Kiedy we wrześniu 2020 roku napisałem tekst „Wielka GAFA i zamordyzm”, pewnie wielu Czytelników uznało mnie za szura i płaskoziemcę. Teoria spiskowa? Choć w Chinach ćwiczą to od dawna, myśl że demokratyczne państwa mogłyby się wzorować na komunistycznych zamordystach kwitowana była zapewne wzruszeniem ramion. Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież referendum na temat dochodu gwarantowanego odbyło się w Szwajcarii już kilka lat temu. Jasne, że nie musiało mieć nic wspólnego z planami globalistów. W końcu, kto bogatemu zabroni? Tak chyba sądziła część „niewtajemniczonych” obywateli kraju znanego wszystkim przynajmniej z produkcji serów i scyzoryków. W końcu, skoro rząd stać na takie fanaberie, to można przynajmniej rozważyć ich sensowność. Tłumaczono to dbałością o mieszkańców, którym zawsze może się „nóżka powinąć”, bo ktoś akurat stracił pracę, albo potrzebuje nieco więcej pieniędzy, itd. Nawet bardziej zamożni nie musieliby z tego powodu wybrzydzać. Dodatkową kasę można odłożyć, czy przeznaczyć na jakiś ważny cel społeczny.
Banda Klausa jest konsekwentna
Niestety, zła wiadomość (a będą jeszcze gorsze) jest taka, że OD POCZĄTKU chodziło o to samo. Nie o żaden „gratis”, ale o pozbawienie ludzi własności i trzymanie ich na garnuszku państwa. Dodajmy jeszcze, że garnuszku przypiętym do władzy łańcuchem. Gorzej, niż w starej polskiej komedii, bo tam zadbano w ten sposób tylko o ginące nagminnie sztućce. Dochód gwarantowany, wbrew pozorom, wcale nie byłby aż tak bardzo pewny. Niby każdy powinien otrzymać, ale przecież NIE CAŁKIEM DARMO! Należy spełnić określone warunki, czyli wylegitymować się określoną liczbą punktów. Lubicie zbierać różne naklejki w promocjach organizowanych przez dyskonty? Potem jest szansa, że wymienią to na jakiegoś pluszaka, książkę, czy inny gadżet. Być może wkrótce taka „zabawa” będzie dostępna dla wszystkich. Tyle, że zostaniesz „poproszony” o różne „drobne przysługi” i dzięki temu uzyskasz nie tylko prawo do dochodu gwarantowanego, ale w nagrodę pozwolą Ci nawet pojechać do ciotki w Zielonej Górze, choć mieszkasz, dajmy na to, w Przemyślu, czy Białymstoku. Przy próbie zakupu biletu, albo tankowania auta, może się jednak okazać, że masz pecha. Zabrakło punktów kredytu społecznego i z wyprawy nici… W dalszym ciągu uważasz, że to teoria spiskowa? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Najpierw warto odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd się w ogóle wziął pomysł „przebadania”, całkiem rozsądnych na ogół Szwajcarów, na okoliczność wyrażenia zgody na wdrożenie takiego „dochodu”? Pierwsza myśl, która w tym kontekście się pojawia, to konstatacja, że przecież siedziba Światowego Forum Ekonomicznego znajduje się właśnie w Cologny, w kantonie Genewa, a sabaty, o przepraszam, konferencje tego „szacownego grona” mają zwykle miejsce w Davos. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. W każdym razie obywatele Szwajcarii powiedzieli – NIE! Czy uczynili to świadomie, wiedząc o co w tej pułapce chodzi? To już nieistotne. Rzecz jasna, nie powstrzymało to globalistycznych kanalii od prowadzenia kolejnych eksperymentów przybliżających ludzkość do dystopii, jakiej świat nie widział.
Wdrażanie Systemu?
