Kiedy słyszę, wytarty już mocno komunał, że prawda obroni się sama, uśmiecham się tylko… Myślę, że właśnie casus Jedwabnego pokazuje, jak w soczewce, czemu teza ta jest kompletnie nieprawdziwa. Owszem, zdarzały się w historii przypadki, czasem nawet spektakularne, fałszowania, a później odkłamywania, tego, co uważano za fakty, żeby przywołać choćby Katyń, czy „nieskazitelnych obrońców Leningradu”, pozostając w czasach okresu II Wojny Światowej. Oczywiście, znajdziemy prawdopodobnie w każdym kraju i w niemal każdej dekadzie, coś, co było niewygodne z różnych przyczyn dla polityki bieżącej, czy historycznej, właśnie. Samo hasło „polityka historyczna” nosi w sobie niejako znamiona fałszu. Bo cóż to w istocie znaczy, jak nie próby opisu faktów, w sposób jak najbardziej dostosowany do określonych potrzeb? Może przytoczę fragment pracy Mikołaja Banaszkiewicza, który lepiej przybliży istotę sformułowania:
„(…) popularność pojęcia „polityka historyczna” ma źródło w konstatacji faktu, że historia definiowana jako zbiór wydarzeń składających się na przeszłość (nie zaś jako nauka) odgrywa istotną rolę: służy legitymizowaniu poczynań władzy i wzmacnia jej autorytet. Polityka historyczna nie ogranicza się do wynoszenia określonych postaw i wartości politycznych tradycji na piedestał, ma bowiem większe ambicje: rości sobie pretensje do kształtowania pamięci, sekwestrując jej niektóre obszary i korygując niewygodne skojarzenia.”
Zakłamać i zaciszyć historię
No, właśnie… Gdyby przyjąć założenie, że Polska, jako państwo prowadzi jakąś nieuprawnioną narrację na temat swojej, w końcu nie tak odległej, historii i próbuje ją „wybielać”, a władze, albo cały naród, miały swoje „za uszami”, należałoby wzruszyć ramionami i stwierdzić, że to po prostu polityka wdarła się przestrzeń medialną po to, by naginać fakty dla określonych potrzeb. Tymczasem, nie mamy nawet w drobnym calu do czynienia z taką sytuacją. Powiedzieć, że państwo polskie prowadzi w ogóle, jakąkolwiek, politykę historyczną, byłoby straszliwym nadużyciem. O ile bowiem, niemal każda władza, choćby dla utrzymania jedności i poczucia dumy narodowej, stara się przypominać w mniej lub bardziej nachalny sposób o pięknych kartach historii państwowości, z oczywistych względów nie eksponując tych mniej chlubnych, to w Polsce OD DEKAD mamy sytuację kompletnie inną! Owszem, świętuje się wielkie zwycięstwa, ale znacznie bardziej eksponuje porażki, jak choćby Powstanie warszawskie, co ma pewne uzasadnienie, bo należy oddać cześć obrońcom stolicy, którzy szczerze wierzyli, że dowódcy wiedzą, co czynią. Był to też niewątpliwie pokaz bohaterstwa, jedynego w swoim rodzaju w skali globalnej, nie tylko w historii II Wojny Światowej. Jednak właśnie brak polityki historycznej doprowadził do sytuacji, w której już po niespełna 80 latach świat nie ma pojęcia o co chodziło i dziennikarze głównych mediów, choćby w USA, czy Izraelu, przechodzą płynnie do wymiennego stosowania tej nazwy z Powstaniem w getcie warszawskim. No, bo przecież skoro JEDYNĄ, (jak uczą już w Stanach Zjednoczonych oraz w Kanadzie), ofiarą II Wojny Światowej był naród żydowski, dla wielu jest oczywiste, że musiało chodzić właśnie o zryw „bohaterskich Żydów gnębionych przez polskich nazistów”, a nie o jakąś walkę polskiej ludności cywilnej z okupantem. Przesadzam? Ależ skąd! Z pewnością wciąż jeszcze cała masa naiwnych wierzy, że „polskie obozy śmierci”, to tylko niegroźna pomyłka niedouczonych pismaków, czy urzędników administracji Prezydenta USA (pamiętny lapsus Baraka Obamy). NIC Z TYCH RZECZY! To jest celowe i metodyczne działanie! A dowody? Tych mamy całą ciężarówkę. Nie tylko podręczniki, z których uczy się amerykańska młodzież oraz indoktrynacja tamtejszych kadr nauczycielskich, co sprawia, że już blisko dekadę temu na pytanie: „jakiej narodowości byli naziści?” zdecydowana większość uczniów szkół średnich odpowiadała bez wahania, że chodzi o Polaków! I to jest bardzo proste. Zresztą tak tłumaczą w szerszych wypowiedziach. Skoro obozy były w Polsce, a naziści mordowali Żydów, w takim razie, kto mordował?
