Tydzień temu zadawałem pytania o sens i o powód agresji Putina, który najechał Ukrainę. Wojna trwa już ponad dwa tygodnie. Czy wariant okupacji całego państwa wchodzi w grę? Czy zimny czekista użyje taktycznej broni jądrowej, żeby przeciwnik padł na kolana? Czy jest szansa na sensowną pomoc wojskową bez bezpośredniego zaangażowania NATO, co musiałoby się skończyć konfliktem globalnym? A może są jeszcze zupełnie inne scenariusze, które władze Rosji mają w zanadrzu?
Choć pora na żarty jest raczej dość kiepska, to jednak trudno pominąć choć ten jeden, mocno już w mediach wyeksploatowany. Można by rzec, że „suchar”, ale napiszę. Atak z powietrza na Ukrainę jest wykluczony! Dlaczego? Ponieważ prezydent Zełenski zamknie przestrzeń powietrzną nad państwem, a to, przynajmniej zdaniem pani Moniki Olejnik, już zupełnie wystarczy. Że też wcześniej sam nie wpadł na tak banalny pomysł. Jednak po konsultacji z TVN-em, żadne myśliwce, a zwłaszcza bombowce, już groźne nie będą… i pewnie każdy, pukając się w głowę, pomyślał, kogo oni tam wystawiają w tej stacji? A przecież tak „zacna” pani redaktor (pseudonim „Stokrotka”), swoje wie i wyszło na to, że ma rację! Bo, oto przywódca Ukrainy oczekuje, całkiem na serio, dokładnie takiego komunikatu od NATO, a w każdym razie życzyłby sobie, żeby z jednej strony, pakt północnoatlantycki „zapisał się sam” na tę wojnę, a jeśli już nie zechce ogłosić nieba nad jego krajem przestrzenią zamkniętą, może podesłałby przynajmniej jakieś samoloty. Mogą być nawet mocno „przechodzone” MiGi-29 z Polski. A co!
Propaganda i embargo informacyjne
Rzeczywistość wygląda jednak mniej optymistycznie, niż w wypowiedziach i propagandowych komunikatach o straszliwych stratach zadawanych najeźdźcy, (co po części jest prawdą). Rosjanie jednak realizują jakiś plan. Wolniej, ale prawdopodobnie skutecznie. Tak twierdzi Putin. Choć do końca nie wiadomo, o co chodzi, bo to szalenie dziwna wojna, o czym będzie jeszcze nieco niżej. Być może działania okupione zostaną życiem kolejnych tysięcy ludzi, lecz dla ruskiego czekisty, który jest zakochany w Stalinie, ofiary są tylko statystyką. Nie było jeszcze w XXI wieku konfliktu, który byłby, mimo nowoczesnych środków technicznych, objęty takim embargiem informacyjnym. Filmiki ze smartfonów nie zastąpią rzetelnej korespondencji, a tej niemal nie ma wcale.
Wrócę jednak na nasze podwórko. Czy my jakkolwiek jesteśmy przygotowani na ewentualną agresję? Ale po co? – spyta ktoś zapatrzony w NATO, jak prezydent Rosji w Słońce Komunizmu. – Przecież będą nas bronić, prawda? Nieprawda! Nie ma takiego obowiązku. On oczywiście funkcjonuje moralnie, bo przecież po to zawiera się tego rodzaju umowy, ale w rzeczywistości, może się skończyć na przykład na potępieniu agresji, pogrożeniu palcem i prężeniu muskułów, jeśli członkowie paktu uznają, że odpowiedź militarna jest przedwczesna. Zresztą, mamy pewne doświadczenia w tym względzie, jako kraj zdradzony przez wszystkich. A w każdym razie, wszystkich, którzy mogli zmienić bieg historii. Wiemy też, co trafnie ujął Sławomir Mentzen, że Brytyjczycy chętnie będą oddawać życie w obronie Ukrainy, aż do ostatniego Polaka. Warto posłuchać o przygotowaniu Polski do ewentualnej wojny obronnej, co w dużym skrócie wygląda tak, jak przedstawia profesor Piotrowski w tej rozmowie.
Kto za to wszystko zapłaci?
