Jeśli dotąd ktoś myślał, że to, co obserwujemy na świecie, w tym coraz mocniej także w naszym kraju, jest naprawdę działaniem Rządu dla ochrony obywateli przed śmiercionośnym wirusem, powoli pozbywa się wszelkich złudzeń.
Praktyka spiskowa
Oczywiście, znajdą się tacy, którzy uznają wszelkie prawdziwe, podkreślam to mocno – także OFICJALNE informacje, za foliarstwo i dziennikarskie wymysły. Znam osoby, które bronią się przed sięganiem do źródeł i uważają je nawet za próbę indoktrynacji. Trudno dyskutować z kimś, kto za obowiązujące uznaje to, co powiedziano w jednej z trzech telewizji głównego ścieku i dodatkowo podano w jednym, czy dwóch dziennikach, które od lat robią Polakom wodę z mózgu. Niestety, średnia wygląda w społeczeństwie właśnie tak, co jest dość przygnębiające. Stąd właśnie biorą się ataki, na przykład na osoby bez maseczki, czy nie zachowujące dystansu, nomen omen, społecznego. Jeżeli ktoś uwierzył, że taki gadżet ochroni go przed zakażeniem, albo w jakimś, choćby niewielkim procencie, będzie miał na to wpływ, to należy mu gorąco współczuć, ale przecież zmusić do czytania wyników badań nikogo się nie da. Cóż z tego, że nawet najprostsze doświadczenie, jako choćby w tym materiale, pokazuje stopień paranoi z jakim mamy do czynienia, a ten film obnaża do końca wszelkie mity związane z kwestią „ochrony maseczkowej”, tak że nawet nie trzeba przebijać się przez dokumentację naukową. Nie wszyscy, mając dostęp do treści nie pozostawiających złudzeń, zechcą do nich sięgnąć. Smutna prawda, ale cóż zrobić? W kwestii maseczek jeszcze jeden znamienny dowód, co się stało z zakażeniami po wprowadzeniu wysokich mandatów za brak tego „gadżetu”, bo wiedzy nigdy dosyć…
Czemu w tytule zawarłem ponownie, bo już o tym kilka miesięcy wstecz pisałem, słowa o teoriach spiskowych? Kiedy słucham wypowiedzi oficjeli, polityków, czy różnej maści dyżurnych „ekspertów” rządowych, mam wrażenie, że oni swoje sumienia zakopali bardzo głęboko. Co się musiało stać, albo o jak wielkie stawki musi chodzić, żeby, skądinąd wydawałoby się, inteligentni ludzie, mogli tak bezczelnie kłamać? Owszem, pomijanie odpowiedzi na zadawane od miesięcy pytania, kierowane do kolejnych ministrów zdrowia i pana premiera, można uznać za „oszczędne gospodarowanie prawdą”, ale w gruncie rzeczy brak odpowiedzi, także bywa często odpowiedzią. I tak, jeśli chcemy poznać wiarygodne dane na temat liczby zgonów ofiar Covid-19, wystarczyłoby podać zestawienie wyników sekcji, nawet ze świadomością, że są one robione w niewielkim procencie. Nie otrzymaliśmy od maja nawet takiej, najprostszej już, zdawkowej informacji. Cóż to oznacza, zwłaszcza w świetle publikowanych wywiadów z czołowymi patologami niemieckimi, czy informacjami z USA, bądź Włoch, gdzie naukowcy mówią wprost, że nie znaleźli ANI JEDNEGO przypadku, w którym mogliby potwierdzić diagnozę wpisaną w akcie zgonu? Ci chorzy umierali z koronawirusem, a nie na covid-19, czyli z powodu koronawirusa. Każdy inteligentny człowiek może sobie odpowiedzieć sam, na ile, wobec milczenia władz w tej kwestii, sytuacja w Polsce jest inna. Żeby uściślić, trzeba dodać, że większość zmarła pewnie nawet nie z samym koronawirusem, ale z pozytywnym wynikiem testu, który, jak to już wiemy na pewno, nie pokazuje nawet zakażenia, o chorobie nie wspominając.
Co wiemy z całą pewnością?
To, o czym trąbią od wiosny, a nawet jeszcze wcześniej, bo na początku marca, zanim ktokolwiek w Polsce umarł, usłyszeliśmy o szczepionce i o nowej normalności. Przyjęta została też spec-ustawa zastępująca stan wyjątkowy, w której, co może nieco dziwić, zapisano dość dokładnie scenariusz kolejnych działań. Gdy się cofniemy do tamtego czasu, można spytać: A jakim cudem Rząd to wszystko przewidział wtedy? Przecież nie mieliśmy do tej pory podobnej „pandemii”, więc skąd nagle ten cały ramowy plan wydarzeń, dodatkowa „budowa szpitali” i zapowiedź innego rodzaju „normalności”? Grupa jasnowidzów, czy może jednak ten sam scenariusz nakreślony dla rządów większości państw?
Żeby to zrozumieć, należy się cofnąć najpierw do 18 października 2019, kiedy to odbył się słynny już Event 201.
Oficjalna strona wydarzenia zawiera m.in. pełen wykaz ekspertów, którzy wzięli w nim udział: Latoya D. Abbott – Mariott International, Sofia Borges – Fundacja Narodów Zjednoczonych, Bradd Connett – Henry Schein’s U.S. Medical Group, Chris Elias – Fundacja Billa i Melindy Gatesów, Tim Evans – McGill University w Montrealu, George Gao – Chińskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób, Avril Haines – Columbia University, Jane Halton – ANZ Bank, Matthew Harrington – Edelman, Martin Knuchel – Lufthansa Group, Eduardo Martinez – UPS Foundation, Stephen Redd – Amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób, Hasti Taghi – NBCUniversal, Adrian Thomas – Johnson & Johnson, Lavan Thiru – Władza Monetarna Singapuru (singapurski bank centralny).