Oto redakcja THE EXPOSÉ opublikowała interesujący tekst, w którym przedstawia, jak to wygląda w… Wielkiej Brytanii! Tak, tak! Nie w żadnym kraju trzeciego świata. Zaczęło się dość „niewinnie”. Powstała platforma wpływu na emisję CO2, o nazwie Cogo, która zapewnia aplikacje bankowości mobilnej (jak NatWest), aby informować użytkowników o śladzie węglowym (carbon footprint) i wpływać na ich decyzje i zachowania. Ciekawostką jest fakt, który mnie akurat zupełnie nie dziwi, że platforma współpracuje z komunistycznym zespołem profesor Susan Michie (członkini partii komunistycznej od 40 lat). To właśnie ona, wraz ze swoimi współpracownikami jest odpowiedzialna za covidową propagandę i liczne kłamstwa publikowane w trakcie „pandemii”, aby ludzie sami chętnie wyzbyli się wolności i swoich praw podstawowych. Zacytujmy fragment:
„Cogo to produkt do zarządzania śladem węglowym, który pomaga osobom fizycznym i firmom mierzyć, zmniejszać i kompensować ich wpływ na klimat. Ma potężny algorytm, który może obliczyć emisję dwutlenku węgla wszystkich transakcji na koncie.
Misją Cogi jest „wspieranie setek milionów osób i firm na całym świecie, aby były bardziej świadome wpływu ich wydatków na ludzi i planetę”.
Dzięki swym produktom aplikacji bankowych firmy i konsumenci mogą śledzić swoje indywidualne emisje dwutlenku węgla.
Coga współpracuje z wiodącymi bankami, aby przestawić swoich klientów na gospodarkę niskoemisyjną, w tym: Natwest, RBS, Coutts, Westpac, Commonwealth Bank, ING, Ulster Bank, TSB, Mastercard, Satander, The Cumberland, Kiwibank i OTP Bank.
Trackery śladu węglowego są wbudowane w aplikacje bankowe. Na przykład NatWest analizuje Twoje miesięczne transakcje i dopasowuje je do kategorii branżowych (sklep spożywczy, energia, transport). Ślad węglowy oblicza się następnie poprzez pomnożenie kwot transakcji przez współczynniki emisji.”
Podobną aplikację prezentuje szwedzka Svalna.
Po co to wszystko?
Pełna inwigilacja! Podniesiony do kwadratu Orwell się kłania. Nawet on nie przewidział chyba, że dystopia nie tylko stanie się rzeczywistością, ale znacznie przekroczy jakąkolwiek logiczną barierę. Wszak CO2 jest przecież gazem życia, bo bez dwutlenku węgla wyginą rośliny, które dostarczają nam tak niezbędnego tlenu, nie wspominając o innych funkcjach, bynajmniej nie tylko estetycznych. Każdy rozsądny człowiek chciałby jednak mieć możliwość pójścia do lasu. W końcu czasy kretynów zamykających parki, czy obszary leśne z powodu „pandemii” wydawały się okresem słusznie minionym, który można ewentualnie wspominać w kabaretowych skeczach. Nic z tego! Oto dorośli (jakby się mogło zdawać) ludzie, idą jak barany za głosem nieszczęśliwej nastolatki o mocno stonowanej urodzie, a jeszcze bardziej starannie ukrytej inteligencji. I co? Uchwalają, całkiem serio, że klimat będziemy chronić już nie tylko przez redukcję spalin, ale też ograniczenie puszczanych przez zwierzęta „bąków”. Szemrane towarzystwo zebrało się w Egipcie by prowadzić nikczemne knowania, zwane dla zmylenia przeciwnika „szczytem klimatycznym”, choć właściwsza nazwa to „szczyt kretynizmu”. Jak to możliwe, że NIKT nie wstał, żeby spytać, czy jest na sali lekarz? Fakt, że teraz słowo „lekarz”, a już nie daj Boże „profesor medycyny”, kojarzy się bardziej z mordowaniem ludzi, niż ich leczeniem, bo przecież niemal każda, a już na pewno co druga wypowiedź covidowego „dyżurnego eksperta” nadaje się na postępowanie prokuratorskie. Zła wiadomość jest taka, że to się nie zmieni jeszcze bardzo długo. O ile w ogóle będzie to kiedykolwiek możliwe, bez rozliczenia bandytów w białych fartuchach. Strach, zwłaszcza w starszych ludziach, pozostał tak silny, że często wolą zostać w domu, niż udać się do szpitala na niezbędny zabieg.