A czym się zajmuje w takim razie nasz rząd? Ano, akcją humanitarną. Zapowiada kolejne formy pomocy dla uchodźców i tak, jak chętnie „inwestował” w „walkę z covidem”, tak teraz z zapałem godnym podziwu całego świata, będzie „walczył” z Putinem, aż do ostatniej złotówki wydanej na obywateli Ukrainy. Rzutki Antek z cudzej torby… Czy rząd ma jakieś własne pieniądze? NIE! Polacy jeszcze się nie zdążyli zorientować, że ich serca na dłoni, gdzie okazują naprawdę miłosierdzie potrzebującym, którego skala dawno przekroczyła oczekiwania, to nawet nie kilka procent tego, co oddadzą. Resztę władza wyrwie im z gardła na wiele sposobów. Ale gdyby tylko ktoś ośmielił się zaprotestować, zostałby natychmiast „ruską onucą” i odszczepieńcem. Podobnie jak w przypadku covida, obowiązuje tylko jedna, prawidłowa i obowiązująca narracja. A propaganda przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Poświęcił temu jeden z programów Maciej Podstawka. Zresztą, zobaczcie sami… Wróćmy do „dobroci” naszego premiera i całej reszty. Zaznaczę, podobnie, jak zrobił to autor cytowanego materiału, że nie jestem zwolennikiem Putina i wspieram każdy chrześcijański, czy po prostu ludzki, odruch pomocy, który w tej sytuacji jest jak najbardziej naturalny. Jednocześnie należy zadać pytanie, co chce osiągnąć w dłuższym horyzoncie czasowym, nasz rząd, wykonując takie posunięcia, jak oddanie 650 nowo wybudowanych mieszkań, przeznaczonych dla oczekujących na nie przez wiele lat Polaków, oferując 500+ i 12.000 zł dla Ukrainek rodzących w Polsce dzieci, czy priorytetowe traktowanie uchodźców w szpitalach (prawdopodobnie także w przypadku leczenia onkologicznego), czy w urzędach pracy. Te ostatnie, oczywiście, powinny być dawno zlikwidowane, ale skoro już są, to dla jakich wyższych racji, cudzoziemcy mają być traktowani lepiej niż Polacy? Nie mówimy tutaj, bynajmniej, o rannych, których ewentualna wizyta w szpitalu, rzecz jasna, traktowana jest zawsze jako pilna. Piszę o zwykłej niesprawiedliwości, która dotknie naszych obywateli, często oczekujących na świadczenia już blisko, a czasem i ponad, dwa lata. Okres, w którym byli bez opamiętania testowani, szykanowani i traktowani jak bydło, bez możliwości wizyty rodziny, duchownego, czy dodatkowych konsultacji medycznych, diagnostyki itd. Dziś, kiedy minister nagłej śmierci wciąż każe ludziom nosić szmaty na twarzy w przychodniach, urzędach i innych miejscach publicznych, okazuje się, że półtora miliona Ukraińców, to lepsza rasa? Dlatego, że uciekają przed wojną? W czym gorszy jest polski emeryt, który był przeganiany z przychodni, przesunięto mu diagnostykę o ponad rok, a rząd „dojechał go” jeszcze podwyżkami cen energii i kilkunastoprocentową inflacją, i starszy człowiek właśnie zastanawia się, czy zjeść w weekend obiad, czy kupić chociaż jeden z sześciu przepisanych leków? W międzyczasie był straszony przez wszystkie telewizje, że zaraz umrze, więc do tej pory nosi kaganiec nawet w parku, całkiem naturalnie czując się coraz gorzej. A tu nagle okazuje się, że uchodźcy nie muszą się testować, a pytanie „dlaczego?” jest passe. Nie można przecież być tak bezdusznym! Ukraińcy nie mogą zarażać, bo uciekli ze strefy wojny. Tam na pewno nie ma covida, bo dawno został zastrzelony i to pewnie wielokrotnie… Wprawdzie minister Kraska narzekał, że uchodźcy są wyszczepieni tylko w 35% i co to będzie, kiedy przyjdzie (w domyśle za chwilę) kolejna fala, ale o represjach, którym poddawani są Polacy, przezornie nie wspomniał. Wiadomo! O żadnej równości mowy być tutaj nie może. Jak mawiał ks. Bozowski: „Nie ma przypadków, są tylko znaki”.