Oj, tam, oj tam! Pomylili się i tyle… W końcu, jeśli lokalizacji miejsc zbiorowej kaźni nie da się zaprzeczyć w żaden sposób, to kryterium geograficzne w zasadzie usprawiedliwia umieszczenie w takiej „zbitce znaczeniowej” słowa „polskie”. Znacie tę narrację? Tak? W takim razie czemu nie ma żadnej symetrii w tego rodzaju sprawach? Ktoś, kto powie, lub napisze, że to były „żydowskie obozy śmierci”, przyjmując tym razem nie kryterium geograficzne, ale narodowościowe, bo przecież mordowano masowo Żydów, będzie natychmiast ścigany za… tak jest! Za kłamstwo oświęcimskie. Państwo polskie, jak wspomniałem nie tylko nie prowadzi polityki historycznej, ale robi bardzo wiele, a czasem wręcz WSZYSTKO, żeby prawdę wypaczyć, zakłamać lub zaciszyć. I TO SIĘ DZIEJE OD LAT! Tolerowane jest obrażanie pamięci ofiar, przymykanie oczu na jawne ataki, odbywają się obchody świąt ku czci ludobójców z Ukrainy, a pedagogika wstydu uprawiana przez Gazetę Wyborczą, nie znajduje żadnego odporu. Dofinansowanie otrzymują jawnie antypolskie filmy a szczodre dotacje trafiają do oszczerców i kłamców pokroju Jana Tomasza Grossa, Jana Grabowskiego, czy Barbary Engelking. Rząd wydaje miliony na Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN (sama budowa kosztowała 320 mln zł), lecz próżno szukać dotacji dla naukowców polskich, jak choćby dr Ewa Kurek, czy dr Piotr Gontarczyk, za to na Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFIS PAN, szkalujące Polaków, środki się zawsze znajdą. Czy doczekamy się kiedyś ukarania sprawców zbrodni na Polakach popełnionych w Nalibokach, czy Koniuchach? Dodajmy, bardzo dobrze udokumentowanych, bo m.in. opisanych przez samych bandytów w wydanych za oceanem publikacjach. Nie trzeba inwestować. Wystarczy mieć tylko wolę dotarcia do prawdy.
Kraj antysemitów?
Kapitulacja IPN w sprawie nowelizacji ustawy, która, całkiem słusznie, miała na celu ochronę pamięci polskich ofiar Oświęcimia oraz ściganie oszczerców, to kolejny element układanki. KAŻDA inicjatywa w kierunku prawdy, nie wspominając już o prowadzeniu choćby cienia „polityki historycznej”, spotyka się z nagonką mediów finansowanych bądź to przez zagraniczne ośrodki, bądź przez pożytecznych idiotów, regularnie wspierających „periodyki opiniotwórcze”. Wystarczy rzucić hasło wytrych: „antysemityzm” i już można dowolnie „jeździć” po autorach wypowiedzi, tekstów, książek, czy filmów. Należy w tym miejscy zapytać, a co z antypolonizmem? Jak można oskarżać o niepopełnione zbrodnie JEDNO Z NIELICZNYCH państw europejskich, które nie splamiło się instytucjonalną kolaboracją z Niemcami, JEDYNE, w którym nawet za podanie Żydowi szklanki wody, groziła kara śmierci i właśnie to, którego obywatele otrzymali najwięcej odznaczeń Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (ponad 4100)? Wielu z nich dostąpiło tego zaszczytu już pośmiertnie, ponieważ, tak jak rodzina Ulmów, przypłacili życiem ratowanie Żydów. Gdyby było mało, to w strukturach państwa podziemnego działała organizacja ŻEGOTA, utworzona w celu pomocy i dla ratowania osób narodowości żydowskiej. Można też zadać retoryczne pytanie, dlaczego tylu Żydów znalazło się w ogóle w Polsce, skoro to taki „kraj antysemicki”? Otóż, wybrany został nieprzypadkowo, bo niemal w każdym innym byli prześladowani. Tak zresztą w wielu miejscach zostało do dziś. Sama Angela Merkel przyznała około rok temu w jednym z wywiadów, że synagogi w Niemczech muszą być wciąż chronione, bo inaczej zostałyby spalone. A przecież nie ma już Hitlera i to podobno taki przyjazny kraj dla imigrantów… Zatem co się stało?