Nim przyjdzie okres rozliczeń, wróćmy jednak do omawiania rozwijającej się coraz szybciej dystopii, w której cała medycyna zmieni się nie do poznania. Model „leczenia” przez telefon zastąpi „badanie stanu zdrowia”, a w zasadzie „stałe monitorowanie” przy użyciu aplikacji mobilnej. Tyle tylko, że ze zdrowiem wspólnego to będzie miało niewiele, bo kompletnie nie o to chodzi. Przeciwnie! Ludzi mamy wciąż nadmiar, a wyeliminowanie tych najsłabszych oraz najmniej produktywnych, zajmie nieco czasu, co wywołuje silny ból głowy u Kill Billa i jemu podobnych. Tymczasem za chwilę Twój rząd, za pośrednictwem placówki bankowej, przekształconej w element kontrolny, powie Ci nie tylko co możesz, ale też czego nie powinieneś kupować i zaproponuje alternatywne rozwiązania. Dowiesz się bezpośrednio z aplikacji, że jeśli zmieniłbyś dietę, mógłbyś zaoszczędzić kilka kilogramów emisji CO2. Taka „obywatelska postawa” może przydać się całemu społeczeństwu i ochronie świata przed rychłą zagładą. Będzie opłacalna również dla Ciebie! Tak! Metoda kija i marchewki. Wprawdzie możesz dostać obuchem w łeb, kiedy zobaczysz odmowę sprzedaży biletu na koncert, pociąg, czy samolot, którym zamierzałeś właśnie polecieć na wakacje, lecz jest i szansa na nagrodę! Na przykład rabat w określonym sklepie. Przyjdziesz na zakupy do „Owada”, a tam już będzie czekał przy kasie „wypasiony” prezent. Oczywiście, o ile w międzyczasie nie narobisz jakiś piramidalnych głupot, na przykład kupując steki zamiast pudełka świerszczy. Zresztą, naturalne mięso będzie rarytasem i raczej w dyskontach już się go nie kupi. Poza tym, kogo stać na befsztyk za pół dochodu gwarantowanego?
Upadek teorii spiskowej
Ale jak to?! – zakrzyknie głośno przeciętny Polak – przecież to są jakieś teorie spiskowe! Czy jest coś złego w ułatwianiu obywatelom życia? Gdyby chodziło o rzeczywiste benefity z powodu zainstalowania w aparacie kolejnej apki, nie byłoby sprawy. Niestety, jest znacznie gorzej! Stali Czytelnicy z pewnością zwrócili uwagę (pisałem o tym między innymi tutaj), że cała hucpa pod nazwą Agenda ID2020 zmierza do unifikacji danych w jednym miejscu, a potem przekazanie ich „komu trzeba”, w tym również wybranym korporacjom. Oj, tam, oj tam! Google, czy Facebook, już od dawna mają nas w swoich bazach i to ze znacznie większą ilością profilowych informacji, niż moglibyśmy sobie to w ogóle wyobrazić. Nikt nie podaje przy okazji posługiwania się PESELEM, czy dowodem osobistym, swojego numeru buta, rozmiaru ubrań, czy preferencji urlopowych. Ale to już nie ma znaczenia, bo nie ukryjesz tego skoro założyłeś sobie konta w kilku sklepach, podzieliłeś się fotkami z wakacji, czy pochwaliłeś się na Instagramie jaką fajną „furą” jeździsz. Czego poszukujesz w sieci nie jest tajemnicą dla wyszukiwarek od bardzo dawna. Nawet jeżeli ograniczasz się do korzystania z trybu chronionego . ONI to od dawna wiedzą i nawet jeżeli (z przyczyn prawnych) nie trzymają wszystkich informacji w jednym miejscu, bez problemów mogą wykorzystać algorytmy, które w ciągu sekund połączą dane w całość przeczesując stosowne bazy.