Ten powyżej, pochodzi z sieci. Czy coś się nie zgadza? Można sobie kpić, ale to co robi obecna władza, MUSI ostatecznie w prostej linii prowadzić do znienawidzenia gości. I nie ma znaczenia, z jakiego kraju by tutaj przyjechali. O ile Polacy otworzyli swoje serca, domy i portfele, to przecież w dłuższym czasie zorientują się, że coś tu jest nie halo. Gościnność ma swoje granice i powinna też mieć jakąś logikę. Przynajmniej minimalną. Każdy ma prawo oddać swoje miejsce w kolejce do urzędu, lekarza, czy w sklepie. Ale niech to będzie decyzja własna, a nie dyskryminacja. Jeśli ten rząd, który zdążył wymordować blisko 180 tysięcy ludzi W CZASIE POKOJU, chce to robić swoim obywatelom również w czasie wojny i to NIE NASZEJ WOJNY, o czym będzie jeszcze nieco dalej, to trzeba stanowczo powiedzieć DOŚĆ! Zawsze mogą się postarać o posady na Ukrainie, jeśli uważają, że powinni służyć w pierwszej kolejności narodowi ukraińskiemu, bo przecież został tak bardzo poszkodowany. Owszem, zapewne wielu straciło bliskich, znaczną część swojego dobytku, ale nie jest tak, że Rosjanie zabili milion ludzi, i zburzyli milion domów. Przemieszczanie się do innego kraju nie stanowi niczego nadzwyczajnego w czasie działań zbrojnych. Tak się działo zawsze. I jesteśmy, jako chrześcijanie, sąsiedzi, a dodatkowo, sygnatariusze traktatów, które regulują status uchodźcy, zobowiązani do pomocy. I to się stało, a w zasadzie cały czas się dzieje. Nie można jednak popadać w obłęd, który przyniesie skutki odwrotne do zamierzonych. Jeśli dziś rząd chce wydać na pomoc dla uchodźców ponad 12 mld złotych (choć całość dodatkowych kosztów może przekroczyć nawet 40 mld), a brakuje na leczenie Polaków, wg GUS, co pokazał spis powszechny, liczba osób w Polsce żyjących w ubóstwie zwiększyła się o 20% tylko w ciągu 1 roku, to chyba ktoś tu zwariował? Wiceminister przyznaje, że leczenie Ukraińców ma kosztować 200 mln zł DZIENNIE! No, ale jest szansa, że oni nie będą chorować. Czyżby? Posłuchajcie, co mówi o swoich rodakach młody człowiek, który pracuje w Polsce od 8 lat.
Tymczasem dług zdrowotny bije wszelkie rekordy, nie mówiąc o długu publicznym i najwyższym zadłużeniu państwa polskiego, prawdopodobnie w czasie jego całej dotychczasowej historii! Złotówka szoruje po dnie, notując najniższe kursy. Benzyna już po 8 złotych, a za chwilę będzie po 10 i bochenek chleba też zapewne wkrótce osiągnie ten poziom. Inflacja szaleje, a rząd mówi, przyjeżdżajcie. Mamy dla Was socjal, biura, znajdziemy mieszkania. Zwolnimy z wszelkich opłat i będziecie zadowoleni. Śmiało! Podobno byliśmy przygotowani nawet na 4 miliony przybyszów. Tak zapowiadał premier Morawiecki jeszcze miesiąc temu. A jak to wygląda w praktyce? Gdyby nie zwykli, serdeczni i miłosierni ludzie, kłamstwo naszego Pinokia zostałoby obalone najdalej w trzecim dniu exodusu.