Kto kogo prześladuje naprawdę?
Co więcej, nawet gdyby faktycznie, nie licząc kryminalnych aktów przemocy, które zdarzają się w każdym miejscu na świecie, istotnie jacyś Polacy zaczęli mordować Żydów w czasie wojny, pod wpływem strachu o własne życie, to odpowiedzialnością za tego rodzaju sytuację należałoby obciążyć okupanta, a nie państwo, którego w tym czasie nie było, albo CAŁY naród, co już w samej konstrukcji myślowej brzmi kuriozalnie. A jednak znaleźli się zdrajcy, którzy przepraszali właśnie „w imieniu narodu polskiego”!!! To oczywisty skandal, pokazujący, jak bardzo można było zakłamać historię.
Jak to możliwe, że dziś Muzeum w Oświęcimiu blokuje marsze polskich środowisk patriotycznych? Że nie można normalnie oddać hołdu ofiarom, pomordowanym w obozie, który przecież stał się największym miejscem kaźni dla obywateli polskich różnych narodowości, w tym także narodowości polskiej!? Czy pierwszy transport do Auschwitz (14 czerwca 1940 roku), kiedy to Niemcy wysłali z Tarnowa 728 Polaków, nie jest już wart upamiętnienia? Czemu nie można odprawić mszy świętej na terenie Muzeum? Ba! Blokuje się wejście kombatantów z polskimi flagami! Kiedy dwa lata temu po negocjacjach wpuszczono dużą grupę naszych obywateli, także przybyłych z USA i Kanady, w ramach obchodów rocznicy śmierci o. Maksymiliana Kolbe, musieli oni wejść z flagami na tyczkach z tworzywa, choć zarówno ustawy, jak wytyczne rządowe mówią WYRAŹNIE na czym tkanina może zostać umocowana, pisząc o drzewcu lub maszcie. Jednak tutaj najwyraźniej chodzi o to, żeby Polaków upodlić oraz zaciszyć prawdę, której w Polsce zakłamać się jeszcze w całości nie da. Za to na świecie, jak najbardziej. Narracja ma być spójna: „w Auschwitz ginęli wyłącznie Żydzi, mordowani przez polskich nazistów z drobną pomocą nazistów niemieckich, która w zasadzie była niewielka i nieistotna… No, a II Wojnę Światową wywołali, oczywiście polscy antysemici (zapewne faszyści).” Słyszeliśmy to już z ust prezydenta Putina. Przedziwna konsekwencja i zgodność, prawda? Dlaczego? Po co? Czemu to miałoby służyć? Na te pytania od dawna próbuje odpowiedzieć grupa polskich, ale też zagranicznych historyków, jak choćby autor słynnej książki „Przedsiębiorstwo Holocaust” – profesor Norman Finkelstein. Dziś wiemy, z całą pewnością, że tu NIE MA PRZYPADKU! To systematycznie prowadzona operacja obrabowania Polaków. Mienie bezdziedziczne, w każdym cywilizowanym kraju przechodzi po prostu na rzecz Skarbu Państwa. Jeśli spadkobiercy istnieją, mogą występować na drogę sądową, co zresztą czynią i NIKT tej drogi nie zamknął. Wbrew przekazom medialnym, tak z polskiej strony, czy z prasy zagranicznej, przyjęta ostatnio ustawa zamyka w określonym, bardzo długim czasie, drogę do wzruszenia jedynie DECYZJI ADMINISTRACYJNYCH, a więc w żadnej mierze nie uderza w tzw. roszczenia żydowskie. I podobny model również obowiązuje w większości państw. Z drugiej strony narracja rządowa („nie oddamy ani