A co z RODO? – spyta jakiś naiwniak mieszkający ostatnie dwa lata pod lodem. Ano, NIC! Skoro można było wprowadzić paszporty covidowe, to całym RODO można sobie wytapetować jakieś miejsce w domu. Najlepiej sprawdzi się w toalecie. Zawsze rezerwa papieru, choć może nienajlepszej jakości. Naprawdę wierzysz, że ktoś się jeszcze przejmuje takimi „bzdetami”? Oczywiście, będą Ci tłumaczyć z poważną miną, że tego wszystkiego należy przestrzegać i w ogóle, bo kara milion euro, itp… Napiszę o tym jeszcze nieco dalej. Tylko, że to są już wyłącznie teorie wyssane z brudnego palucha. Być może, jeżeli jakaś niewielka firma spróbowałaby w otwarty sposób posłużyć się cudzymi danymi, wpadłaby w kłopoty. Ale nie poważna korporacja! Zwłaszcza uczestnicząca w programie globalistów. Nadal nie wierzysz? To zastanów się i odpowiedz na pytanie, KOMU spadł włos z głowy za przekazywanie danych obywateli poprzez QR kody? Którzy przedsiębiorcy, nawet najmniejsi, jak sklepikarze, czy właściciele restauracji, ponieśli karę za żądanie okazania paszportu covidowego przy wejściu do lokalu? A przecież w skali świata było takich kontroli zapewne setki milionów, jeśli nie miliardy. Cały, choć mocno okrojony, ruch turystyczny zasadzał się przez wiele miesięcy właśnie na tym haniebnym procederze. I co? I NIC.
Czy CBDC stanie się przekleństwem?
W takim razie wracam do ulubionych „teorii spiskowych”. Pamiętasz, jak niektórzy się śmiali z płaskoziemców opowiadających o wdrażaniu jakiejś waluty cyfrowej, innej niż krypto? A już prawdopodobnie tarzali się po podłodze na wieść, że pieniądz narodowy w poszczególnych krajach zniknie. Rzecz jasna, chwalili pociągnięcia skandynawskie, wprowadzające transakcje bezgotówkowe nawet tam, gdzie wydawałoby się to niemożliwe (na rynku, czy pchlim targu na wsi). Niektórzy twierdzili jednak, że w Polsce to się nie przyjmie. Czyżby? W Szwecji stało się normą wdrażanie obrotu bezgotówkowego w każdym możliwym miejscu. Od ubiegłego roku nie dziwi to już nikogo. OK – powiesz, ale waluta cyfrowa, to byłoby przegięcie. Naprawdę? No, to popatrz.
Oto powyżej znajdują się propozycje cyfrowego Euro dla sprzedaży detalicznej. Zasady są bardzo proste:
- Będziesz mógł (mogła) wydać do 50 euro na transakcję.
- Maksymalny miesięczny limit wydatków wyniesie 1000 euro.
- Wykonasz maksymalnie 50 transakcji w miesiącu.
- Przechowasz co najwyżej 3000 euro.
- Dozwolone będą wydatki wyłącznie u sprzedawców zatwierdzonych przez rząd.
- CBDC (pieniądz cyfrowy) będzie posiadał swoją datę ważności.
- Pełna anonimowość, taka jak oferowana przy gotówce, nie wydaje się realną opcją.
To właśnie napisała w ostatnim punkcie i podpisała się pod całością, pani Christine Lagarde, Prezydent Banku Centralnego. Czy już jest Ci gorąco? Nie? A powinno być, choć temperatura na zewnątrz nie sprzyja.