Ignorowanie historii skończy się tragedią
Może i Putin jest wariatem i „zwyrolem”, lecz co powiedzieć o rządzących polskim państwem? Należy pamiętać, że obecnie ukraińska diaspora w Polsce liczy już prawdopodobnie ponad 4 miliony osób. Codziennie napływa ponad 140 tysięcy kolejnych. Co się stanie, jeśli Putin użyje nuklearnej broni taktycznej, albo dokona „kontrolowanego” wycieku z reaktora w Zaporożu, czy Czarnobylu? Jeśli przybysze nie będą mogli do siebie wrócić, bo przecież Rosjanie rozwalają też (na szczęście w większości puste) bloki i znaczna część Ukraińców postanowi w naszym gościnnym kraju pozostać? Dlaczego mieliby się wahać, jeżeli to Polacy we własnej ojczyźnie będą mieli mniejsze prawa i zostaną potraktowani, jako obywatele drugiej, a może nawet trzeciej, kategorii? Przy kolejnych wyborach goście (mają otrzymać numery Pesel), chętnie zażądają praw do głosowania, bo przecież będą stanowili mniejszość znacznie większą od niemieckiej, której tu prawie nie ma. W porównaniu z zamieszkałą w Polsce liczbą Ukraińców (nawet bez uchodźców), w zasadzie nie ma jej wcale. A jednak swego przedstawiciela w parlamencie mogą mieć, więc czemu pozbawiać tego 1/10 mieszkańców? Oczywiście, lewacy zakrzykną, „no i bardzo dobrze!” Wiadomo, że dla nich państwa narodowe, to przeżytek, więc im gorzej, tym lepiej. Właśnie zagłosowali w PE za rezolucją potępiającą Polskę i namawiają do zablokowania środków, które nam się należą, jak psu buda. Marta Lempart poszła jeszcze dalej, bo krzyczy, że trzeba zablokować zachodnią pomoc, którą rząd chce przeznaczyć dla uchodźców. Jasne! Jak pomagać, to na całego! Może zamiast posiłku namalować każdej Ukraince błyskawicę na twarzy. Z pewnością będą szczęśliwe… Polecam też tę rozmowę red. Zagórskiego z NTV. Bardzo przybliża realia, ale też można otrzymać przy okazji od pani Ewy Rzeuskiej kilka konkretnych i bezpłatnych porad, które uchronią przed płaczem po pochopnych decyzjach podjętych z serca, ale bez rozumu.
Przybywa coraz więcej „mocno opalonych” gości, którzy żadnymi uchodźcami nie są. Także tych, którym nie udało się dostać przez Białoruś. Teraz już prawie nikt ich na granicy nie zatrzymuje, a fałszywy paszport można nabyć za 150 euro. Legitymacja studencka jest prawie 8 razy tańsza. Krótkowzroczność polityków za to niebywała! Żadnej refleksji, choćby opartej na nieodległej przecież historii. A warto też sięgnąć do tej nieco dalszej. W XV wieku przyjęliśmy przecież chętnie Żydów, których nikt w Europie nie chciał. Cenę za to zapłaciły kolejne pokolenia. Płacimy ją zresztą stale i wygląda na to, że ona wciąż, niestety, rośnie!
Po której stronie stoi Putin?
Powrócę jeszcze do teorii spiskowych, które mnożą się ostatnio, niczym grzyby po deszczu. Niektóre są mi bliskie, ponieważ wiem, jak szybko mogą stać się spiskową praktyką. O tym już mieliśmy okazję się przekonać, a obecnie, nawet kompletny kretyn, powinien się zorientować, że cała plandemia była fikcją. Jeśli można wpuścić do kraju ponad MILION, a za chwilę już DWA MILIONY, ludzi bez testów, kwarantanny, QR kodów i innych „gadżetów”, jak choćby masoneczki na twarzy i to kiedy podobno „wygasa V fala epidemii”, to cóż innego może to oznaczać? Najgorsze, jak wspomniałem wyżej, że niektórzy, choć to nie do pojęcia, nie potrafią połączyć kilku kropek i jakoś nie protestują, kiedy wysyła się ich przymusowo, albo po prośbie, do samoizolacji. Ani, kiedy widzą byłego ministra, który nadużywa, jak widać, nie tylko władzy, ale też innych rzeczy i ośmiesza się po raz kolejny, występując w kagańcu, mimo, że dwa lata temu śmiał się na antenie Radia RMF FM, z takiej formy „ochrony przed wirusem”. Zachodzę w głowę, co powinno się jeszcze wydarzyć, żeby zadżumieni mieszanką bzdur płynącą z mediów w końcu otrzeźwieli.
