Każdy słyszał o nowych szczepionkach, w tym zwłaszcza o tych „nowej generacji”, które generalnie szczepionkami nie są, ale można je nazwać preparatami genetycznymi. Mało kto wie jednak, że w przypadku tych właśnie substancji mamy bardzo silny wątek polski!
Nie chodzi, bynajmniej, o to, że UE odmawia nam prawa do zrobienia w tym zakresie zakupów na własną rękę, co jest tematem zastępczym. Podobnie, jak „cierpienia wykorzystanych celebrytów”, którzy dali się, zresztą podobno całkiem dobrowolnie, „wyszczepić” poza kolejnością. Co za skandal! Jak oni mogli?!
Ano, właśnie. To dobre pytanie. Ale właściwe brzmi, jak oni mogli to zrobić bezpłatnie?! Jeśli faktycznie dali się wciągnąć w tę grę bez żadnego, bardzo konkretnego, honorarium, to już moje przypuszczenia, że procent zidiocenia wśród polityków i aktorów przekracza 80, legło w gruzach. Jest, niestety, o wiele gorzej… No, ale przecież nie o tym chciałem pisać.
Wróćmy do naszych „ulubionych” szczepionek, TFU! Do preparatów genetycznych, oczywiście. Otóż okazuje się, że firma BioNTech, tak, tak, dokładnie ta sama, która obecnie funduje nam swój produkt wspólnie z amerykańskim Pfizer-em, nawiązała współpracę i nabyła patent od ośrodków naukowych w Polsce i Luizjanie (badania były prowadzone wspólnie, choć z nieco większym udziałem Polaków), na szczepionkę antynowotworową opartą o mRNA! To się stało już w 2015 roku. Badania prowadzone były ponad 20 lat, a profesor Jacek Jemielity, którego wykładu o szczepionce wygłoszonego niemal równo trzy lata temu na Uniwersytecie Warszawskim, można posłuchać tutaj, dołączył do zespołu w 2003 roku. Badania kliniczne na grupie ponad 570 pacjentów z różnych krajów świata rozpoczęły się więc ponad 5 lat wstecz. Czy dokładnie ta metoda legła u podstaw wprowadzenia do obrotu zupełnie innej substancji, zwanej również szczepionką? Kiedy popatrzy się na listę firm zainteresowanych patentem i badaniami, znajdziemy tam m.in. Sanofi i… Modernę! A jakże!
Wykład zatytułowany został „Szczepionki mRNA, czyli licencja na zabijanie nowotworu”. Bardzo ładny tytuł, prawda? Nawet po skróceniu, też brzmi nieźle… Oczywiście, chwilowo nadal nie wiemy, jaki będzie efekt tego zabijania. W każdym razie, dwie licencje udało się sprzedać, jedną za 300, a drugą za 310 mln dolarów. BioNTech, prawdopodobnie, musiał włożyć sporą część takiej kwoty w badania, druga firma, zależna od koncernu farmaceutycznego Roche, z pewnością także. Ale przecież na tym to właśnie polega, żeby robić biznes prawdziwy, a nie bawić się w detalistów. Jakoś jestem całkiem spokojny, że cena szczepionki na raka będzie wyższa niż 38 dolarów… Dziwne, prawda? Przecież to koronawirus, podobno, jest znacznie groźniejszy. W każdym razie, na to właśnie wskazują działania większości rządów, w tym również władców naszego nieszczęśliwego kraju.
Licencja na zabijanie Polaków
A propos! Ten Rząd wykupił prawdopodobnie zupełnie inną licencję na zabijanie, bo morduje obecnie co najmniej 16.000 obywateli miesięcznie! To kilkukrotnie więcej niż wszystkie koronawirusy razem wzięte (katar też powoduje koronawirus, gdyby ktoś nie był poinformowany). Nie wiem tylko od kogo tę licencję Rząd nabył, ale mam niejasne przypuszczenia, że to mogą być, niestety, wyborcy tej zorganizowanej, a nawet kilkakrotnie już, zreorganizowanej grupy przestępczej.
