Chory jest w Polsce osobą bezwartościową, przynajmniej dla służby zdrowia, dokąd NIE UDOWODNI, że nie jest zarażony koronawirusem. Pozostała tylko jedna choroba – COVID-19. To dlatego w prywatnych rozmowach ratowników medycznych padło sformułowanie widniejące w tytule dzisiejszego wpisu.
Oni, będąc na pierwszej linii, wiedzą dokładnie, że tak się dzieje. Tyle tylko, że ich winy nie ma w tym żadnej. Chcą pomagać. Po to się szkolili. Frustracja jest większa właśnie dlatego, że bezradność wyrządza w psychice niepowetowane szkody. A cóż mogą zrobić, nawet najbardziej dzielni ludzie, kiedy przywożą pacjenta do szpitala, a ten nie chce go przyjąć, albo nawet być może chciałby, ale nie jest w stanie, ponieważ procedury są kretyńskie. Braki personelu, wołające o pomstę do nieba testy, które niczego nie pokazują, godziny oczekiwania, stres, itd. Starają się ratować życie, a w międzyczasie kończy się w karetce tlen, o czym już się nie mówi, bo przecież w naszym pojęciu, to raptem tylko szybka wizyta, a potem krótki przejazd i po wszystkim. Niestety, od dawna to już tylko legenda. Czekanie kilka godzin, a bywa, że i dwa dni, jak słyszeliśmy w przypadku Julii, 15-latki z Ostródy, która w wyniku niefrasobliwości służb, zmarła. Dziewczynka miała wszczepione od wczesnego dzieciństwa sztuczne zastawki serca. Zamiast wizyty ratowników zalecono jej ibuprofen i kontakt z oddziałem doraźnej pomocy nocnej i świątecznej. Jak to nazwać? Może prokuratura znajdzie właściwe słowa oraz paragrafy. W każdym razie kiedy pogotowie dotarło, reanimacja okazała się spóźniona. Tutaj akurat brak interwencji nie wynikał z obłożenia, ale złej oceny sytuacji, a ile już znamy historii, gdzie karetka po prostu nie ma szans dojechać natychmiast, ponieważ zespół stoi pod szpitalem i jest zablokowany, bo nie można odłączyć pacjenta od tlenu i położyć na chodniku przed izbą przyjęć. Chociaż być może w ramach „reformy Niedzielskiego” i takich rozwiązań wkrótce doczekamy.
Tak jest! Zabijamy ludzi, panie ministrze. A żeby było bardziej precyzyjnie, to Pan tym zbiorowym i odhumanizowanym zabójstwem, dokonywanym systematycznie na polskich obywatelach, kieruje! Tutaj nie ma ŻADNYCH przypadków, to jest, jak celnie określił redaktor Marcin Rola, holokaust Polaków. Pan, razem z premierem Morawieckim, za to odpowiada, choć wciąż jeszcze nie wiadomo, czy faktycznie odpowie kiedyś przed sądem. Jest przecież szansa, że posłowie pana obronią kolejną ustawą bezprawie+, ale może tli się jeszcze gdzieś w Panu jakiś cień sumienia? Nie? To szkoda…
Patrzę i słucham z coraz większym zdumieniem, co też jeszcze wymyślą nasi decydenci, aby upchnąć szczepionkę skompromitowanej wielokrotnie firmy Pfizer w organizmach obywateli. Pewnie nie jest przypadkiem, że jeden z prezesów firmy (w Niemczech) sprzedaje swoje udziały tuż po odtrąbieniu sukcesu, a drugi (w USA) mówi, że się na szczepi, bo nie chce „zajmować kolejki innym”. Oto właśnie dowiedzieliśmy się od wiceministra sprawiedliwości, że jest skuteczny lek, amantadyna działa. Wiedzieliśmy to od co najmniej dwóch miesięcy, chociaż teraz mamy wiedzę głębszą, bo wyleczonych pacjentów jest już w Polsce ponad półtora tysiąca. I co? I NIC! Zakazano użycia preparatu w walce z COVID-19. Dlaczego? Oficjalnie, ponieważ nie ma wystarczających dowodów naukowych. Tyle tylko, że amantadyna jest preparatem znanym od kilkudziesięciu lat i był on prócz choroby Parkinsona stosowany także przy grypie. Przebadano go zatem dokładnie i nie stwierdzono żadnych poważniejszych skutków ubocznych, niż przy jakimkolwiek antybiotyku lub preparacie stosowanym w przypadku infekcji