Co do wspomnianych teorii, jedną, dość interesującą, wygłosił pan dr Piotr Wojciechowski. Polecam tę rozmowę, bo pada tam przede wszystkim szereg ważnych zdań na temat walki z segregacją sanitarną. Czy można Włodzimierza Putina stawiać po jasnej stronie mocy? Cóż, oburzenie w TVN, czy TVPiS, pewnie sięgnęłoby zenitu. Kilku ekspertów (tych prawdziwych, a nie pożytecznych, dyżurnych idiotów), zastanawia się, dlaczego współczesny „car Rusi” zdecydował się na atak akurat teraz? Wszak, już najdalej za kilka tygodni mógł mieć zakończoną certyfikację całej inwestycji NS2 i znacznie silniejsze argumenty wobec zachodniej Europy. Dlaczego, skoro już na Ukrainę wszedł, zrobił to tak „niemrawo”? Czemu wciąż popełnia elementarne błędy w sztuce wojennej, o których mówi tutaj, podając konkretne przykłady, pan Jacek Hoga z Fundacji Ad Arma? Czy w swoich decyzjach Putin jest rzeczywiście suwerenny, czy raczej wpisuje się w cudzą agendę?
A dziad wiedział, nie powiedział…
Istnieje teoria, poparta szeregiem dowodów, że tutaj nie ma żadnego przypadku. Zainstalowanie, przez Amerykanów, u sąsiada, który dotąd znajdował się wśród państw satelickich, aktora Zełenskiego jako prezydenta, zmieniło znacznie obraz geopolityczny regionu. Putin miał już od dawna NATO w promieniu kilkuset kilometrów, ale nie tylko o Polskę tu chodzi, lecz i o państwa bałtyckie. Tymczasem jednak, Ukraina zaczęła coraz bardziej orientować się na zachód, ponadto stworzono w niej (w kilku miejscach) laboratoria broni biologicznej, co potwierdzili ostatnio Amerykanie. Czy kontrola USA zyskała więc wymiar, który prezydent Rosji uznał za wystarczająco niebezpieczny? A może pojawiło się dokładnie teraz niewielkie „okienko”, aby wykorzystać siłę Chin, zanim odbędzie się ostateczna konfrontacja pomiędzy Ameryką i Państwem Środka? Gdy dojdzie do finalnych rozwiązań, na dodatkowy konflikt będzie zbyt późno, gdyż przyjdzie czas, by opowiedzieć się po którejś ze stron. Czy jednak „osaczenie” mogło stać się wystarczającym powodem ataku i czy jest to przejaw chęci walki z deep state, czy jakieś inne przyczyny doprowadziły przywódcę Rosji do tak szaleńczej, wydawałoby się, decyzji? Czemu NIKT mu nie przeszkodził, skoro wiedzieli wszyscy? A Joe Biden (dla przyjaciół Józio), wręcz zachęcał, zapewniając, że żadnej interwencji, a na pewno poważnych sankcji, nie będzie…
Otóż, mam wrażenie, że Putin raczej wpisuje się w agendę wielkiego Resetu. Gdy globaliści zrozumieli, że dalsze forsowanie plandemii w obecnej sytuacji już się nie uda, musieli kupić sobie nieco czasu, aby kontynuować swoje działania bez większych przeszkód. Protesty były przewidziane, ale wydaje się, że zawiodła koordynacja. Nad państwami narodowymi zapanować jest dość trudno, bo, paradoksalnie, są mniej przewidywalne. Groźba, że za chwilę można utracić kontrolę nad zmianami rządów kolejnych państw, które po okresie twardego zamordyzmu, choć nie masowo, ale będą się zdarzały, stała się bardziej realna. Płynne wdrożenie kolejnych etapów agendy byłoby wówczas prawie niemożliwe. Oczywiście, każdy organizm państwowy można wykończyć ekonomicznie, czy to poprzez sankcje, atak na walutę, czy w końcu interwencję zbrojną pod jakimś, niemal dowolnym, pretekstem, lecz to kosztuje i opóźnia całą „karawanę”. Tymczasem pojawiła się szansa, aby nie tylko odwrócić uwagę od istotnych decyzji, ale utrzymać społeczeństwa w stanie strachu. „Popatrzcie, co się dzieje! Ludzie cierpią, a za chwilę to samo będzie u Was!”