Wszystko wskazuje na to, że w amoku bandyci zabiją znacznie więcej niewinnych ludzi, ponieważ żadne argumenty logiczne już nie działają. Skoro wychodzi na konferencję prasową minister, odpowiedzialny (teoretycznie) za zdrowie Polaków i mówi, że wprawdzie liczba zakażeń spadła, więc w zasadzie nie ma powodu do lockdownu, to on go jednak przedłuży, ponieważ… tak robią inne państwa. Nic to, że Podhale jest zieloną strefą, że cała Polska, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami Pinokia, czyli Mateusza M. oraz pilnego ucznia w kłamstwach, Adama N., powinna być już od dawna strefą co najwyżej żółtą. To wszystko bez znaczenia. Gospodarkę trzeba, zgodnie z planem dobić, a firmy, zwłaszcza te rodzinne, dorżnąć do końca. Potem wykupić hotele i oddać za bezcen (być może przyjaciołom królika), albo tak zwanym „zagranicznym inwestorom”. Tutaj nie ma przypadku. Wystarczy popatrzeć na tłumy ludzi kłębiące się w Biedronkach i innych dyskontach i zestawić to z możliwą obsadą siłowni, czy kolejkami na stokach narciarskich, gdzie przecież już choćby zsumowana długość nart, zapewnia właściwy dystans. Nic się nie trzyma, kolokwialnie pisząc, „kupy”. Jedyna odpowiedź, to ta, że lockdown nie ma KOMPLETNIE NIC WSPÓLNEGO ze zdrowiem Polaków! Cała hucpa zwana, dla zmylenia przeciwnika, „pandemią”, jest wyłącznie pretekstem do wykonania do końca zadań, jakie na siebie grupa przestępcza przyjęła już dawno temu. I żeby nawet nikt nie umarł przez cały miesiąc, to i tak biznes będzie zamknięty, aż się wykrwawi. Jeśli ktoś jeszcze tego nie widzi, znaczy, że potrzebna jest wizyta u okulisty. No, ale jak się tu dostać do jakiegokolwiek specjalisty bez pieniędzy, jeżeli teraz możliwa jest wyłącznie e-wizyta. Nawet u chirurga wkrótce też, bo w końcu przecież, przy dobrym instruktażu, pacjent sobie może sam nastawić połamane kości, a nie fatygować służbę zdrowia, która zajęta jest jedyną chorobą, jaka jeszcze na świecie pozostała.
Właśnie! Bo bym zapomniał. Mamy spektakularny sukces Rządu! Wiecie jaki? Mało tego, że osiągnięcie, to jeszcze na skalę światową. Pokonaliśmy grypę! Definitywnie. Rewelacja, po prostu. Tyle lat bezskutecznej walki… Nawet Szumowski nie dał do końca rady, a Niedzielski, proszę bardzo! Nie ma i już… Tak więc spokojnie można się ustawiać w kolejce do szczepienia na Covid-19, albo nawet i 21. Będą zresztą kolejne numery i może nawet jeszcze jakaś liczba dodatkowa. Nie, nie… Nie pomyliłem się, pisząc „szczepienia na covid” zamiast „przeciw covidowi”. Dowód mamy tutaj. Przetestowani wszechstronnie pensjonariusze dostąpili dobrodziejstwa szczepienia i co? Przeczytajcie! Oj, tam, oj, tam! Każdemu może się zdarzyć… No, nie! Zachorowała tylko połowa z setki chorych oraz 14 pracowników, więc spokojnie… Reszta zachoruje po drugiej dawce. Jakaś równowaga być musi, prawda?