Niektórych pewnie taka informacja nie rusza. W końcu to tylko jeszcze jedna waluta. Nic bardziej błędnego. To nie będzie żadna nowa forma krypto, jak Ethereum, czy Bitcoin, którą dodasz do posiadanych aktywów, ale waluta JEDYNA! Może nie na początku, bo pewnie nie uda się wdrożyć jej w tym samym momencie na całym świecie, więc cyfrowe euro będzie koegzystować z cyfrowym dolarem i kilkoma innymi cyfrowymi środkami płatniczymi. Jeżeli wydaje Ci się, że spokojnie wymienisz na nią stare pieniądze, albo sprzedasz po prostu jakieś precjoza, które stanowiły Twoje zabezpieczenie, np. złoto, masz rację! Wydaje Ci się… OK, załóżmy nawet, że w jakimś zakresie będzie to jeszcze możliwe i wkalkulujesz zapłatę podatku (w nieznanej obecnie wysokości), to przecież jeśli nie wykorzystasz CBDC w wyznaczonym czasie, stracisz całość lub resztę, pozostającą jako zapis na koncie. Fajnie? Na pewno marzyłeś o tym całe życie 😉
A może nie będzie tak źle? Przecież otrzymasz jednak dochód gwarantowany, a to około 1300 euro, choć w Polsce przymierzano się, do 1300 złotych, lecz przyjmijmy wariant „optymistyczny”. I tak łącznie nie wolno Ci będzie mieć więcej, niż 3000 euro (patrz wyżej). Zatem nie spieniężysz starszego auta, żeby wymienić na nowe, chyba że zmieścisz się ze wszystkim w tych trzech tysiącach. Inaczej reszta przepadnie? Raczej tak. W końcu nie po to wprowadza się komunizm po lekkim liftingu, żebyś chwalił się swoją nową furą. Ty masz ją teraz WYNAJĄĆ, a nie kupić. Zresztą WSZYSTKO będziesz wynajmował, bo właśnie na tym polegać ma życie w tej „krainie ziemskiej szczęśliwości”.
Pętla się zaciska
Czy znasz postanowienia ostatniego szczytu G20 w Indonezji? Większość Polaków pewnie nawet nie wie, co to jest G20, a co dopiero jeszcze miałaby się zapoznawać z ustaleniami. Niestety, wygląda na to, że z tego „okrążenia” wyjść będzie dość trudno. Na amerykańskich stronach rządowych można znaleźć dokument z 16 listopada br., który dość dokładnie pokazuje, co globalistyczni bandyci zaplanowali o wiele wcześniej, gdyż jest tam sporo odniesień do dokumentów i wytycznych istniejących od dawna i SYSTEMATYCZNIE WDRAŻANYCH! Ale jest też nieco informacji na temat najbliższej przyszłości. W ogólnym bełkocie i pustosłowiu agendy „zrównoważonego rozboju” i opowieściach o „działaniu na rzecz” oraz „w interesie państw i obywateli”, „współpracy handlowej”, „wdrażaniu zrównoważonej infrastruktury”, „ożywieniu bardziej inkluzywnego multilateralizmu”, „promowaniu inkluzywnej współpracy” itd., można wyłowić kilka konkretów, które przyprawiają o drżenie serca. A w każdym razie powinny to uczynić, o ile w ogóle ktoś serce posiada. Jak wiemy, nasi rodzimi bandyci i mordercy w białych kołnierzykach, być może mają zamiast serca powiększoną wątrobę. Na litość bym specjalnie nie liczył, bo dla kasy są gotowi zrobić wszystko. Popatrzmy zatem, co konkretnie proponują globaliści:
„Uznajemy znaczenie wspólnych standardów technicznych i metod weryfikacji, w ramach IHR (2005), aby ułatwić bezproblemowe podróże międzynarodowe, interoperacyjność oraz rozpoznawanie rozwiązań cyfrowych i rozwiązań niecyfrowych, w tym dowodu szczepień. Popieramy ciągły międzynarodowy dialog i współpracę w zakresie tworzenia zaufanych globalnych cyfrowych sieci zdrowotnych w ramach wysiłków na rzecz wzmocnienia zapobiegania przyszłym pandemiom i reagowania na nie, które powinny wykorzystywać i opierać się na sukcesie istniejących standardów i cyfrowych certyfikatów COVID-19.”