guzika, zakończyliśmy sprawę roszczeń”), też nie ma KOMPLETNIE nic wspólnego z rzeczywistością, właśnie dlatego, że organizacjom, które stały za przyjęciem w Kongresie słynnej ustawy 447, chodzi o mienie bezspadkowe. Innymi słowy, chcieliby, aby Polska przyjęła akt prawny, czyniący plemienny wyjątek od reguły obowiązującej w cywilizowanym świecie. Tylko, że tego się nie da uzyskać w żaden sposób przy pomocy logicznych argumentów prawniczych, bo takich po prostu nie ma! Co zrobić, aby zmusić polski rząd i wywrzeć presję nie tylko administracji amerykańskiej, ale też światowej opinii publicznej? Ano, właśnie!
Mordowali, niech płacą!
W dużym skrócie, na takim haśle zasadza się cała intryga, w którą określone środowiska żydowskie zainwestowały miliony, aby „wyrwać” miliardy. Gdyby się udało przekonać opinię publiczną, że Polska nie była ofiarą II Wojny Światowej, ale (najpierw) współsprawcą, albo (to kolejny etap narracji) sprawcą, w tym oczywiście również, sprawcą holokaustu, to moralnym obowiązkiem świata jest zmuszenie jej, aby zapłaciła za „swoje zbrodnie”. Że to jakaś fantastyczna teoria spiskowa? Otóż, NIE! To jest spiskowa praktyka, która realizuje się na naszych oczach. Może wydaje Ci się, że to niemożliwe, bo przecież ludzie wiedzą, jak było naprawdę, a historia ostatniej wojny została dobrze i szeroko opisana. Otóż, masz rację, jeśli bierzesz pod uwagę jeszcze żyjących dziadków, czy rodziców. W kolejnym pokoleniu, już przeformatowana edukacja i właśnie BRAK ŻYJĄCYCH ŚWIADKÓW, spowoduje, że NIKT Ci nie uwierzy, a do archiwów zajrzą nieliczni! Zdejmowanie odpowiedzialności z Niemców i przenoszenie ich na jakiś bliżej nieokreślonych „nazistów” trwa od dziesięcioleci. Wpisał się w ten proceder, pewnie nie do końca świadomie, nawet papież Benedykt XVI, który podczas wizyty w Oświęcimiu powiedział, że „Niemcy były pierwszą ofiarą II Wojny Światowej”. Zapewne część społeczeństwa niemieckiego w istocie tak uważała i tak się czuła, ale dodajmy od razu, że była to ZDECYDOWANA MNIEJSZOŚĆ. Kiedy dziś, za powiedzenie prawdy o rzeczywistych sprawcach zbrodni w Jedwabnem można za oceanem trafić do więzienia, jak wiele czasu potrzeba, aby nie znalazł się NIKT, kto zechce walczyć o prawdę?
I to właśnie, wraz całym modus operandi, pokazał w swej ostatniej serii książek oraz filmie dokumentalnym „Powrót do Jedwabnego” redaktor Wojciech Sumliński. Co się stało potem? Doszło do absolutnie skandalicznego i bezprecedensowego ataku na Autora oraz WSZYSTKIE instytucje, które w jakikolwiek sposób chciały, już nie tylko pomóc w dystrybucji, ale choćby przyłożyć rękę do projekcji obrazu w niewielkich salach dla wąskiej grupy odbiorców. YouTube skasował, prowadzony od wielu lat, kanał dziennikarza (ponad 120 tysięcy subskrybentów), a wszystkie kopie filmu zostały usunięte z sieci tego portalu medialnego. O tym, co zrobiono i dlaczego, można posłuchać w kilku rozmowach z Wojciechem Sumlińskim m.in. tutaj, a więcej tutaj.
