Koronawirusowe kłamstwa
Kłamali, kłamią i będą kłamać. Tak długo, jak się da. To nic, że plączą się w zeznaniach, że nie ma w tym za grosz logiki. Wciąż wierzą, że ciemny lud to kupi. Jak dotąd, o dziwo, wcale się nie mylą!
Chwila nieuwagi i cała Polska znów czerwona. Zupełnie jak za komuny… Gorzka ironia? Niekoniecznie. Wszak są całe tabuny ludzi, którzy nie tylko wierzą w tę korona-ściemę, ale gotowi nawet oskarżać Rząd o zbyt leniwe działania i brak radykalizmu w walce z mniemaną pandemią. Pewnie też niektórzy czytając te słowa żachną się, że widać i ja muszę być jakimś foliarzem i płaskoziemcą, bo przecież tu trup się ściele gęsto, szpitale pełne, dziennikarze pytają o budowę polowych, a ten tutaj pisze o jakiejś ściemie. Jak można?! Co za brak wrażliwości?
Zacznę zatem od końca. Jeśli już o jakiejkolwiek empatii należałoby mówić, to chyba jednak dla tych, którym władza zabrała możliwość leczenia i normalnego dostępu do procedur medycznych, co będzie skutkowało, a nawet już teraz zaczyna mieć przełożenie, na zwiększoną liczbę zgonów. W przyszłym roku, alarmują onkolodzy, umrze co najmniej 12,5 tysiąca pacjentów właśnie z tego powodu. To szacunki bardzo ostrożne, bo niektórzy są zdania, że w ciągu kolejnych niespełna 18 miesięcy, może to być nawet 25-30 tysięcy chorych. Tylko z powodu nowotworów! A przecież, jak mówi np. dr Paweł Basiukiewicz – kardiolog, u niego na oddziale nie wykonano w ciągu ostatniego półrocza ANI JEDNEJ ablacji. To zabieg niezbędny w poważnych stanach arytmii serca, a dotąd wykonywano ich kilkadziesiąt w miesiącu. Ilu tych pacjentów umrze? Tylko w rejonie jednego szpitala, a co z resztą schorzeń kardiologicznych, pulmonologicznych i innych w całej Polsce? Czy rodziny tych, którzy byli wożeni karetką od szpitala do szpitala, bez pomocy przez wiele godzin, ponieważ nie mieli testu na koronawirusa i w końcu przypłacili to życiem, jak 28-letnia kobieta w ciąży, czy 11-latka po zachłyśnięciu się wodą, nie zasługują na współczucie? Czy to nie skandal? Niech mi nikt nie mówi, że życie ludzi pozbawionych opieki z powodu zamknięcia służby zdrowia jest mniej warte od tego, które się zakończyło w wyniku modnego w tym sezonie Sars-Cov-2. Tym bardziej, że nawet nie wiemy ile zgonów z powodu Covid-19 miało naprawdę miejsce. Ministerstwo Zdrowia określiło we wrześniu łączną liczbę ofiar, bez tzw. chorób współistniejących, na 311 osób, czyli mniej niż 2 zgony dziennie! To epidemia? Każdego dnia umiera w Polsce ponad 1150 osób. Czy ktoś się dotąd pochylał nad innymi chorymi i uczestnikami różnych wypadków ze skutkiem śmiertelnym? Nie przypominam sobie żadnego komunikatu w mediach typu:
„Dziś zmarło w naszym kraju 1120 osób, z czego 310 na nowotwory, 23 na cukrzycę, 506 na choroby układu krążenia, 33 na zapalenie płuc, 36 na grypę, 9 zginęło w wypadkach, 110 z powodu smogu, 91 na nerki i 2 z powodu Covid-19”
Ktoś słyszał coś takiego? Nie? To dlaczego akurat wszyscy drętwieją, na dźwięk słowa Covid? Ponieważ informacja jest lepiej „obudowana”? Jasne! Kiedy prezenter z przejęciem i powagą w głosie mówi, że właśnie padł kolejny rekord i że dziś mamy już ponad 7000 tysięcy zakażonych, a co jakiś czas jeszcze się „pomyli”, jak minister Niedzielski, mówiąc „chorych”, a do tego zmarło 91 osób, to faktycznie robi wrażenie… Rozbierzmy to zatem na czynniki pierwsze. Dokąd testowano 10-15 tysięcy osób dziennie, mieliśmy około 3-4% wyników dodatnich. Test PCR nie nadaje się do celów diagnostycznych w ogóle, co powiedział sam Kary Mullis, twórca metody, a że jest zbyt czuły i daje fałszywie dodatnie rezultaty, mówił jeszcze kilka lat temu jego niemiecki autor, prof. Christian Drosten. Pisałem o tym w poprzednich tekstach. Co się stało, że nagle zmienił zdanie? WHO przyjęło metodę PCR jako podstawową, a jeśli za czymś stoi taki „promotor”, to niczego już nie trzeba się bać, prawda? Można kłamać śmiało. Podobnie, jak sam przewodniczący tej organizacji czynił to na przełomie roku wielokrotnie. No, właśnie… Przyjmijmy jednak, wbrew oczywistym faktom, bo test wykrywa koronawirusa wszędzie, nawet w warzywach, czy owocach, ale dla dalszych rozważań załóżmy przez chwilę, że jest wiarygodny. Co się zatem stało, że teraz mamy ponad dwukrotnie więcej zakażonych na każde 10 tysięcy przebadanych? Bardzo dobrze wyjaśnił to zagadnienie pan Paweł Klimczewski, współautor książki „Fałszywa pandemia”, który tworzy modele epidemiologiczne (ten z marca sprawdził się idealnie). Otóż, jeśli przy większej liczbie testów, dochodzącej do 80-100 tyś dziennie, mamy taki wysyp pozytywnych, to oznacza, że liczba nosicieli Sars-Cov-2 jest w naszym kraju wielokrotnie wyższa. Prawdopodobnie około 6 mln ludzi. To jest nawet niemal pewne, ponieważ od wyborów prezydenckich nie było wyraźnych restrykcji, nie licząc kretyńskich kagańców, które działają na koronawirusa, jak siatka ogrodzeniowa na komary. Ludzie kontaktują się ze sobą, co naturalne i wirusy przenoszą się, co również nikogo dziwić nie powinno. Wiemy na pewno, że akurat ten koronawirus nie jest bardziej groźny od innych, bo śmiertelność z jego powodu, nawet gdyby przyjąć, że powoduje więcej zgonów niż podaje Ministerstwo Zdrowia, nie przekracza 0,3%, a prawdopodobnie jest jeszcze dużo, dużo niższa, o ile nosicieli jest znacznie więcej, co po 8 miesiącach obecności koronawirusa w Polsce, jest dość oczywiste. I to, wbrew pozorom, mogłaby być świetna informacja!