Innymi słowy, jeśli w Twoim przekonaniu słynne „green pass-y” odeszły do lamusa, właśnie masz dowód, że jest wręcz odwrotnie. Te „standardy” będą rozwijane. Nieco dalej kilka „niewinnych” zdań:
„Uznajemy znaczenie przeciwdziałania kampaniom dezinformacyjnym, zagrożeniom cybernetycznym, nadużyciom w Internecie oraz zapewniania bezpieczeństwa infrastruktury łączności. Pozostajemy zaangażowani w dalsze umożliwianie swobodnego przepływu danych w zaufaniu i promowanie transgranicznych przepływów danych. Poczynimy postępy w bardziej inkluzywnej, skoncentrowanej na człowieku, wzmacniającej i zrównoważonej transformacji cyfrowej. Potwierdzamy również rolę danych dla rozwoju, wzrostu gospodarczego i dobrobytu społecznego.”
No, fantastycznie! Samo dobro, prawda? NIEPRAWDA! Warto nauczyć się czytać między wierszami. Takie „przeciwdziałanie kampaniom dezinformacyjnym”, to nic innego, jak wzmocnienie CENZURY! Zaś „swobodny transgraniczny przepływ danych” to w praktyce wymyślenie takiej „dziury” w ochronie danych osobowych, aby korporacje międzynarodowe miały możliwość dostępu do danych bez względu na to, w jakim miejscu globu konkretny człowiek się znajduje. Choć temat jest dużo szerszy, a żeby zrozumieć istotę problemu warto sięgnąć do wyroku Shrems II TSUE, dotyczącego obywatela Austrii, który (zresztą całkiem słusznie) poskarżył się, że jego dane z Facebook Ireland zostały przekazane za ocean, do spółki Facebook Inc. Pan Maximilian Shrems nie zawierał umowy z amerykańską firmą i sobie nie życzył takiej sytuacji. Wyrok TSUE przyznał rację powodowi, bo wprawdzie dane można przekazać innemu państwu, ale w ściśle określonych przypadkach, jak „ważny interes publiczny”, czy dochodzenie roszczeń, ale to było ewidentne nadużycie. Rozpętała się burza, bo okazało się, że w tej sytuacji nie ma dobrego rozwiązania, a dotyczy to wielu państw, nie tylko USA. Przypomnę po raz kolejny, że już w przypadku paszportów covidowych, jakoś nikomu to nie przeszkadzało… O co zatem chodzi? Ano, właśnie o to! Czyli co zrobić, żeby obywatel miał wciąż iluzję, że jego prywatność jest chroniona, a jednocześnie dane przesyłać „komu trzeba” nawet „całymi wagonami”. Zwróćcie uwagę na ten absurdalny bełkot w przedostatnim zdaniu: „Poczynimy postępy w bardziej inkluzywnej, skoncentrowanej na człowieku, wzmacniającej i zrównoważonej transformacji cyfrowej”. Czyli, że co? Chodzi o włączenie do tego „procederu” większej liczby osób fizycznych? Dokładnie tak!
NIKT się Systemowi nie wymknie! Kiedyś (choć niechętnie) czytałem tego rodzaju „wyjaśnienia” serwowane w globalistycznej nowomowie, z przekonaniem, że to po prostu taki język urzędasów. NIE, NIE! Tu są jednak zakamuflowane całkiem realne groźby. W normalnym świecie, powinny zostać uznane za groźby karalne. Niestety, żyjemy na planecie absurdów. Do tego jeszcze serwowanych nam w ilości całkowicie niestrawnej dla przeciętnego umysłu. Wyobraziłem sobie jak niby miałaby wyglądać ta „zrównoważona transformacja cyfrowa”, zwłaszcza w odniesieniu do osoby fizycznej. Może właśnie tak, jak widzieliśmy w trakcie QR-kodowego szaleństwa?
„Udostępnimy pana dane każdemu, kto ich zażąda, ale przecież nie wszystkie. Będzie mógł się dowiedzieć na co pan chorował i na co zaszprycował, lecz to nie znaczy, że powiemy ile razy i dlaczego pan się rozwiódł. No! Śmiało! Proszę wystawić ramię, a QR kod zaraz wyprodukujemy. Będzie pan zadowolony!”