Żarty, żartami, ale w Norwegii jest 29 zgonów, w Niemczech 10 ofiar szczepień, na Islandii trzy, a w USA już 55, zaś z wielu innych miejsc (Izrael, Szwajcaria, Portugalia, Indie) nadchodzą smutne informacje, a polski Pinokio ze swadą opowiada, jaki to „sukces”, bo mamy dotąd kilkanaście NOP-ów, co z oczywistych przyczyn prawdą być nie może, bo sam producent pisze, że odczyny występują co najmniej u 1 na każde 10 osób przyjmujących szczepionkę. Pan Adam N. precyzuje, że odczynów było 37, z czego 32 łagodne. Owszem, te mniej groźne, to tylko bóle głowy, czy duży ślad na ramieniu, ale jednocześnie doskonale wiemy, że w Polsce w ogóle nie ma zwyczaju zgłaszania przez lekarzy NOP-ów. Co więcej, one są TUSZOWANE, bo medycy nie chcą mieć kontroli sanepidu i innych problemów. To dlatego, między innymi, powstało Stowarzyszenie Stop Nop. Gdyby lekarze zgłaszali odczyny, a w kraju istniał specjalny fundusz przeznaczony na wypłatę odszkodowań, jak to jest w większości cywilizowanych państw, Organizacja tego typu nie byłaby pewnie niezbędna. Walka o dobrowolność szczepień trwa, ale przeniosła się właśnie na wyższy poziom. Oto bowiem mamy kuriozum w postaci „dobrowolnych szczepień obowiązkowych”, jakie próbuje wymuszać na kadrze wojskowej i Bogu ducha winnych żołnierzach, minister obrony (podobno, o zgrozo, NARODOWEJ). No, ale władza już tyle zrobiła, żeby słowo to kojarzyło się, jak najgorzej, że wystarczy. Mamy szpital narodowy, kwarantannę narodową, narodowy program szczepień, a w planie pewnie jeszcze są izolatoria narodowe, narodowa pensja obywatelska, czy narodowy program punktowy, lub narodowy program kredytu społecznego. Potem już tylko zostanie narodowa plajta. Zresztą, nie podpowiadam dalej, bo oni gotowi jeszcze te nazwy wykorzystać i dopiero będzie… Wracając do żołnierzy. Otóż otrzymali oni taką krótką deklarację z następującym tekstem: „Deklaruję, że w momencie rozpoczęcia dobrowolnych szczepień żołnierzy Wojska Polskiego, w ramach Narodowego Programu Szczepień” i dwoma kwadracikami do zaznaczenia swojego wyboru – Poddam się szczepieniu, bądź Nie poddam się szczepieniu. Ktoś zaznaczył opcję drugą i dopisał na dole – „Żołnierz nigdy się nie poddaje!” To się nazywa asertywna i męska postawa…
Polsat doniósł na początku stycznia, że na świecie zaszczepiło się już (łącznie, wszystkimi szczepionkami) ponad 10 mln osób, niestety, nie podano ile wystąpiło NOP-ów. Ktoś może powiedzieć, że przecież nawet jeżeli zmarło lub zostało kalekami, albo miało poważne, ale przemijające odczyny poszczepienne, mniej niż promil pacjentów, to było warto. Otóż, tego właśnie nie wiemy! Skuteczność szczepionki można ocenić dopiero po co najmniej dwóch latach. Na razie nie wiadomo nawet, czy konkretne preparaty, które serwuje nam się w Polsce, W OGÓLE jakkolwiek zabezpieczają przed zachorowaniem. To, co się stało w Hiszpanii, czy w Izraelu, zdaje się przeczyć tej tezie.