Jeśli jeszcze wybuchłaby jakaś mała „bombka”, czy to wskutek taktycznego ataku jądrowego w ramach szybszego przejścia do fazy negocjacji, czy może kontrolowany wyciek z któregoś z ukraińskich reaktorów atomowych, albo choćby plotka o takowej „awarii”? Przekonanie do utrzymania kagańców, przyjmowania określonych zastrzyków, czy siedzenia w domu, stałoby się całkiem skuteczne. Przynajmniej wobec „inteligentnych inaczej”, którzy uwierzą w prawie dowolną bzdurę. Wystarczy, żeby przeczytała ją jakaś ładnie ubrana „pani z okienka” z odpowiednio poważną miną. A to wszystko, co widzimy teraz, nadal pomaga przecież niszczeniu klasy średniej, bo małe firmy padają, jak muchy. Izolacja, pod jakimkolwiek pretekstem, służy temu najlepiej. Exodus sprzyjać będzie niszczeniu walut narodowych, nie tylko przez ich stały dodruk, co nasz rząd już dawno uznał za element „nowej normalności”. To już wiemy. Globaliści zyskają czas na przeforsowanie Światowego Ministerstwa Zdrowia pod postacią WHO (przypominam tekst sprzed tygodnia). Koniecznie PRZECZYTAJ TĘ PETYCJĘ! Ci, którym brakuje czasu, mogą obejrzeć konferencję prasową Konfederacji, gdzie cytowano kilka fragmentów dokumentu, jaki chcą nam za chwilę zafundować. Można zadać sobie pytanie: Czy inżynieria społeczna, która odbywa się pod pretekstem, czy przy okazji, konfliktów międzynarodowych, jest celem dodatkowym, czy podstawowym? Bo, że jest CELEM, nie ulega wątpliwości…
Kto nas wpycha w tę wojnę?
Nie wiadomo, czy prezydent Wołodymyr Zełęnski poczuł się oszukany przez zachód, czy też ma tak wielką fantazję, że wyobraził sobie polską armię u swego boku. W każdym razie, na fali ogólnej pomocy, Niemcy wysłali hełmy, Austriacy maseczki, a my mieliśmy dostarczyć MiGi-29. Nie ma to, jak proporcjonalne wsparcie. Jeśli ktoś się nadal dziwi, że wychodzimy tak, a nie inaczej na interesach z mumią europejską, to może niech już przestanie… Jednak sam fakt, że powstała poważna dyskusja, nie tylko medialna, ale także w strukturach NATO, o ewentualnym wsparciu sprzętowym dla broniącej się przed napaścią Ukrainy, Polska zadeklarowała wspomniane wyżej samoloty. USA odpowiedziało, że oczywiście, nie zostawi sojusznika bez obrony lotniczej i zaoferowało za każdego MiGa, nowoczesny samolot amerykański… Tyle tylko, że my mieliśmy stare oddać, a nowe trzeba by było kupić. Pewnie z jakimś rabatem, jak to dla wypróbowanego partnera, który bierze wszystko, jak leci, dwa razy drożej niż Rumunia. Ale kto by w ogóle zwracał uwagę na takie drobiazgi, skoro na froncie giną ludzie? Powstał tylko drobny problem, jak te samoloty przekazać? Usłyszeliśmy wyraźnie, co cytowała szeroko prasa oraz portale internetowe, jak to rzecznik Białego Domu Jen Psaki, ale też sekretarz stanu USA – Antony Blinken, deklarują, że USA chętnie uzupełnią polskie uzbrojenie, jeśli nasz kraj zdecyduje się wysłać myśliwce na Ukrainę, na co dają „zielone światło”. No, no… Bardzo sprytnie. Czyżby nikt tam nie rozumiał, że to „światło”, mogłoby oznaczać dla Polski „światełko w tunelu”, tuż przed zderzeniem się z „rosyjską lokomotywą”, a bardziej konkretnie, z rakietami wyposażonymi na przykład w głowice nuklearne?
