzyło? Ale idźmy dalej! Zapewne, jak tłumaczą niektórzy (w tym pan minister), ludzie się testują, ponieważ są chorzy, a coraz więcej z tych przetestowanych umiera…
Znów pudło? Nic takiego nie ma miejsca? Mhm… A jednak jest element, który bardzo mocno koresponduje z liczbą zakażeń. Pewnie już nikogo, kto tutaj zagląda, to nie zdziwi…
Prawda? Chociaż procent pozytywnych pozostaje ten sam (około 30%), z wyjątkiem jednego dnia, gdy było ich jeszcze mniej, to przy blisko 100 tyś. przetestowanych, udało się osiągnąć zakładany poziom 30 tysięcy zakażeń. Proste? Wręcz banalne! Wypada spytać tylko, jak to możliwe, że ludzie wciąż wierzą, że istnieje jakaś „trzecia fala”? Mało tego! Za chwilę gotowi się zgodzić, że oto nadeszła czwarta, jeszcze bardziej groźna.
No, ale przecież są pełne szpitale i słyszymy wciąż, że ktoś ze znajomych ciężko zachorował… Tak?! Warto zapytać, które szpitale, bo większość tych normalnych, nadal pracuje na ćwierć gwizdka? Czemu ktoś ciężko zachorował? Jaką miał szansę wcześniej zadbać o zdrowie? Czy może izolował się, albo chodził w szmacie na twarzy przez kilka godzin dziennie? I tak przez wiele miesięcy… Dr Lee Merritt wspomniała w cytowanym już wykładzie, jaki to miało skutek, który „wymknął” się z komunikatu o badaniach CDC już w lipcu 2020. Jeżeli ktoś dotąd myślał, że taki tryb życia może pozostać bezkarny, bardzo się mylił! Minął właśnie rok tej „zabawy” ze społeczeństwem. Przypomnij sobie ile razy słyszałeś od tzw. Ministra Zdrowia, albo jego „ekspertów”, że należy dbać o odporność i w jaki sposób to czynić? Mnie się nie udało uzyskać takiej porady. No, tak! Przecież minister nie jest lekarzem, więc on nie może… A reszta? Jaki ma dla Ciebie „lek na wirusa”? Szczep się! Szczep! Nie ważne, czy masz akurat grypę, nowotwór, alergię, czy chorobę wieńcową. Zaszczep się, bo to uratuje ci życie! No, to właśnie widzimy, jak „ratuje”, czy to w Izraelu, czy w USA.
Oj, tam, oj tam! Na miliony „szczepień”, to przecież całkiem „niezły” wynik. Zapytam inaczej. Czy wiedząc, że możesz być jedną z tych 35.000 osób, a nawet niechby tylko, ze 100.000, które w wyniku NOP umrą, albo będą się bardzo długo leczyć, być może do końca życia, lub co najmniej na wiele tygodni zostaną wyłączone z czynnego życia zawodowego, zdecydowałbyś się na ten eksperyment?
Co trzeba mieć w głowie, żeby mając ogólnie dostępną wiedzę o potencjalnej długości „ochrony” przez antidotum, nie umieć zestawić podstawowych faktów? Czy to tylko zwykłe lenistwo? Jeżeli wiesz, że nie znaleziono u nikogo przeciwciał powyżej 4,5 miesiąca od zachorowania (a szczepienie daje ochronę krótszą), zaś średnia wynosi 2,5 miesiąca, jaki sens ma podjęcie ryzyka, nawet gdyby było ono o połowę niższe? A przecież NIKT z tzw. „ekspertów” nie mówi o tym, że preparaty wstrzykiwane ludziom po 7-8 miesiącach od wystąpienia tego, konkretnego koronawirusa, który podobno mutuje, jak szalony, nie mają szans, nawet liczonych w promilach, aby kogokolwiek zabezpieczyć. Na kiedy wyznaczono terminy szczepień ludziom w średnim wieku? Chcesz się szczepić we wrześniu 2021, antidotum na chorobę z marca 2020 i uważasz, że to NORMALNE?! Tak? Zatem, może najpierw sprawdź, co powie psychiatra…
Wciśnij czerwony guzik i odetchnij…
Niestety, dokąd nie wyłączysz telewizora, będziesz miał w swej głowie oraz wokół siebie pandemię. Pandemię strachu! Lęku, który odbiera, jak widać, nie tylko zdolność kojarzenia podstawowych faktów, ale też empatię. Niszczy harmonię życia społecznego, rodzinnego, podstawowych form kontaktów międzyludzkich. Nie powinniśmy na to pozwolić! Podobnie, jak nie możemy milczeć, kiedy z powodu eksperymentu medycznego na gigantyczną skalę umierają kolejne osoby. Promocja „szczepień” odbywa się w zgiełku i sztucznie podsycanej euforii. Ofiary tej dezinformacyjnej pandemii umierają w ciszy. Tragedii jest coraz więcej, a odległe skutki dopiero nastąpią! Do kogo się zwrócisz, jeśli za trzy miesiące umrze ci mąż, żona, czy któryś z rodziców, jeśli przed przyjęciem antidotum byli okazami zdrowia, ale dopadł ich jakiś wirus, czy inna „tajemnicza choroba”, albo uaktywnił się nowotwór, choć wydawał się być wyleczony? Sądzisz, że ktoś przyjmie to jako niepożądany odczyn poszczepienny? Pomoże wychować osierocone dzieci i da na to środki?
Nie dajmy sobie zrobić do końca wody z mózgu! Zrzuć kaganiec i wróć do normalności. Tej starej, a nie proponowanej przez Premiera. Bez względu na wyznawany światopogląd, czy religię, w życiu nie chodzi o to, żeby przeżyć, ale żeby ŻYĆ!
Czytaj również felietony: Maseczki z kluczykiem?, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Norka odarta ze złudzeń, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Zaklinacze rzeczywistości i Astra od Zenka, Zaszczep się i zostań bohaterem, Rosyjska ruletka, Polska mutacja koronawirusa, Kolejna teoria spiskowa, Najlepsza szczepionka przeciw Covid-19, Eutanazja rozpoczęta! Niewolnictwo 2.0, Licencja na zabijanie, Milczenie owiec? To nie jest szczepionka, Zabijanie testem, Grypa umarła na Covid, Wielka GAFA i zamordyzm, Śmierci, których nie było, Totalna ściema, A jednak się kręci