No, ale przecież zmarło 91 osób! Jednego dnia! Nie prawda. Zmarło ponad 1100, z czego 7 na Covid-19. Aż siedem? Bardzo chciałbym zobaczyć wyniki autopsji. Póki co, Ministerstwo nie odpowiedziało na kolejne listy profesora Ryszarda Rutkowskiego, więc nawet nie wiemy ile sekcji faktycznie w Polsce wykonano. Problem nie leży w tym ilu mamy zarażonych, skoro od 80 do nawet 95% z nich przechodzi „chorobę” bezobjawowo. Kłopot polega na indolencji państwa, być może zamierzonej, gdyż przez 7 miesięcy nie udało się wykonać badań przesiewowych, żeby stwierdzić, jaka jest rzeczywiście skala zagrożenia. Co mamy w zamian? Żółte i czerwone strefy, z naciskiem na czerwone. Kolejne zamrażanie gospodarki, tym razem pod hasłem, że to nie jest lockdown, tylko „idziemy środkiem”. Pisząc dosadniej, płyniemy w centralnym ścieku, wzorując się na państwach, które ogłosiły niedawno stan wyjątkowy, jak Słowacja, czy Czechy, z powodów nikomu nie znanych, ponieważ żadne statystyki, nie licząc oczywiście zwiększenia liczby testów, żadnego poważniejszego zagrożenia nie pokazywały. Słowacy zrobili to przy 48 ofiarach przez pół roku, z czego prawdopodobnie bez chorób współistniejących było ich ledwie kilka. Czy to epidemia?! Tym nie mniej fakt, że liczba osób, które miały kontakt z wirusem wielokrotnie wzrosła, to, powtarzam kolejny raz, wiadomość bardzo dobra! Za chwilę uzyskamy jako społeczeństwo odporność, którą widzimy w Szwecji, gdzie nikt już nie umiera z powodu Covid-19. Oczywiście, wszystko to pod warunkiem, że wirus tę odporność daje, co jest dość wątpliwe, o czym będzie jeszcze niżej. Ale fakt, że nauczymy się żyć z nowym koronawirusem, to jest z całą pewnością pozytyw. Byłby jeszcze większy, gdyby władze nie chciały wykorzystywać tego czasu dla swoich niecnych celów.
650 mln kontaktów i wszyscy zdrowi
Kiedy dziś, po blisko roku od rozpoczęcia całej „pandemii” w Chinach, wypływają z Państwa Środka filmiki, które pokazują, jak nieboszczycy pakowani w worki sami pomagają te worki przy pomocy suwaka zamykać, gdy znamy historię trumien z Bergamo, które w rzeczywistości pochodziły z Lampeduzy oraz na jaw wychodzi coraz więcej podobnych manipulacji, chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie wątpi już, że coś tu nie gra. Czy większym foliarzem jest ktoś z aluminiową czapeczką na głowie, czy ktoś z bawełnianą maseczką na twarzy, kto naprawdę wierzy, że splot tkaniny potrafi zatrzymać koronawirusa? Jak to działa pokazuję niżej, ale jeśli jednak nadal nie przemawia do Ciebie drogi Czytelniku taka argumentacja, bo to jakieś teorie spiskowe itd., to może odpowiedz sobie na proste pytanie, jak to możliwe, że 65.000 kasjerek w Biedronce, które obsługują od 100 do ponad 200 klientów dziennie, jakoś się nie zaraziło? Ani jednego przypadku koronawirusa?! Nawet jeżeli podzielimy to przez 3 (bo jest system zmianowy), to licząc tylko 150 klientów na kasjerkę, daje przez 7 miesięcy co najmniej 650 mln kontaktów! Nie licząc nawet tych pomiędzy samymi klientami, których musi być podobna ilość, bo przecież „zderzają się” ze sobą czasem nawet wielokrotnie, nie tylko w kolejce przy kasie, a kupujących jest jednak więcej niż kasjerek. I co? Inteligentny koronawirus? Podobnie, jak był łaskawy w trakcie wieców wyborczych? Sam urzędujący prezydent, o Krzysztofie Bosaku (który fotografował się przez wiele godzin z każdym chętnym wyborcą) nie wspominając, odbył setki spotkań z tysiącami ludzi, witając się uściskiem dłoni. Inni kandydaci czynili mniej więcej to samo. Czy coś się komuś stało? Czy jest choć jedna zarażona osoba na licznych wiecach, które przetoczyły się ostatnio przez Polskę 10.X, gdzie demonstracje związane z zamykaniem gospodarki i zamordyzmem miały miejsce w 50 miastach? A co z protestami w Berlinie, w których brało udział ponad milion ludzi? Żadnych zachorowań? Cud? Czy to naprawdę nikogo nie dziwi? Absurdy, których nie wymyśliłby nawet Bareja, jak konieczność noszenia maseczki od wejścia do stolika w restauracjach, ale po zajęciu miejsca już nie, czy zamykanie pubów o 22-ej, jakby ten wirus nagle zwiększał swoją aktywność wieczorem, a w lokalach gastronomicznych poruszał się tylko pomiędzy stołami ale w trakcie konsumpcji dawał sobie spokój z zakażaniem. Noszenie maseczki na ulicy, ale w parku już nie, to następna paranoja, pomijając sam idiotyzm z zakładaniem namordnika w jakimkolwiek miejscu i czasie przez ludzi zdrowych. Czy to mało, aby skierować cały Rząd i projektodawców tych durnych i szkodliwych przepisów, na jakieś badania psychiatryczne?