Nie będę się dłużej pastwił nad tym dokumentem, bo przecież każdy może sobie poczytać sam. Na przykład o klimacie, któremu poświęcono pkt 17-18 deklaracji z Bali, choć może bardziej wiarygodnie by zabrzmiało „deklaracja z balii”, bo coś takiego mógłby chyba wyprodukować człowiek niepełnosprawny umysłowo, po zanurzeniu się w balii z jakimś płynem rozweselającym. Jednak nie. Sam nie dałby rady. Tu już faktycznie potrzebne jest funkcjonowanie na znacznie wyższy poziomie absurdu. Zwykła chemia tego nie zapewni, a co oni tam palili? Nie wiadomo…
Wychowanie nowego człowieka
Powróćmy na koniec do cytowanego na wstępie artykułu. Jeszcze jeden cytat:
„Teraz brytyjski zespół Behavioural Insights, znany również jako The Nudge Unit, który był płodny podczas pandemii covid dzięki zastosowaniu psychologicznej i behawioralnej wojny programistycznej wobec mieszkańców Wielkiej Brytanii, nawiązał współpracę z Cogo, aby „zbadać, w jaki sposób banki powinny podchodzić do swoich klientów, aby byli zieloni”.
Według jednostki Nudge, banki powinny wykorzystywać swoje „bogactwo danych”, aby zapewnić „informację zwrotną dotyczącą emisji dwutlenku węgla” przy transakcji oraz wprowadzić nagrody w stylu kredytu społecznego i zachęty do „zrównoważonych zachowań”.
Celem jest popchnięcie Cię w kierunku zerowej przyszłości netto (net zero future) za pomocą monitów w aplikacji o wpływie transakcji na emisję dwutlenku węgla. Wiadomości te byłyby dostarczane we właściwym momencie, tj. w momencie zakupu.
Chodzi o przejście na gospodarkę niskoemisyjną, w której posiadasz mniej, ponownie wykorzystujesz więcej i jesz owady. Chodzi o to, że bylibyście zachęceni do zrobienia właściwej rzeczy, aby uratować planetę.
(…) Chodzi o dążenie do gospodarki o obiegu zamkniętym, w której nie będziesz posiadał niczego i będziesz szczęśliwy.„
Warto przypomnieć, że niespełna 2 miesiące temu Światowe Forum Ekonomiczne opublikowało artykuł zatytułowany „Mój węgiel”: podejście do inkluzywnych i zrównoważonych miast, w którym stwierdzono, że „COVID-19 jest testem odpowiedzialności społecznej i że musimy monitorować nasze własne poziomy emisji dwutlenku węgla.”
Zatem szaleństwo trwa w najlepsze i będzie się rozwijać. Niestety, raczej szybciej, niż wolniej. Choć cały okres transformacji, rozłożony na etapy, zaplanowano do 2050 roku, to Agenda 2030 powinna być wystarczającym straszakiem. Po tym, co się obecnie wyprawia, jeżeli ludzie nie powiedzą STOP, za kilka lat będzie już z całą pewnością „pozamiatane”. Ograniczanie transakcji gotówkowych i stopniowe wycofywanie tej formy płatności, to nie przypadek. Niech nikogo nie zmylą opowieści o „zapobieganiu praniu brudnych pieniędzy” i podobne dyrdymały. Można było to łykać 15 lat temu. Nadchodzi niespotykany zamordyzm. To coś więcej, niż tylko zmiana paradygmatu w finansach. To wstęp, a w zasadzie kolejny krok do zniewolenia. Temu ma służyć także CBDC. Jeśli ktoś nadal nie wierzy, może wystarczy cytat z wypowiedzi zastępcy gubernatora Ludowego Banku Chin, który zachwalał komunistyczne podejście swego kraju do CBDC w taki sposób:
„Programując CBDC, pieniądze mogą być precyzyjnie ukierunkowane na to, jakiego rodzaju ludzie mogą je posiadać i w jaki sposób te pieniądze mogą być wykorzystane” — Bo Li, MFW, październik 2022 r.