wirusowych. Czy to coś zmienia? NIE! Mało tego! Pan profesor Simon mówi (nie prywatnie, ale dla prasy), że to wstyd! Jaki wstyd? Bynajmniej, nie że dotąd nadal nie rozpoczęto szerszego testowania leku, aby ratować pacjentów. Ależ skąd! Wstyd jest, zdaniem naukowca, z powodu wypowiedzi pana wiceministra sprawiedliwości i użycia leku przepisanego dla kogoś z rodziny. A czy pan profesor nigdy nie brał proszków od bólu głowy przepisanych małżonce? Wstyd, jak mówi (o zgrozo człowiek z poważnym tytułem naukowym), że pan minister promuje niesprawdzony lek, w trosce o życie własne i najbliższych. Pan profesor pewnie wolałby go mieć u siebie i podłączyć pod respirator, prawda? Podobno jednak możemy być dobrej myśli, bo minister Warchoł uzyskał zapewnienie z Ministerstwa Zdrowia, że będą prowadzone badania nad skutecznością amantadyny. Wcześniej, jak się okazuje, przeprowadzono takie testy w Cambridge, na 13.000 chorych ze znakomitymi wynikami. Przypomnijmy, że nasz doktor, Włodzimierz Bodnar zdążył sam, bądź przez kolegów z branży, zaordynować lek co najmniej 500 pacjentom ze skutecznością ponad 95%, co jest zbieżne z badaniami naukowców z Anglii, podobnie jak fakt, że przyjmujący ten preparat chorzy na Parkinsona, nie zapadają „jakimś cudem” na Covid-19. To wszystko nic. Lepiej żeby pacjenci umierali zgodnie z procedurą, bo wypowiedzi, nawet jeśli oparte na niezbitych dowodach, to wstyd…
Tak? A czy nie jest znacznie większym wstydem, wciskanie ludziom na siłę szczepionki o kompletnie nieznanych skutkach ubocznych, nie przebadanej nawet na zwierzętach, ani na interakcję z innymi lekami? To nie wstyd? Czy lepiej wypisywać kolejne akty zgonu z przyczyną COVID-19, niż podać pacjentom, nawet na ich własną prośbę i odpowiedzialność, substancję, która uratowała życie co najmniej kilkuset osób i u nikogo nie spowodowała problemów? Nie! Bo wtedy mogą nie zechcieć szczepionki. Akcja propagandowa na szeroką skalę, miliardy wydane i cały pogrzeb na nic? – jak powiedziałby Franc Fiszer? Trzeba zdyskredytować wszelkie leki oraz ludzi, którzy je promują, bo najważniejsza jest szczepionka. Panie profesorze, mam dla Pana złą wiadomość. Pana „akcja promocyjna” wspierana przez nieudacznika marketingowego, jakim jest minister zdrowia, zda się psu na budę! Polaków nie zmusicie w ten sposób by osiągnąć nawet minimalny próg „wyszczepienia”. Z sondy Radia WNET wynikało (przynajmniej do piątku, bo głosowanie chyba trwa nadal), że zaszczepić się chce 12% słuchaczy, a 11% nie ma jeszcze zdania. To i tak bardzo dużo. Głęboko wierzę, że zanim ten nieprzebadany chłam dojedzie, a w zasadzie doleci w „samolotach lodówkach” do kraju, będzie już na świecie wystarczająco wiele NOP-ów, które obecnie są jeszcze starannie ukrywane, ale z Wielkiej Brytanii informacje wciąż docierają… Zresztą nie tylko z wysp. W tym programie można obejrzeć, jak krótko po przyjęciu szczepionki przed kamerami, zasłabła pielęgniarka w USA (od 13 minuty zaczyna się fragment, który można znaleźć też w innych mediach). W amerykańskich mediach powiedziano po tym incydencie, że ona akurat często tak mdleje. Dobre! Ciekawe który dyrektor szpitala, zwłaszcza w Stanach, pozwoliłby sobie na zatrudnienie personelu, który mdleje w dowolnym momencie, sprawiając pacjentom dodatkowe kłopoty, zamiast pomagać. Ale przecież kto chce, niech wierzy…
Za miesiąc sytuacja będzie znacznie bardziej klarowna, bo na wyspach i w USA wielu pacjentów przyjmie drugą dawkę. Być może, panowie ministrowie i ich „eksperci” będą mogli szybko opracowywać zupełnie inną akcję informacyjną, aby uchronić się przed gniewem Polaków.