Tymczasem społeczeństwa wielu krajów przeważnie nie tylko pokornie stosują się do absurdalnych zaleceń, ale obywatele jeszcze chętnie donoszą na innych, albo wręcz atakują każdego, kto się do debilizmu zastosować nie chce. Nie ma nawet cienia dowodu, że maseczka bawełniana, czy ze sztucznego tworzywa, w jakikolwiek sposób zatrzymuje koronawirusa, wyłączając model N95, o czym pisałem tutaj. To jedyny obecnie dostępny w Polsce, wraz ze znacznie mniej skutecznymi europejskimi odpowiednikami – FFP1, FFP2 i FFP3, typ maski względnie (bo jedynie w pewnym stopniu) zabezpieczający przed wirusem. Te chirurgiczne są już wielokrotnie mniej skuteczne, a pozostałe wcale. Pytanie tylko ile osób stać na maseczkę N95 (około 5 zł) i jej zmienianie w zalecanym trybie (bez aktywności fizycznej, co 3 godziny)? Kto to robi? Warto też zwrócić uwagę, że maseczki FFP zatrzymują dość skutecznie wirusy o wielkości powyżej 300nm, co pokazuje poniższa tabela. Na podstawie publikacji na stronie Medicover.pl, które przedstawiają badanie jakie przeprowadził Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy 1950-2020 w marcu br.
Przypomnijmy, że wielkość koronawirusa Sars-Cov-2 zawiera się w przedziale 90-140 nanometrów, a więc swobodnie przechodzi przez tego typu maseczki, bo jest ponad dwukrotnie mniejszy, chociaż część patogenu może zostać zatrzymana w przypadku niewielkiego kaszlu, gdyż wówczas znajdzie się on w kroplach, oczywiście większych niż odstępy pomiędzy włóknami maski. Niestety, w przypadku aerozoli już tak różowo nie jest, a warto dodać, że na przykład przy kichaniu, powietrze wydostaje się z nosa z prędkością około 400 km na godzinę i tego już raczej żadna maseczka nie wytrzyma. Do tego dochodzi jeszcze wilgotność środowiska, w którym namnażają się bakterie, więc, podobnie jak w przypadku innych nie zmienianych często maseczek, po 4 godzinach będziemy już mieli do czynienia z niezłą bombą biologiczną. Szkoda, że właśnie lekarze, którzy powinni być na to wyczuleni, jakoś nie mówią o tym zagrożeniu zbyt często, a nikt też nie sprawdza kiedy właściciel maski zmieniał ją ostatnio. A podobno Rząd dba o nasze zdrowie. Czyżby? Właśnie zamyka siłownie i kluby fitness. Czemu? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba najpierw przypomnieć sobie ile minut w czasie swoich, w sumie wielogodzinnych wystąpień, poświęcili ministrowie zdrowia (były i obecny) kwestiom wzmacniania odporności organizmu. Ktoś to sprawdził? Podpowiem, około 15 sekund! Tylko przy okazji otwierania lasów i zamkniętych parków. Zero – na temat witamin, zdrowego odżywiania, regularnych ćwiczeń, etc. Czy zatem zamykanie miejsc o podwyższonym rygorze sanitarnym w stosunku do sklepów, czy komunikacji miejskiej, ma jakiś sens? Owszem, jeśli chce się resztki zdrowia społeczeństwu odebrać i zlikwidować kolejną branżę. Nie wierzcie w żadne „dobre intencje” tego Rządu!
Model włoski coraz bliżej
Sprawa jest jednak o wiele bardziej poważna, niż nawet zamknięcie poszczególnych branż, czy kwestia zakładania wszystkim kagańców, które oczywiście, jak powiedział trafnie 26 lutego tego roku na antenie Radia RMF FM, prof. Szumowski, „nie chronią przed zakażeniem i nie wiadomo po co ludzie je noszą”. Oto bowiem okazuje się, że szybkimi krokami zbliżamy się do realizacji modelu włoskiego, jaki znamy z Bergamo. Tyle tylko, że w Lombardii ćwiczono to po raz pierwszy na żywym organizmie służby zdrowia oraz organizmach ledwo żywych pacjentów, których wysyłano masowo na tamten świat. Słowo „wysyłano” nie jest przypadkowe, ponieważ dziś wiemy już z całą pewnością, że to zła organizacja i błędy medyczne spowodowały tragedię. Oczywiście, media dołożyły sporo od siebie, co także nie jest już żadną tajemnicą, tym nie mniej, ludzie faktycznie umierali i wiadomo czemu tak się działo. Do Włoch wysłana została delegacja polskich lekarzy, więc bardzo trudno będzie dziś obronić tezę, że nie byliśmy przygotowani, albo nie znamy przyczyn zgonów pacjentów w Bergamo. Przeciwnie! Wiemy na ten temat bardzo dużo. W tej rozmowie – pani Elżbieta Wierzchowska – biolog, która tłumaczyła wywiady wielu włoskich specjalistów, ujawnia szokujące fakty. Pod koniec marca, kiedy zaczęto robić autopsje zmarłych pacjentów, okazało się, że mechanizm śmierci, co potwierdzili też m.in. patolodzy z Niemiec, wyglądał zupełnie inaczej niż sądzono. Czynnikiem powodującym utratę oddechu i silne niedotlenienie, które kończyło się w większości przypadków zgonem, spowodowane było zakrzepicą płuc. Respiratory nie tylko w tej sytuacji nie pomagały, ale ostrożne szacunki podają, że przyczyniły się do śmierci 80% pacjentów. Co więcej, niektórzy specjaliści twierdzą, że sama choroba jest wyleczalna na poziomie lekarza rodzinnego. Gdyby pacjentom podano heparynę, hydroksychlorochinę, kortyzol, a czasem antybiotyk, aby uniknąć towarzyszących infekcji bakteryjnych, to nie doszłoby do etapu, w którym chorego kieruje się na głębokie wentylowanie z użyciem respiratora. Mało tego! Lekarze włoscy mówili to na początku kwietnia. Teraz jest październik i słyszymy, że w polskich szpitalach za chwilę zabraknie respiratorów. Brzmi znajomo? Co się zatem dzieje? Czy realizujemy scenariusz depopulacji idąc jeszcze dalej, niż sam Bill Gates by to sobie wymarzył? Słynny „filantrop” zwany przeze mnie „Kill Bill-em”, chciał „pomóc” całej ludzkości przy pomocy szczepionki, ale po co kupować aż tyle szczepionek, kiedy po „jesiennej drugiej fali” część będzie już niepotrzebna? Chociaż z drugiej strony, za dzień pod respiratorem NFZ płaci szpitalowi 1054 zł, a szczepionka kosztuje tylko około 4 dolarów, więc może nie trzeba się tak śpieszyć? No, nie! Wszak eksperyment ze szczepionkami ludzie przeżyją (przynajmniej niektórzy) być może nawet, w lepszej lub gorszej formie, będą jeszcze stąpać po tym łez padole przez czas jakiś, a po co płacić emeryturkę, jeśli mamy już pacjenta w swoich łapach… Czarny humor? Bynajmniej! Jeżeli okaże się, że będą zabierać respiratory chorym na POChP, to efekt można nawet zwielokrotnić. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie, chociaż, kiedy się czyta o wezwaniu do odwoływania zabiegów, na które ludzie czekali czasem nawet wiele miesięcy, to skóra cierpnie, a ręce i nogi opadają. Perfidia polega na tym, że zaraz, do ogólnego rachunku „ofiar Covid-19” dopisze się wszystkich, którzy popadli w poważne problemy zdrowotne przez zamknięcie służby zdrowia, a byli podejrzani o posiadanie wirusa, bo przecież zgodnie z dyrektywą WHO do stwierdzenia zgonu na Covid-19 nie jest niezbędny nawet ten niemiarodajny test.