Czy trzeba jeszcze coś tłumaczyć? Problem w tym, w jaki sposób podać te informacje ludziom, którzy nadal sądzą, że Covid-19 był i jest zjawiskiem związanym z medycyną. To często zadanie dość karkołomne. Próbować jednak trzeba i to zanim będzie zbyt późno. Zrozumienie, że „szczepionki” są niezbędne do wprowadzenia waluty cyfrowej może przekraczać odporność na „teorie spiskowe” większości Twoich przyjaciół. No, bo jak to? Przecież miały dawać bezpieczeństwo, łagodzić chorobę, itd., a opowiadasz jakieś niestworzone historie? OK. Nie próbuj wyjaśniać całej globalistycznej układanki od razu. Można i należy to robić stopniowo. Lepiej nie mówić wszystkiego, co się wie, ale za to wiedzieć, co się mówi 😉
Starajmy się sypać piach w tryby machiny, która jedzie niczym walec, nie zaniedbując modlitwy za bandytów i naszych bliskich. Działać trzeba na wielu polach. Nie wystarczy gadanie na forach do osób już przekonanych. To może mieć efekt terapeutyczny, ale poprawy sytuacji nijak nie zapewni.
Ten blog nie zawiera reklam i wciąż, choć czas łatwy nie jest, staram się przekazywać informacje, których brakuje w głównym nurcie. Wybór, weryfikacja publikacji i zawartych w nich danych wymaga sporo pracy, więc jeśli uważasz, że to ma sens, wesprzyj mnie (numer konta podany jest w stopce), albo pomóż mi sfinansować wydanie książki. Więcej o projekcie przeczytasz pod adresem: pomagam.pl/ostatni-oddech.
Będę też zobowiązany za przekazywanie informacji i linku do zbiórki, bo bardzo chciałbym ją zakończyć z sukcesem…
Czytaj również felietony: Ruskoonucyzm patriotyczny, Raszyńska masakra i czerwony diabeł, Obłędna miłość, Igrzyska śmierci w cieniu Pekinu, Klątwa Kurskiego i australijski skandal, Pudrowanie trupa i gry szpitalne, Strzały na granicy! Grobbing 2.0 i Halloween, Zjedz szczepionkę, Gladiator i dziewczyny, Turniej US Open Closed, Wymyk do podporu, Szczepionkowa propaganda nie działa! Szczepionkowe wakacje z QR kodem, Szczepionkowa schizofrenia, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Uratowani przez Covid?
i artykuły: Jak walczyć z WHO? Zabijanie odporności potwierdzone, A co na to Kościół? Udarów więcej o ponad 100 tysięcy procent! Pfizer obnażony, Krew zaszczepionych niebezpieczna? 14.650 rodzajów powikłań! Mechanizm covidowego oszustwa, Zaszczepione dzieci umierają 137 razy częściej, Koniec teorii spiskowych? Umiera o 691 procent więcej dzieci, Zidiocenie czy konformizm? O 10.660 procent więcej nowotworów, Manipulują i zabijają, Jak kłamcy bronią morderczych szczepionek, NoVax Djokovici porażka szczepionek, Ile osób naprawdę przyjęło eliksir? Psychopaci wytworzyli HIV-1, Cała prawda o COVID-19, Co wzięli zamiast szczepionki? WHO w mętnej wodzie, Teoria spiskowa do korekty, Covidowe absurdy, Sprawdź szkodliwość swojej szczepionki, Niemal o 300% więcej diagnoz nowotworów, Szczepionki czy trutka na szczury? Co pływa we krwi zaszczepionych, Masowe zgony sportowców, Eliksir śmierci, Dwa razy więcej zawałów wśród zaszczepionych, Ofiary covidowych szczepień przemówiły, Co zawierają TE szczepionki? Norymberga 2.0 coraz bliżej, Działa tylko trzecia dawka! Powiedz STOP mordercom, Magnetyczne szczepionki i depopulacja, Nie szczep się! Panikuj! Maseczki groźne dla życia, Rosyjska ruletka, Milczenie owiec? Śmierci, których nie było, A jednak się kręci