Wystarczy pomyśleć…
A teraz prośba do wszystkich, którzy nadal mają wątpliwości, o co chodzi, aby wykonali takie proste ćwiczenie logiczne.
Pytanie pierwsze: Co by się stało w mediach, gdyby na przykład redaktor Sekielski chciał zrobić premierę swojego filmu o pedofilii w Kościele katolickim i w ostatniej chwili okazałoby się, że zamknęli mu kino, a gdziekolwiek się nie zgłosił i zapowiedział projekcję, była ona odwoływana i tak SIEDEM RAZY?! A kiedy już by zaprosił gości i rozpoczął prezentację, włączyłby się alarm i przyjechało pięć zastępów straży pożarnej, a wszystkich usunięto z kina? Jaki byłby klangor? Czy można sobie wyobrazić, co pisałaby np. Gazeta Wyborcza?
Pytanie drugie: Jak to możliwe, że nagle, kiedy film obejrzało co najmniej 3 miliony widzów i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń, w prasie atakuje się Autora za „antysemityzm”, podczas gdy w filmie nie ma ANI JEDNEGO MOMENTU, w którym dałoby się takowy przypisać, czy to prezentowanym dokumentom, po części napisanym przez Żydów, mieszkańcom Jedwabnego, świadkom zdarzeń, czy też wypowiedziom innych postaci, w tym historykom, lub osobom narodowości żydowskiej?
Pytanie trzecie: Ale jeśli by ktoś uważał, że film w którymś momencie projekcji prezentuje jednak treści o charakterze antysemickim, czemu w takim razie nie zgłoszono tego do prokuratury?
Pytanie czwarte: Skoro film prezentuje nieprawdziwe informacje, dlaczego nie zechciał się z nimi skonfrontować NIKT ze strony prominentnych przedstawicieli diaspory żydowskiej, jak choćby rabin Michael Schudrich, albo profesor Szewach Weiss? Albo słynni „historycy” pokroju Jana Tomasza Grossa, czy Jana Grabowskiego?
Wszak Autor filmu prosił ich (na co są twarde dowody) WIELOKROTNIE o spotkanie, a do ostatnich z wymienionych postaci, poleciał na umówione spotkanie do USA! Tymczasem, oni po prostu, zwyczajnie, stchórzyli. Rabin zwodził reżysera przez kilka miesięcy, przez co także film nie ukazał się być może wcześniej, bo pan Schudrich twierdził, że chce się spotkać. Jak bardzo mu zależy na wyjaśnianiu swojego udziału w ekshumacji w Jedwabnem oraz konfrontacji w faktami, widzowie mogli zobaczyć choćby w trakcie transmisji ostatnich obchodów rocznicy niemieckiej zbrodni, gdzie uciekał przed redaktorem Marcinem Rolą. Zatem ewentualny zarzut, że nie wystąpili przedstawiciele diaspory, zwłaszcza w kontekście przeprowadzonych wywiadów z osobami narodowości żydowskiej oraz faktu, że komentarz czyta w filmie również Żyd – Jerzy Zelnik, jest zwyczajnie ŚMIESZNY.
Pytanie piąte: Jeśli, jak uważają niektórzy, Wojciech Sumliński zrobił ten film dla pieniędzy, to dlaczego WSZYSTKIE kopie DVD są rozdawane? Dla wyprodukowania obrazu potrzebne były datki ponad 4 tysięcy darczyńców, więc nikt nie chciał od samego początku zrealizować filmu w sposób komercyjny. Co więcej, reżyser zaproponował (wysyłając listy) do każdej z większych telewizji w Polsce, że udostępni film do emisji ZUPEŁNIE BEZPŁATNIE?! (Oczywiście, zainteresowanych nie było…) Czy tak zachowuje się ktoś, kto chce zarabiać na swoim produkcie?