Justyna Socha przytoczyła ostatnio w jednym z wywiadów w telewizji wRealu24 historię mężczyzny, który próbował „obejść system” i żeby się dostać do szpitala, ponieważ drętwiała mu ręka, przyjął sugestię lekarki z teleporady. Powiedziała mu wprost, że jeśli chce trafić do szpitala, powinien wezwać pogotowie i powiedzieć, że jednym z objawów, który u niego występuje jest duszność i że to może mieć jakiś związek z covidem. Kiedy karetka zawiozła go do szpitala okazało się, że musi wypełnić covidową ankietę, że jest podejrzany o to, że ma covid, dopiero wtedy zrobiono mu test, a w ciągu ponad 6 godzin oczekiwania na wynik nie dano mu jeść, pić, ani nie pozwolono skorzystać z toalety. Rozumiecie coś z tego? Człowiek mógł mieć zawał, a NIE ZROBIONO NIC! Kiedy uznał, że ma już dosyć i chce na własne żądanie opuścić szpital, skrępowano go pasami! To jeden ze szpitali warszawskich, ale podobnych przykładów jest więcej w całej Polsce. Doktor Anna Martynowska opowiadała o tym, jak zawiozła na pogotowie człowieka, którego ugryzł jej pies. Zamiast opatrunku otrzymał do wypełnienia ankietę itd… Tak wygląda obecnie przestrzeganie praw pacjenta. Łamanie Konstytucji przez urzędników i lekarzy odbywa się już na masową skalę! Paranoja podsycana przez łże-media trwa w najlepsze.
Wszyscy będziecie siedzieć!
To mogłoby być z powodzeniem zawołanie partii rządzącej, lecz tym razem wcale nie skierowane do opozycji, ale do narodu. To, co wyprawia obecnie spółka Morawiecki & consortes, woła o pomstę do nieba. Kolejne obostrzenia niekonstytucyjnych działań i wysyłanie, zamiast do walki z przestępcami, do napaści na obywateli, całej polskiej Policji, to sytuacja jaką pamiętamy z okresu stanu wojennego. Tymczasem Rząd żadnego z trzech stanów nadzwyczajnych nie wprowadził, a mimo to mamy w kraju pełzający stan wojny z własnym narodem. Wrogami publicznymi stali się nagle antymaseczkowcy, napiętnowani nie tylko przez media, ale też telewizyjnych dyżurnych przydupasów, (bo trudno inaczej nazwać kogoś, kto zamiast merytorycznych wypowiedzi, obraża ludzi, a profesjonalistów każe wyrywać, jak chwasty), zwanych dla zmylenia przeciwnika – „ekspertami”. Tak! To ci sami „specjaliści”, którzy nie potrafią sklecić zdania, kiedy otrzymują konkretne pytania. Te same, na które Rząd nie dał rady odpowiedzieć od maja, jak choćby tak banalne:
- Ile w Polsce przeprowadzono dotąd autopsji zmarłych na Covid-19?
- Czy wirusa stwierdzano tylko w noso-gardle, czy w także w płucach?
- Czy zostały przeprowadzone badania przesiewowe?
- W oparciu o jakie fakty naukowe nakazuje się zdrowym ludziom noszenie maseczek?
Nie ma też odpowiedzi na wiele innych pytań, a można by zadawać je godzinami. Jak choćby, czemuż to kupiono 465 razy droższy preparat, jakim jest Remdesivir, kiedy mamy chwalony przez klinicystów Arechin, co się stało z pieniędzmi wydanymi na respiratory, które do kraju nigdy nie dotarły, dlaczego nie można leczyć ludzi na covid w normalnych szpitalach, podobnie jak na grypę, dlaczego zamyka się branże, które często zachowują większy reżim sanitarny niż sklepy, komunikacja, a w niektórych aspektach nawet i szpitale, jak wspomniane wyżej kluby fitness? Itd., itp. Skandaliczne są zachowania rządzących, którzy za nic mają kolejne grupy społeczne, a już zwłaszcza te, które głosowały w większości na PiS, jak choćby rolnicy. Pełzający lockdown połączony z wprowadzanym, kuchennymi drzwiami, stanem wojennym, nabiera tempa. Mapa z biało-żółtej stała się żółto czerwona, a za chwilę już żółć będzie się wylewać jedynie z ust bezsilnych obywateli. Do czasu! Protest 24 października odbędzie się bez względu na stan ograniczeń i mam nadzieję, że tym razem weźmie w nim udział znacznie więcej ludzi, niż przed tygodniem, kiedy to manifestowano w 50 miastach. Znacznie lepiej, jak się wydaje, spożytkowane zostaną starania Polaków o zakończenie tej bezsensownej histerii, jeśli do stolicy przyjedzie 50-60 tysięcy osób. Kolejna szansa pojawi się 11 listopada, kiedy, być może, świętowanie nie ograniczy się jedynie do wspomnień historycznych, bo cóż nam po najpiękniejszych wspomnieniach, kiedy wolność gwałcona jest w tak spektakularny sposób przez tych, którzy mieli ją umacniać.