Gorąco polecam tekst Macieja Pawlickiego oraz rozmowę z nim sprzed kilku dni, o ile link na Youtubie wytrzyma dłużej, co nie zawsze jest normą. Opinie, czy to profesora Sucharita Bkahdi jednego z najbardziej zasłużonych biologów niemieckich, czy doktora Wolfganga Wodarga, z którym wywiadu posłuchać można tutaj, nie pozostawiają złudzeń. Mamy do czynienia z eksperymentem medycznym na niespotykaną skalę. Oczywiście, każdy ma prawo wziąć w nim udział. Tylko, świadomie, po zapoznaniu się ze wszystkimi rodzajami ryzyk, o których rząd postanowił nie mówić wcale. O co tu chodzi? To pytanie zada sobie każdy rozsądny człowiek. Jeśli nie było dotąd podobnej kampanii przy jakiejkolwiek innej szczepionce, a chorób zakaźnych zabijających masowo Polaków i inne nacje, mamy przecież pod dostatkiem, to czemu nagle teraz? Wszak, o czym już pisałem, prawdopodobieństwo zgonu na Covid-19 dla osób poniżej 70 roku życia nie przekracza pięciu setnych procenta! Zaś szczepionki nie przebadano w ogóle wśród pacjentów powyżej 65 lat. Czyli dla kogo ona jest i po co? Z jakiego powodu rząd blokuje możliwość leczenia pacjentów chorych na wszystkie inne schorzenia oraz ogranicza terapie, czy to amantadyną, czy arechinem, czy innymi substancjami czynnymi, które zostały na świecie, ale też w Polsce, sprawdzone wielokrotnie, jak choćby hydroxychorochina i mają dobrą opinię, natomiast zmusza się ludzi do przyjęcia szczepionki? Na razie przymus jest miękki, ale niech się nikt nie łudzi, że tak pozostanie, po kolejnym lockdownie zaplanowanym przez duet Morawiecki – Niedzielski, tuż po Świętach Bożego Narodzenia. W Sylwestra stan wojenny de facto, choć bez ustawy. Proszę zwrócić uwagę, jakim trzeba być odmóżdżonym palantem (to bardzo łagodne określenie), żeby kazać ludziom spędzać domówkę do samego rana, sądząc, że to będzie dla kogoś zdrowsze. Zobaczymy różnicę w zachorowaniach? Mniej zakażeń? A może jednak więcej interwencji pogotowia, jeśli niektórzy będą w stanie do siódmej wypić więcej niż do trzeciej, co oczywiście może się zdarzyć. Przy liczbie zgonów, spowodowanych przez rządowy program świadomej eutanazji, nie zrobi to pewnie większej różnicy…
Czy przeczytamy w jakimś oficjalnym komunikacie to, co wynika obecnie z twardych danych statystycznych? Czy staną wymienieni wyżej panowie ministrowie na kolejnej konferencji prasowej i powiedzą wprost do kamery: „Zabijamy ludzi!”? A może poczekają na efekty działania szczepionki, aby móc powiedzieć, ZABIJAMY LUDZI PODWÓJNIE!
Na razie jest tak, że oni swymi działaniami zabili nie tylko wielu chorych, ale też zdrowych, przez opresję, maseczki utrudniające oddychanie i powodujące poważne komplikacje w przypadku chorób układu krążenia i układu oddechowego oraz zamykanie ludzi w domach, obniżając drastycznie ich odporność. Nie wytrzymują przedsiębiorcy. Słyszymy o kolejnych samobójstwach. Zabijają więc jeszcze tych zdrowych, którzy mieli nadzieję, że to się za chwilę skończy. Brak perspektyw, upadające firmy, długi, stres i depresje w niespotykanej dotąd liczbie. To jest obraz kraju i jego obywateli za rządów „covidowej zmiany”. Módlmy się za zabójców, choć to trudne. Może wyjaśnią kiedyś, czemu to robili, świadomie i z premedytacją. Na razie ważne jest, aby ich powstrzymać i uchronić naród przed znacznie gorszymi skutkami tej antykoronawirusowej „terapii”. Lekarstwa po tysiąckroć gorszego od samej choroby…
Czytaj również felietony: Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Szatan się wściekł! Norka odarta ze złudzeń, Białoruski klangor, Kuriozum w stolicy, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Manipulacja strachem, Zabijanie testem, Grypa umarła na Covid, Proszę zamknąć trumnę! Zamordyzm i namordyzm, Bezprawie plus, Wielka GAFA i zamordyzm, Czas ściemy i obłędu, Śmierci, których nie było, Bezczelność nie skończy się nigdy?, Bezprawie i niesprawiedliwość, Totalna ściema, Wyszczepieni, A jednak się kręci