Pytanie szóste: Czy Autor jest samobójcą, który właśnie podkłada się prokuraturze i wymiarowi sprawiedliwości wszystkich krajów zainteresowanych ściganiem negacjonistów holokaustu? Do dystrybucji w sieci trafiła właśnie dwa dni temu angielska wersja filmu. Zatem, czy reżyser nie boi się odpowiedzialności za kłamstwa?
Pytanie siódme: Czy nie lepiej, zamiast cenzurować film dokumentalny, nawet przy jakichkolwiek zastrzeżeniach merytorycznych, usiąść do rozmowy i przedstawić rzetelnie argumenty, albo po prostu DOWODY, że ktoś kłamie?
Jasne, że warto! Tylko najpierw trzeba mieć w ręku takie dokumenty, a ich nie ma. Już choćby tylko te przedmioty, które zostały znalezione po rozpoczęciu przerwanej nagle z inicjatywy wspomnianego Rabina, ekshumacji – jak łuski z niemieckiej broni, czy złota biżuteria, której być nie powinno, bo przecież według profesora Grossa, sąsiedzi okradli ofiary ze wszystkiego, więc raczej nie zostawiliby drogocennych rzeczy widocznych gołym okiem nawet po kilkudziesięciu latach, świadczyły o kłamstwach naukowych oszczerców. Także dziesięciokrotnie niższa liczba zabitych oraz szereg innych elementów, jakie znalazły się w odtajnionym niedawno raporcie profesora Koli, pokazały skalę tej gigantycznej manipulacji z jaką mamy do czynienia od wielu dekad. Najpierw błąd oszukanego przez Michaela Schudricha ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, który zgodził się zatrzymać prace ekshumacyjne, a potem haniebne przeprosiny za rzekome zbrodnie Polaków, które wygłosili prezydenci Kwaśniewski i Komorowski, stały się legitymizacją oszczerczej narracji. Dlaczego nie znalazł się choćby JEDEN sprawiedliwy w teoretycznie polskich rządach, prokurator generalny, czy minister, który zarządziłby dokończenie prac archeologów, najlepiej w składzie międzynarodowym, aby raz na zawsze przeciąć ten ciąg kłamstw, które mają bardzo konkretny cel? To dobre pytanie. Nieco światła rzuciła w tej sprawie wypowiedź słynnego przyjaciela premiera Morawieckiego, Jony Danielsa, który oświadczył około dwa lata temu, że choćby 40 milionów Polaków domagało się ekshumacji, to i tak jej nie będzie… Kto zatem rządzi naprawdę w naszym nieszczęśliwym kraju?
Ekshumacja jest kluczowa
Aby ostatecznie przeciąć wszelkie dywagacje na temat „innych możliwych wariantów” tego, co się naprawdę wydarzyło 80 lat temu w Jedwabnem, należy NATYCHMIAST wznowić przerwaną w haniebny sposób ekshumację. Jesteśmy to winni nie tylko ofiarom, bo jest CAŁKOWITĄ BZDURĄ, że nie można jej przeprowadzić z przyczyn religijnych. Wręcz przeciwnie! To także religia nakazuje pochówek ofiar w swojej ziemi. Odniesienia znajdziemy już na kartach Biblii, a przecież Tora, czyli pięcioksiąg, określający zasady judaizmu wciąż jest podstawą religii Abrahamowej. Przede wszystkim jesteśmy to jednak winni Polsce i Polakom, którzy zostali fałszywie oskarżeni i to wielokrotnie! Prawda jest jedna i można ją pokazać całemu światu i to w bardzo krótkim czasie. Nie potrzebujemy do tego ŻADNEJ zgody środowisk żydowskich. Co więcej, one NIGDY dobrowolnie takiej zgody by nie wydały. Owszem, są uczciwi Żydzi, którzy brzydzą się całą tą operacją, zaplanowaną w cyniczny, obrzydliwy sposób, ale to nie oni są tutaj stroną, która stosuje naciski. Dlatego po prostu najwyższy czas powiedzieć DOŚĆ! Problem w tym, kto miałby to zrobić? Przecież według Wiki Leaks, zarówno politycy PO, jak PiS prowadzili, a być może nadal prowadzą, rozmowy z bandytami, którzy chcą nas okraść. Były już (na szczęście) prezydent Komorowski, chciał oddać Lasy Państwowe, a Jarosław Kaczyński, według opublikowanych dokumentów, twierdził, że:
„Prawo będzie przyjęte. Decyzja już zapadła. Nikt wpływowy w polskiej polityce nie będzie tego kwestionował. To jedynie kwestia czasu”
Po czym pytał, czy dwudziestoprocentowa rekompensata wystarczy… Na tym właśnie polega dramat. Tu nie chodzi nawet o kwoty, choć żądania są astronomiczne (było 300 a teraz ponoć już 500 mld dolarów). Istotne jest to, że NIE WOLNO ZAPŁACIĆ NAWET ZŁOTÓWKI! Dlatego, że to legitymizowałoby samą bezprawną koncepcję jakiegoś „dziedziczenia plemiennego”. W dodatku przekreślałoby podpisane wcześniej akty prawne (umowy indemnizacyjne) na mocy których m.in. USA uznało WSZELKIE roszczenia obywateli amerykańskich pochodzenia żydowskiego za zaspokojone. Państwo polskie przekazało olbrzymią wówczas (1960 rok) kwotę 40 mln USD. Opis umów oraz kopie dokumentów można zobaczyć na stronie Stanisława Żółtka. W jakim punkcie się znaleźliśmy dziś, z podobno „pro-polskim prawicowym rządem”, dobitnie pokazał casus projektu ustawy STOP 447, który trafił do sejmowej zamrażarki. A przecież to dokument, który choć zapewne nie spowodowałby wycofania się z planów ograbienia Polaków, przez środowiska żydowskie, ale zablokowałby prawną możliwość prowadzenia JAKICHKOLWIEK negocjacji w tej sprawie pod karą co najmniej kilku lat więzienia. Trybunał Stanu, to żadna realna dolegliwość, bo nikomu krzywdy jeszcze nie zrobił, ale już perspektywa odsiadki w celi, działa na wyobraźnię znacznie lepiej…
Niestety, mamy do czynienia z ludźmi, którzy boją się własnego cienia i będą robić wszystko, aby ukryć przed opinią publiczną swoje pertraktacje, których już samo podjęcie jest, w mojej i chyba każdego normalnego Polaka opinii, ewidentną zdradą stanu. Za to powinna grozić kara śmierci! Tylko, że my jej obecnie nie mamy…
Tylko silna presja!
Na marginesie cenzorskiego, ale przede wszystkim politycznego skandalu, jaki rozgrywa się na naszych oczach, warto przypomnieć, że latem ukazała się praca naukowa (ponad 2000 stron), autorstwa prof. Marka Jana Chodakiewicza i dr Tomasza Sommera „Jedwabne. Historia prawdziwa”, w której znalazł się m.in. dokładny opis samej ekshumacji, bogato ilustrowany, więc dla chcącego nic trudnego. Można obejrzeć nie tylko zdjęcia znalezionych w pogorzelisku przedmiotów, ale również przekonać się, z „jak wielkim pietyzmem” podchodzili Żydzi do miejsca kaźni swoich współbraci, na przykład rzucając na zbiorową mogiłę niedopałki papierosów…
Poczucie bezsilności, które często towarzyszy patriotom walczącym o dobre imię naszego kraju, wobec takich wypowiedzi, jak ta pana Danielsa, jest zrozumiałe, zwłaszcza w kontekście upływu kolejnych lat. Wojciech Sumliński dotarł do dwóch świadków niemieckiej zbrodni w Jedwabnem, których podobno „już nie ma, bo nie żyją”. A jednak! Poinformował IPN, aby można było ich jak najszybciej przesłuchać, co jest istotne w kontekście prawdy historycznej. I co? I NIC! Nikt się do nich nie zgłosił. Czemu? Ponieważ należy poczekać, aż umrą, bo prawda jest niewygodna. Film i książki Sumlińskiego, czy wspomnianych wyżej naukowców, wkładają