Mam nadzieję, że wkrótce ruszy wreszcie pozaparlamentarna komisja, podobna do tej u naszych zachodnich sąsiadów, która wypunktuje wszystkie zaniechania i jawne zbrodnie na narodzie, jakich dopuścili się dotąd rządzący. Lista będzie baaardzo długa. Ona się wydłuża teraz codziennie i to coraz szybciej. Paradoksalnie, wciąż mamy jeszcze mniej zgonów niż w latach ubiegłych, ale teraz, z każdym dniem zacznie tych śmierci, dodajmy – całkowicie bezsensownych śmierci, przybywać. Bynajmniej, nie z powodu „pandemii” koronawirusa, ale odejścia z tego świata ludzi, którzy dłużej już przekładać zabiegów ratujących życie nie mogą. Będzie też masa samobójstw, bo nie każdy wytrzyma kolejny lockdown rujnujący do końca firmy, które próbowały się jeszcze pozbierać jakoś po tym, co Rząd zrobił im wiosną. Pewnie dlatego tak pilne było dla formacji rządzącej uchwalenie ustawy „bezkarność plus”, która dałaby nadzieję politykom, urzędnikom i służbom mundurowym, na wykaraskanie się z tej kabały w miarę bezpiecznie. Kolejna próba za trzy dni, bo pani Marszałek zwołuje w trybie pilnym sesję Sejmu o 6 dni wcześniej, niż planowano. Jeśli ktoś z tych świadomych krzywdzicieli polskiego narodu naprawdę myśli, że uchwalenie jakiegokolwiek prawa niezgodnego z Konstytucją, da mu bezkarność, to jest w wielkim błędzie. To się nie uda! Zbrodnie nie przedawniają się szybko i sprawiedliwość dosięgnie ich, o ile wcześniej nie staną przed Sądem Najwyższego. Owszem, trzeba się za nich modlić, najlepiej bez przerwy, ale nie mam złudzeń i mogę śmiało to powtórzyć, ze specjalną dedykacją dla Rządu i jego akolitów: To nie my, ale Wy wszyscy będziecie siedzieć! Niektórzy zaczną niebawem marzyć, żeby się znaleźć za kratami wcześniej i nie spotkać się oko w oko z rodzinami zmarłych wskutek ich bezsensownych decyzji, podejmowanych teraz z pełną premedytacją. Ludzie to zapamiętają. Ta formacja jest już nie tylko skończona politycznie. To dno i kilka metrów mułu. Mieli swoją szansę. Mogli przeprosić latem i powiedzieć, że nie wiedzieli, zostali oszukani itd. To nie prawda, ale większość by uwierzyła. Teraz to już daremne, bo nawet dzieci zadają bardzo rozsądne pytania – dlaczego z kolegą z ławki na korytarzu w czasie przerwy trzeba rozmawiać w maseczce, albo czemu te maseczki mają w ogóle służyć, skoro nikt z ponad kilku setek znajomych na „fejsie” nie tylko nie zachorował, ale nawet nie miał większego kataru? Dlaczego wpisali dziadkowi koleżanki jako przyczynę śmierci Covid, skoro jego rodzina mówi, że umarł na cukrzycę? Jak rozmawiać z najmłodszymi, szczególnie wyczulonymi na fałsz i tłumaczyć im, że 2×2 z całą pewnością =4, a nie 5, albo 15?
Może i dobrze, że za chwilę szkoły również zostaną zamknięte, przynajmniej nikt nie będzie udawał, że się w nich edukuje, a nie tylko dręczy maseczkami i płynami odkażającymi, po których zostają rany na dłoniach.
Kolejny bubel w poczekalni
Rząd zapowiedział, że będzie „ustawa maseczkowa”. Ciekawe, czy to ten projekt, który proponuje lewica? Nie zdziwiłbym się ani trochę, bo przecież „piątka dla zwierząt”, to również projekt nawet nie tylko lewicowy, ale wręcz lewacki, czyli w duchu PiS, partii z prawicą nie mającą kompletnie nic wspólnego. Nawet, szczerze pisząc, byłbym rad, bo wiadomo, że jak oni wspólnie coś wymyślą, to już na pewno przed żadnym sądem obronić się tego nie da. Nowa ustawa będzie podobnie niekonstytucyjna, jak obecne rozporządzenia, choćby dlatego, że ograniczanie praw obywatelskich na podstawie aktu prawnego, który dotyczy ludzi chorych i podejrzanych o zakażenie, nie jest możliwe. Przynajmniej do czasu oficjalnego wprowadzenia jednego z trzech stanów nadzwyczajnych i specjalnych aktów prawnych wykonawczych wydanych do takiej ustawy. Czesi i Słowacy to zrobili, więc ich obywatele rozliczą rządzących za jakiś czas, ale będą też mieli prostą ścieżkę do odszkodowań. Nasz „lisek-chytrusek” wymyślił konstrukcję, która miała zagwarantować, że będzie i wilk syty, i owca w ciąży, ale to się nie udało. Pozwy i tak się pojawią, skuteczność uchwalonego prawa jest żadna, a realizowana polityka nie znajduje nawet cienia pozorów legalności. Aż dziw bierze, jak można było to tak spartolić? Z drugiej strony, czemu tu się dziwić, skoro to norma? Za co się nie wezmą, to… Szkoda gadać. Najgorsze, że zadłużyli nas na kwoty, które wcale teoretyczne nie są, bo dzieci i wnuki będą ten dług spłacać przez kolejne kilkadziesiąt lat, o ile pojawi się dobra koniunktura i w ogóle da się go spłacić.