Na wszelki wypadek minister Zbigniew Rau oświadczył, że polskie władze są gotowe „niezwłocznie i nieodpłatnie przemieścić wszystkie swoje samoloty MiG-29 do bazy w Ramstein i przekazać je do dyspozycji rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki”. „Jednocześnie Polska zwraca się do Stanów Zjednoczonych Ameryki o dostarczenie jej używanych samolotów o analogicznych zdolnościach operacyjnych”. Prosto, logicznie i pedagogicznie – można skomentować ten celny ruch MSZ. To pewnie jedna z niewielu, o ile nie jedyna, mądra decyzja spośród podjętych ostatnio wobec wydarzeń u naszych wschodnich sąsiadów. Dodajmy, że ta odpowiedź natychmiast i w całej rozciągłości OBNAŻYŁA obłudę i fałsz naszych „sojuszników”. Okazało się, że USA nie zdecyduje się przekazać samolotów Ukrainie. Rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział, że:
„Perspektywa myśliwców w dyspozycji rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki startujących z bazy USA-NATO w Niemczech, by wyleciały w kontestowaną przestrzeń powietrzną (…) budzi poważne obawy dla całego Paktu Północnoatlantyckiego. Po prostu nie jest dla nas jasne, by istniało dla tego rzeczowe uzasadnienie” i że „polska propozycja jest nie do zaakceptowania.„
Ależ czemu?! Nie można narażać ani USA, ani Niemiec, na ewentualne konsekwencje akcji odwetowej ze strony Rosji, ale Polskę już można? No, oczywiście… Nie tylko można, ale nawet jest to ze wszech miar pożądane. Jak mawia nieoceniony redaktor Stanisław Michalkiewicz, wg nowej doktryny wojennej (elastycznego reagowania), wdrożonej wiele lat temu przez USA, „haratamy się na przedpolach, ale nie u siebie„, można zawsze poszukać jelenia, który stanie się takim przedpolem, prawda? Pewnie sądzili, że właśnie znaleźli… A tu taki despekt!
Jeśli przekonaliśmy się bardzo szybko, choć na szczęście, jeszcze tym razem, bezboleśnie, kto nas chce wepchnąć w konflikt zbrojny, może czas zrewidować w końcu służalczą politykę zmieniania klęczników i zacząć prowadzić wielowektorową, jak robi to choćby premier Węgier Wiktor Orban? Wszak prócz Niemiec i USA, czy Wielkiej Brytanii, których żołnierze za nasz kraj nie zechcą umierać NIGDY, jest jeszcze kilka innych państw na tym świecie. A z całą pewnością, opcją podstawową i najbardziej pożądaną, jest konsekwentne budowanie WŁASNEJ armii, także z wykorzystaniem polskiej myśli technologicznej. Nie oznacza to, bynajmniej, że mamy przestać kupować dobry i niezbędny sprzęt, ale jak pokazuje przykład Ukrainy, czasem lepiej mieć nieco gorszy, lecz dobrze zmotywowanego i wyszkolonego żołnierza. To, że NIKT nas nie obroni, jeżeli nie zrobimy tego sami, dotarło (mam nadzieję) do niektórych pustych głów, w całej rozciągłości…
Czytaj również felietony: Ukraińcy ruszą na Moskwę, Igrzyska śmierci w cieniu Pekinu, Klątwa Kurskiego i australijski skandal, Pudrowanie trupa i gry szpitalne, Strzały na granicy! Grobbing 2.0 i Halloween, Zjedz szczepionkę, Gladiator i dziewczyny, Turniej US Open Closed, Wymyk do podporu, Szczepionkowa propaganda nie działa! Szczepionkowe wakacje z QR kodem, Szczepionkowa schizofrenia, Maseczki z kluczykiem?, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Dno dna i szczepionka plus, Uratowani przez Covid?
i artykuły: Sprawdź szkodliwość swojej szczepionki, Mordercy staną przed sądem, Niemal o 300% więcej diagnoz nowotworów, Szczepionki czy trutka na szczury? Mimo to przyjmiesz kolejną dawkę? Co pływa we krwi zaszczepionych, Masowe zgony sportowców, Szczepionka pod choinkę, Eliksir śmierci, Szczepienie przeciw Covid-19 dwukrotnie zwiększa ryzyko zgonu, Dwa razy więcej zawałów wśród zaszczepionych, Segregacja sanitarna ad Hoc, Ofiary covidowych szczepień przemówiły, Pomóżcie nam złamać prawo! Co zawierają TE szczepionki? Covidowa narracja się sypie, Norymberga 2.0 coraz bliżej, Działa tylko trzecia dawka! Powiedz STOP mordercom, Szczepionkowy totalitaryzm w rozkwicie, Życie zaczyna się po szczepionce? Magnetyczne szczepionki i depopulacja, Nie szczep się! Panikuj! Maseczki groźne dla życia, Rosyjska ruletka, Milczenie owiec? Śmierci, których nie było, A jednak się kręci