kij w szprychy zbójeckiej narracji środowisk żydowskich, więc skoro nie udaje się zaciszyć, należy opluć! Sprawa wydaje się jednak banalnie prosta, pod warunkiem SILNEGO NACISKU OPINII SPOŁECZNEJ. To dlatego właśnie, ONI chcą zakneblować usta ludziom mówiącym prawdę! Doskonale wiedzą, co się tu stanie, kiedy film obejrzą nie trzy, ale dwadzieścia trzy miliony Polaków i mimo, oględnie pisząc – „nieprzychylnych recenzji” Gazety Wyborczej, Polityki, Newsweeka i podobnych „opiniotwórczych”, obcych wydawnictw, będą mieli na ten temat swoje zdanie. Wtedy znacznie trudniej będzie zatrzymać powołanie komisji międzynarodowej, która będzie obserwowała stosowne prace archeologiczne. Tylko tyle i aż tyle! Paradoksalnie, można to zrobić bardzo szybko w kilku kolejnych ruchach. Najpierw wyjąć ustawę Stop 447 z lodu i ją uchwalić, aby skończyły się naciski na bezpośrednio odpowiedzialnych za decyzje urzędników i polityków. Potem szybka zmiana, albo lepiej „dobra zmiana” na stanowisku ministra sprawiedliwości. On nawet nie musi tam pozostać. Wystarczy, że zdąży podjąć decyzję o wznowieniu badań i już… Nie ma się czego obawiać. Przecież, jeśli zbrodni dokonali Polacy, to jaki problem, żeby to potwierdzić w stu procentach? Zatem powtórzę raz jeszcze nieco rozszerzone pytanie, choć wydaje się ono w świetle faktów retoryczne: KTO SIĘ BOI PRAWDY O JEDWABNEM I DLACZEGO? Film można wciąż obejrzeć m.in. tutaj i tutaj. Na stronie sumlinski.pl znajduje się również wersja angielska. Przesyłajmy te linki dalej!
Na koniec chcę podziękować wszystkim, którzy wspierają ten zakątek sieci w każdy możliwy sposób. Szczególnie dziękuję panu Adamowi, który mnie naprawdę zaskoczył. Mam nadzieję, że uda się, być może jeszcze w tym roku, wydać obiecaną książkę. W formie e-booka pewnie już niedługo, a nieco niżej zapraszam nadal do pobierania i przesyłania linku do jego wersji promocyjnej.
Czytaj również felietony: Zjedz szczepionkę, Gladiator i dziewczyny, Turniej US Open Closed, Wymyk do podporu, Szczepionkowa propaganda nie działa! Szczepionkowe wakacje z QR kodem, Szczepionkowa schizofrenia, Maseczki z kluczykiem?, Największy przekręt i co dalej? Zabijamy ludzi, Złoty strzał dla seniora, To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Uratowani przez Covid?
i artykuły: Norymberga 2.0 coraz bliżej, Działa tylko trzecia dawka! Szczepionkowe polowanie z nagonką, Sanitaryzm na raty, Powiedz STOP mordercom, Hulajnoga piekła nie ma, Szczepionkowi kłamcy w natarciu, Szczepionkowy totalitaryzm w rozkwicie, Przymus szczepień to ściema! Życie zaczyna się po szczepionce? Wyszczepieni na medal? Wspólnota zaszczepionych, Jak jeszcze mogę Panu pomóc? Magnetyczne szczepionki i depopulacja, Chcą wyszczepić Wasze dzieci! Nie szczep się! Panikuj! Maseczki groźne dla życia, Szczepionki zabijają w ciszy, Rosyjska ruletka, Najlepsza szczepionka przeciw Covid-19, Milczenie owiec? Śmierci, których nie było, A jednak się kręci
Wciąż jest możliwość zapoznania się z jej wersją promocyjną mojej książki “Ostatni oddech” w formie e-booka. Można też poczytać w sieci, jako flipbook, albo pobrać w wersji na czytniki w formacie mobi. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi. Bardzo proszę też o wsparcie moich przyjaciół, którzy powinni jak najszybciej zmienić lokum. Więcej można przeczytać na tej stronie.