Smutek i przygnębienie
Kiedy patrzę na twarze ludzi i rozmawiam (choć nie z każdym się da), widzę w ich oczach to samo – smutek i przygnębienie. Nawet nie z powodu złej sytuacji ekonomicznej, bo jeszcze sobie jakoś radzą, ale zamordyzm i namordyzm, zrobiły swoje. Noszenie kagańca dla świętego spokoju, z obawy przed mandatem, czy nawet ze szlachetnych pobudek, jak wolą niektórzy (bo z miłości do bliźniego, którego, jak im się wydaje, w maseczce nie zarażą), stanowi dyskomfort. Nie tylko zdrowotny, ale psychiczny. Każdy, nawet średnio kumaty człowiek ma świadomość, że coś się nagle zmieniło i to raczej nie jest kierunek dobry. Nie ważne nawet, czy ktoś wierzy oficjalnym statystykom i czy zna stanowisko lekarzy innych, niż dyżurni „specjaliści” telewizyjni. Opresja jest widoczna gołym okiem. W moim przekonaniu, niektórzy właśnie z tego powodu atakują antymaseczkowców w komunikacji miejskiej czy sklepach. Skoro ja muszę nosić to paskudztwo, to czemu ktoś inny tego nie robi? Dlaczego ma mu być lepiej? To niesprawiedliwe! Od takiego myślenia już tylko krok do wyzwisk i rękoczynów. Władza zaciera ręce. Policja staje się zbędna, bo teraz „obywatelska troska” załatwi resztę. Tak myślą… Mam złą wiadomość. Nie załatwi. To tylko kwestia czasu. Ludzie się obudzą, bo straszyć można długo, ale nie bez końca. Jeśli Rząd, ryzykując kary długoletniego więzienia, zdecyduje się pójść jeszcze dalej w kierunku, w którym właśnie zmierza, to musi wiedzieć, że co najmniej od dwóch tygodni stąpa już po bardzo kruchym lodzie. Owszem, kolejne restrykcje, wspierane medialnie, dadzą mu jeszcze miesiąc, dwa, a może i nieco więcej czasu, ale to musi mieć swój kres. Gniew polskiego narodu niektórzy już mieli okazję poznać. Tym razem na wywożeniu na taczkach się zapewne nie skończy. Miejsce dla kryminalistów jest w więzieniu i tylko niektórzy będą żałować, że zniesiono karę śmierci…
Lekarze obudźcie się!
Cieszy fakt, że nie tylko niemieccy medycy dali przykład światu, ale są też odważni lekarze w naszym nieszczęśliwym kraju, jak prof. Ryszard Rutkowski, dr Zbigniew Martyka, dr Paweł Basiukiewicz, czy Anna Martynowska. Niespełna dwa tygodnie temu niezwykle cenna inicjatywa – Deklaracja z Great Barrington, wyszła z najlepszych uczelni na świecie (Stanford, Oxford i Harward), a dołączyło do niej już niemal 10 tyś. naukowców oraz ponad 400 tysięcy obywateli z różnych krajów. Możesz ją podpisać również i Ty, jeśli uważasz, że lockdown, to nie jest dobry sposób na walkę z epidemią, a przynajmniej z tą epidemią, o ile w ogóle można tak zdefiniować zjawisko, z którym mamy do czynienia. W Polsce na sezonową grypę umiera między 5, a 10 tysięcy osób rocznie, a w zasadzie, w ciągu 3-4 miesięcy. We Włoszech ponad 20 tysięcy. Tutaj mamy przez 7 miesięcy mniej niż 3,5 tyś zgonów, z czego 90% osób i tak prawdopodobnie zmarłaby z dowolnym innym wirusem, który by całkiem wystarczył, aby dokończyć dzieła zniszczenia w przypadku współistniejących poważnych chorób. Trzeba podkreślić, że grypa dotyka osób z pełnego spektrum wieku, a nie tylko tych powyżej 70-ego roku życia, a przecież średnia zmarłych na Covid-19 jest nawet jeszcze wyższa. Ponadto, mało kto przechodzi grypę w sposób niezauważalny. Nawet jeśli kończy się ona bez większych powikłań, przeważnie zabiera pacjentowi 10-14 dni, żeby doszedł do siebie. Tutaj mamy od 80 do 95% pacjentów bezobjawowych. Co to za epidemia, mógłby ktoś spytać, jeśli ludzie muszą dowiadywać się o niej z mediów?
Jednak przeciętny człowiek może poddać się praniu mózgu i manipulacji medialnej prowadzonej na tak szeroką skalę. Zwłaszcza jeśli nie ma dostępu do innej narracji i opinii wielu lekarzy, ma prawo czuć się zagrożony. Co innego medycy, od których należałoby jednak wymagać nieco więcej. Jestem zniesmaczony postawą większości z nich. Rozumiem, kredyty, zobowiązania, otwarte specjalizacje itd. To nie może jednak tłumaczyć wszystkich zachowań i zwykłego draństwa. Twarz mamy tylko jedną. Elementarna uczciwość i przysięga Hipokratesa, dość mocno okrojona w ostatnich latach, nie dają prawa by milczeć! Obudźcie się i podpiszcie przynajmniej tę deklarację. Przestańcie brać udział w hucpie, która prowadzi do realnych śmierci bardzo wielu ludzi. Tych, którzy przez fałszywie dodatnie testy PCR, czy zamykanie dostępu do świadczeń medycznych, nie uzyskali wciąż pomocy, która im się przecież należy nie mniej, niż pacjentom z jakimkolwiek wirusem. Nie stawiajcie się w roli sędziów, którzy decydują, kto ma teraz prawo żyć, a kto to prawo już utracił, bo nie dotknęła go akurat modna choroba bezobjawowa, a nawet niechby i z objawami typowymi dla grypy. To nie jest dla Was żadne usprawiedliwienie i też zostaniecie z każdej niepotrzebnej śmierci, rozliczeni. Pamiętajcie o tym!
Kłamstwo ma krótkie nogi
Czytam komentarz Onetu, który zasłynął już z manipulacji danymi, o czym pisałem poprzednio, ale jak widać, można próbować ośmieszać nawet wybitnych naukowców. Cóż z tego, że profesor Sucharit Bhakdi jest jednym z najczęściej cytowanych uczonych w Niemczech i wychował kilkanaście tysięcy lekarzy? Albo co ma za znaczenie, że dr Wolfgang Wodarg był przewodniczącym komisji zdrowia przy Parlamencie UE? Co to ma do rzeczy, skoro dziennikarzyna jakiś potrafi insynuować w taki bezczelny sposób (cytat poniżej), komentując udział posła Grzegorza Brauna w programie TVP Info z książką „Fałszywa pandemia”. Parlamentarzysta pokazał na wizji tę publikację, co skończyło się awanturą. Co na to Onet?
„Teorie spiskowe, rzekome doniesienia naukowe i linki do internetowych oszustw powiązanych z pandemią koronawirusa – to niebezpieczna rzeczywistość towarzysząca pandemii na świecie. Opracowania podważające szkodliwość koronawirusa pojawiają się w tradycyjnym druku, ale dominują przede wszystkim w sieci. Dezinformację szerzą zarówno strony motywowane politycznie, jak i te, którym zależy jedynie na generowaniu ruchu.”