Mandat błyskawiczny
Żeby ulżyć nieco, przytłoczonemu troskami ludowi, wprowadzono, w ciągu kilku lat, „tylko” 34 nowe podatki, z czego w ostatnim czasie kilkanaście, a kolejne w najbliższych planach, bo to podobno „pomoże przedsiębiorcom”. Oczywiście, jeśli przyjąć, że pomoże im podjąć szybszą decyzję o zamknięciu firmy, to jest to bardzo bliskie prawdy. Jednak nie każdy jest przedsiębiorcą, więc aby było sprawiedliwie, powstał pomysł nowej ustawy, która ma cofnąć nasz biedny kraj o kolejnych kilkaset lat do tyłu. Rząd wymyślił, że fajnie uchwalić taką „nowinkę prawną”, żeby nie można było odmówić przyjęcia mandatu. Dobre, prawda? Taki „mandat błyskawiczny„, po wystawieniu będzie natychmiast uznany za doręczony i niech się obwiniony buja. Jeżeli zapomni zapłacić, to mu się ściągnie z konta, a jak postanowi się odwołać, będzie miał tylko 7 dni i w praktyce ciężar dowodu oraz sporządzenia stosownych dokumentów, spocznie na nim. Jeśli się pomyli, sąd oddali zaskarżenie, więc per saldo, przy całym tym bezprawiu, część obywateli i tak zapłaci. A przecież wpływy do budżetu coraz mniejsze, no bo w jaki sposób i z czego, firmy mają płacić podatki, nie prowadząc działalności, której władza zakazuje? Kasę się trochę podreperuje mandatami, a niepokornych szybciej dorżnie, żeby nie fikali…
To ja mam inną propozycję. Owszem, wprowadźmy to „udogodnienie”, ale pod jednym warunkiem. Jeśli sąd uzna, że mandat był wręczony bez uzasadnienia, to policjant zapłaci sześciokrotność jego wysokości, a państwo dołoży jeszcze czterokrotność, żeby jakaś realna rekompensata była. No i wtedy taki mandacik 10 tyś., każdy chętnie przyjmie, bo mu to może biznes nawet na kilka miesięcy ustawić (zwłaszcza, gdyby przyjął od razu kilka). Większość i tak nie ma żadnych podstaw prawnych, więc odwoływać się można w ciemno. Każdy urzędnik, czy funkcjonariusz, musi mieć świadomość, że nie należy wykorzystywać stanowiska do czynienia bliźniemu krzywdy, dlatego powinien płacić więcej. No i sam wie najlepiej, na ile go stać, więc nie będzie szafował za bardzo wysokością mandatu…
Właściwie, to dziwię się, że władze, przy obecnej skali łamania praw podstawowych, w ogóle próbują jeszcze coś tam regulować jednostkowo. Należałoby wprowadzić dwupunktowy przepis, który mówi, że:
1. Policjant ma zawsze rację, 2. Jeśli policjant nie ma racji, patrz punkt 1. Nieodwołalnie!
To by rozwiązywało większość problemów. Oczywiście, Rząd pewnie zgrzyta zębami, że jeszcze gotówka nie została zakazana, ale to tylko kwestia czasu. Niebawem już reżim nie będzie drżał, że obywatel nie wpłaci należności, bo mu się ją, po prostu, ściągnie z karty kilka sekund po wystawieniu mandatu. A jeśli nawet ostatecznie wygra w sądzie, to dostanie zwrot po dwóch latach, bez odsetek, oczywiście.
W sumie, to nie wiem, czy dobrze robię, że o tym piszę, bo przecież nie ma takiego kretynizmu, którego wcześniej, lub później, ten Rząd by nie próbował wprowadzić w życie. Na naszych oczach realizuje się wariant uznawany do niedawna za jakieś teorie spiskowe, a kto o tym wspomina, jest szurem, płaskoziemcą i generalnie należy trzymać się od niego z daleka. Może jednak warto obejrzeć dwa niezbyt długie filmiki, które pokazują nieco, wcale nie tak odległej, historii i faktów. Tutaj pierwszy, a tu drugi. Gdyby ktoś chciał rzucić okiem na to, jak dotąd realizowały się najsłynniejsze „teorie spiskowe”, polecam jeszcze pierwszą godzinkę z tego zapisu.
Potem należy odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie: Czy coś się tutaj nie zgadza? A potem zadać kolejne, czy na pewno chcemy, aby się to zrealizowało do końca? Bez względu na to, jakikolwiek on miałby być dla nas, a zwłaszcza dla kolejnych pokoleń…
Czytaj również felietony: Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Szatan się wściekł! Norka odarta ze złudzeń, Białoruski klangor, Kuriozum w stolicy, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Czy to już koniec? Milczenie owiec? To nie jest szczepionka, Manipulacja strachem, Zabijanie testem, Grypa umarła na Covid, Proszę zamknąć trumnę! Zamordyzm i namordyzm, Bezprawie plus, Wielka GAFA i zamordyzm, Czas ściemy i obłędu, Śmierci, których nie było, Bezprawie i niesprawiedliwość, Totalna ściema, A jednak się kręci