Jeśli ktoś nie wie, to książka zawiera niemal wyłącznie wywiady z wybitnymi naukowcami, bez komentarzy redakcyjnych, a jedynym, zresztą doskonałym, opracowaniem własnym (autorstwa Pawła Klimczewskiego), jest rozdział pokazujący modele statystyczne i fakty w liczbach, które nie pozostawiają cienia wątpliwości, że pandemii żadnej nie ma. Potwierdziły to zresztą późniejsze dane GUS oraz wskaźniki średniej śmiertelności z całego świata. W Polsce zmarło o 8% osób mniej niż w latach ubiegłych. Branża funeralna stanęła na skraju bankructwa. Czy tak się dzieje w trakcie pandemii? Owszem, o ile to wyłącznie pandemia medialna. Tymczasem Onet, ten sam, który szerzy dezinformację na tak olbrzymią skalę, sugeruje, że czyni to publikacja pokazująca wyłącznie fakty i liczby rzeczywiste! Oni naprawdę to napisali! Fakty i wnioski z badań określono jako „rzekome doniesienia naukowe”! Takiej bezczelności trudno szukać chyba nawet w TVP. Tam przynajmniej śladowo, ale jednak, pojawiają się dyskusje, do których zapraszani są również naukowcy i dziennikarze prezentujący pogląd odmienny od obowiązującej narracji „o straszliwym koronawirusie, który zaraz wszystkich zabije”. Jakoś w Szwecji, czy na Białorusi, o drugiej fali nikt nie słyszał, a nikt gospodarki wcześniej nie zamykał. Ludzie czasem umierają, choć redaktorów Onetu pewnie to zdziwi. Maseczki u naszych północnych sąsiadów może nosić ten, kto chce i takie przypadki się nawet zdarzają, ale jeśli ktoś sam chce sobie szkodzić, to jest w wolności. Ma prawo, niech chodzi w czym chce.
Tak, kłamstwo ma jednak krótkie nogi i fakt, że tutaj nic się, kolokwialnie pisząc, „kupy nie trzyma”, musi w końcu dotrzeć do świadomości ludzi. Przyjrzyjmy się na koniec kilku sprzecznościom:
- Jeśli ten wirus daje (po przechorowaniu) odporność, to czemu kilkaset tysięcy ozdrowieńców w Polsce musi nadal nosić maseczki? Przecież nie mogą się zarazić, ani tym bardziej zarazić innych, prawda?
Odpowiedź: Ponieważ były dość liczne przypadki powtórnych zachorowań, a nawet zgonów, które miały miejsce w Chinach i Korei Południowej. Niepotwierdzone w 100% pojedyncze zgłaszano także w innych krajach. Przyczyna może być jednak o wiele bardziej prozaiczna. Po prostu testy PCR wykrywają fragment RNA, który nie jest specyficzny wyłącznie dla tego, jednego koronawirusa Sars-Cov-2. Niektórzy naukowcy, jak dr Wodarg, czy dr Montanari, mówią wprost, że nie wiadomo co ten test wykrywa… W tej sytuacji trudno się dziwić, że „ozdrowieńcy” są dyskryminowani. Prywatnie mam jeszcze jedną „teorię spiskową”, chodzi o to, żeby nikt się nie wymknął i wszyscy zostali zaszczepieni, a tak, wiele milionów ludzi mogłoby się „wyreklamować” przebytą chorobą. Nie, nie… Nie z nami te numery brunet 😉
- Jeżeli jednak wirus nie daje odporności, na co wskazuje dość wyraźnie tryb postępowania nie tylko naszego Rządu, to w takim razie jest oczywiste, że żadnej szczepionki wyprodukować się nie da!
Odpowiedź: Ale przecież testy krwi pokazują, że organizm wytwarza przeciwciała, więc szczepionka też pozwoli na podobny mechanizm. Tyle, że jeśli te przeciwciała znikają po 3 tygodniach (zachorowania powtórne pojawiały się mniej więcej po miesiącu), to znaczy że trzeba przyjmować 12 szczepionek rocznie? A czemu nie? Kto bogatemu zabroni?
„Dość żartów!” – zakrzyknie wkurzony do granic możliwości Kill Bill, dodając – „dlatego właśnie zamówiłem szczepionkę genetyczną. Dzięki niej organizm będzie produkował przeciwciała do końca świata i jeden dzień dłużej.” – (w tym miejscu puszcza oko do Owsiaka).
Niestety, taki scenariusz jest możliwy. Organizm produkuje przeciwciała, a choroby nie ma. Co wtedy? Będą schorzenia autoagresywne, czyli znów „plus dla Billa”. W końcu o to chodziło, prawda? Taki program może się w Polsce może nazywać podobnie do innych, czyli „Szczepionka +”
- Jeśli należy chronić zwłaszcza osoby starsze, to dlaczego, zamiast tworzyć wolontariat i aktywizować służby, które dostarczałyby żywność tej grupie osób, zaprasza się je do sklepów w ramach „godzin dla seniorów”?
- Czy wirus jest tak inteligentny, że do 9.59 mieszka w sklepie, ale od 10.00 przez dwie kolejne godziny, już nie? Skoro podobno utrzymuje się w powietrzu co najmniej przez 30 minut, a na artykułach spożywczych pakowanych w folie i tworzywa sztuczne, nawet 72 godziny, to w czasie dla seniorów już przestaje być aktywny?
- Czy kolejki przed sklepem i zwiększony ruch (poprzez wyjęcie tych dwóch godzin z normalnego działania placówki) w innym czasie będzie zdrowszy i stworzy mniejsze ryzyko zakażeń?
Odpowiedź: Tutaj nie chodzi o żadną ochronę seniorów, a jedynie o grę pozorów, ponieważ logiki w tym nie ma żadnej.
- Skoro Rząd we wrześniu nie wiedział jaka będzie sytuacja epidemiologiczna w połowie października, to w takim razie, jak to się stało, że episkopat posiadał te informacje wcześniej? Podpisał już 24 września z TVP umowę dotyczącą codziennej transmisji Mszy Świętej o godzinie 7 rano, czyli dokładnie tak, jak to miało miejsce w czasie pierwszego lockdownu?
Odpowiedź: Rząd ten lockdown przygotował już kilka miesięcy wcześniej i został rozpisany na kolejne etapy dość dokładnie. Świadczy o tym również kolejny punkt.
- Jak to możliwe, że tworzona jest atmosfera paniki i rośnie gwałtownie liczba zakażonych oraz zwiększa się liczba zgonów, podczas kiedy dane światowe potwierdzają trend dokładnie przeciwny?
Odpowiedź: Jak widać na wykresie z Worldometers.info, sumaryczna liczba zgonów na świecie wciąż spada. W Polsce wykonano szereg operacji, które mają na celu wywołanie paniki. Szpitale wypełniano celowo uruchamiając lekarzy rodzinnych. U nich pojawiają się pacjenci z różnymi schorzeniami. Niektórzy czekali na skierowanie do szpitala już kilka miesięcy. Niedawno zaczęli je otrzymywać nawet „chorzy na katar”. W ten sposób da się zapełnić każdą ilość łóżek. Kierowanie na hospitalizację pacjentów po pozytywnych testach dopełnia całości. Przy takim obłożeniu śmiertelność musi wzrastać, ponieważ szpitale nie są miejscami bezpiecznymi, jak się wielu osobom może wydawać. Ponad 50 tysięcy przypadków sepsy w Polsce z czego połowa osób umiera, to roczne żniwo zakażeń, a przecież poważnie chorzy ludzie łapią często różne bakterie. Ponadto mamy sezon grypowy, w którym normalnie wzrasta liczba zgonów. Statystycznie najgorszym miesiącem jest zwykle styczeń, więc szczyt jest jeszcze przed nami. Rząd, oczywiście każdy wzrost będzie wykorzystywał jako argument do zamykania kolejnych branż gospodarki. Aby poznać prawdę trzeba ŻĄDAĆ sekcji zwłok w każdym przypadku określonym, jako zgon z powodu Covid-19.
- Dlaczego Ministerstwo Zdrowia nie odpowiada na pytania zadane przez profesora Ryszarda Rutkowskiego?
Odpowiedź: Ponieważ nie ma żadnego logicznego, a zwłaszcza medycznego, uzasadnienia, ani w noszeniu maseczek, ani w podejmowaniu restrykcji wobec dzieci – odsuwania ich od normalnej nauki, czy też zmuszania do dezynfekcji rąk płynami na bazie alkoholu, podczas kiedy sam profesor Christian Drosten, obecny guru testów PCR i epidemiologii światowej w ogóle, powiedział kilka lat temu w wywiadzie, że koronawirusy giną w wyniku mycia rąk ciepłą wodą z mydłem i żaden alkohol do tego nie jest potrzebny. Ponadto, gdyby MZ podało wyniki autopsji, okazałoby się prawdopodobnie to samo, co w Niemczech, czy we Włoszech, że NIE MA żadnego przypadku, w którym dałoby się stwierdzić zgon spowodowany jedynie przez Covid-19, w którym byłaby jakaś istotna różnica np. w stosunku do wirusowego zapalenia płuc. Jedyną różnicą mógłby być wspomniany już mechanizm śmierci w wyniku zakrzepicy, ale to nie jest w patologii coś niezwykłego i prawdopodobnie akurat większość takich chorych można było uratować.
- Jak długo potrwa epidemia, jeśli wiemy, że decyduje o tym Minister Zdrowia na podstawie opinii sanepidu?
Odpowiedź: Pracownicy sanepidu mają na czas epidemii specjalny dodatek do pensji sięgający nawet 75% normalnego wynagrodzenia. Chociaż podobno nie jest on przyznawany „z automatu”, to raczej trudno sądzić, że Wojewódzki Inspektor Sanitarny, będzie go blokował. Czy w tej sytuacji ktoś w sanepidzie ma motywację, aby „pandemia” skończyła się jak najszybciej? Nie wiem, czy to jest odpowiedź, ale możecie sobie odpowiedzieć sami…
Pytania można by mnożyć, bo przecież sam pan profesor Rutkowski zadał ich wiele. Natomiast brak logiki w działaniach Rządu jest dojmujący. Właśnie będą zamykane stadiony, tak jakby ludzie siedząc co 4 metry od siebie na świeżym powietrzu byli bardziej narażeni na zakażenie niż w sklepie, gdzie się o siebie ocierają, czy to przy lodówkach, czy kasach, gdzie zawsze ktoś kogoś potrąca. A nawet jeśli by wpuścić do sklepu kilka osób, to przecież przed wejściem gromadzi się spory tłum i nie widziałem jeszcze, żeby ktoś zachował dystans większy niż 1,5 metra, który podobno jest wystarczający. Ponad dwa razy więcej na stadionie już nie?
Zatem widać dokładnie, że rządy, w tym niestety, także polskie władze, realizują międzynarodową agendę. Jaką? Może częściową odpowiedź daje ten film, który gorąco polecam. Proszę sobie zrobić mocną kawę, bo trwa ponad godzinę, ale jest świetnie zrealizowany i nie poczujecie zawodu.
A na koniec coś dla wszystkich, którzy gotowi dać się pokroić za noszenie masek przez osoby zdrowe. Może warto posłuchać, co główny doradca Prezydenta Donalda Trumpa, dr Anthony Fauci mówi na temat transmisji wirusa. Kto tak naprawdę może zarażać, a kto nie. To zbieżne ze stanowiskiem WHO, więc tym bardziej warto wiedzieć. Dedykuję to szczególnie Ministrowi Niedzielskiemu. A wszystkim dużo zdrowia, nie tylko do ministerstwa, życzę… Może być teraz potrzebne jeszcze bardziej.
Czytaj również felietony: Norka odarta ze złudzeń, Białoruski klangor, Kuriozum w stolicy, Legion Gorszycieli Bandytów i Terrorystów?, Prokuratorski skandal, Uratowani przez Covid?, Inteligentny koronawirus, Awans na królika
i artykuły: Bezprawie plus, Wielka GAFA i zamordyzm, Lockdown wisi w powietrzu, Czas ściemy i obłędu, Amerykański pogrzeb, Djoković wylany z kąpielą, List otwarty, Śmierci, których nie było, Bezczelność nie skończy się nigdy?, Bezprawie i niesprawiedliwość, Koniec wielkiej hucpy?, Kiedy rozum śpi, Totalna ściema, Wyszczepieni, A jednak się kręci