Jeden z portali „fake hunterskich”, czyli tych, które powstały po to, aby wyszukiwać i „demaskować” fejki, a w zasadzie, nawet bardziej do tego, by ośmieszać niezależne media, czy blogerów, wyjaśnił, że Event 201, to takie normalne, regularne spotkanie, w celu przygotowania się do możliwej kiedyś tam w przyszłości epidemii koronawirusa. No, bo przecież na świecie co roku pojawia się około 200 epidemii (stąd nazwa), zatem przezorność itd. Możecie sami poczytać, bo tam jest opisany dość dokładny scenariusz wydarzeń, które nastąpiły ledwie kwartał z „ogonem” później. Dla portalu DEMAGOG, to (zgodnie z nazwą, zresztą) koincydencja całkiem bez znaczenia. To, że w mediach pojawiały się (słowo w słowo) identyczne komunikaty, że mieliśmy do czynienia akurat z „koroną”, a nie innym z milionów wirusów, że nastąpiło zamknięcie gospodarki, że trzeba było pomagać przedsiębiorcom, itd. To wszystko tylko zbiegi okoliczności i generalnie nieprawda, bo w symulacji wirus pochodził z Brazylii, a poza tym Billa Gatesa na evencie nie było, a tak w ogóle jest przecież dobroczyńcą ludzkości, więc, jak można go posądzać o jakiś spisek? No, jak? Biedactwo… Ludzie naprawdę są bez serca. Organizatorami, zupełnie przypadkiem, oczywiście były: Johns Hopkins Center for Health Security, World Economic Forum, a także Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Ten pierwszy, który opracował dokładne modele rozprzestrzeniania się wirusa i chwilę po wybuchu „pandemii” miał już gotową stronę do śledzenia jej rozwoju, Światowe Forum Ekonomiczne, którego tematem przyszłorocznym będzie Wielki Reset oraz słynna Fundacja pary naszych uroczych filantropów. Kto chce niech dalej wierzy, że to całkowity zbieg okoliczności. Nie zabraniam. Przypomnę tylko, że w 2010 roku powstał słynny już raport Fundacji Rockefellerów, w którym, tak zupełnie przypadkiem, opisano to wszystko, co się dzieje obecnie i nawet sam wirus wydostał się, według „przewidywań”, z Chin (nie z Brazylii). Ciekawe? W odpowiedzi na pytanie autorów książki „Zapis zarazy” – Wojciecha Sumlińskiego i Tomasza Budzyńskiego, skierowane do Fundacji, potwierdzono, że raport jest autentyczny i zasugerowano, że to nie był żaden plan, a mieli wtedy po prostu „świetnych analityków”. Gratulacje!
Jednak zanim jeszcze ktoś uzna, że jestem płaskoziemcą, antycovidowcem, szurem i czym tam jeszcze, proponuję, żeby dotrwał do ostatniego zdania. Obiecuję, że nie będzie bardzo długo, chociaż może zaboleć… Cofnijmy się zatem teraz do kwietnia 2018 roku i wypowiedzi naszego „zbawcy świata” z konferencji w Massachusetts, kiedy ogłosił, że powinniśmy się obawiać pandemii, która może zabić nawet 33 miliony ludzi. W lutym 2017, w Monachium, było to nieco mniej, bo tylko 30 milionów, a w 2015 w trakcie prezentacji, którą można zobaczyć w serwisie TED mówił o 10 milionach, a więc widzimy progres… Straszenie, to nie jedyna domena działań, bo przecież Bill Gates posiada różne patenty. Cytat z portalu SpidersWeb+:
Wniosek patentowy złożony został przez Microsoft niemal rok temu. System kryptowalutowy wykorzystujący dane aktywności ciała (taką bowiem chwytliwą nazwę nosi patent) ma monitorować ludzki organizm (fale mózgowe, tętno, aktywność mięśni, etc.), by identyfikować ludzi i umożliwić im płacenie.
– Za szczególne poczucie humoru Billa Gatesa należy uznać fakt, że zadbał o to, by ten właśnie patent miał właśnie taki numer – WO/2020060606. (wypowiedź Macieja Pawlickiego)
Portal skrytykował redaktora Pawlickiego za te słowa, sugerując, że to nadinterpretacja. Być może. Pewnie podobnym nadużyciem byłoby uznanie nazwy, jaką określono substancję świecącą, które występują u niektórych ryb, czy u świetlików, „lucyferyną”. Wszak to nic złego, bo słowo lucifer oznacza z łaciny „niosącego światło”. Nazwy tej po raz pierwszy użył w 1884 roku Raphaël Dubois, francuski farmakolog (zdeklarowany pacyfista), ale przecież nie satanista, a odkryty proces reakcji enzymu, który jest katalizatorem zjawiska świecenia, nazwany został „lucyferazą”. Zupełnie przypadkiem, upadły anioł, Lucyfer także niósł światło (stąd imię). Dla wątpiących, że to wszystko przypadki, warto dodać, tak na marginesie, bo to z całą pewnością kompletnie bez znaczenia, że firma farmaceutyczna Moderna przygotowała szczepionkę oraz interesujący sposób jej aplikacji, jakim jest bransoleta, którą każdy może założyć sobie na nadgarstek sam. Z jej wewnętrznej powierzchni wystają niewidoczne, cieniutkie igiełki, poprzez które, po zaciśnięciu urządzenia, substancja przedostaje się do naszego organizmu, więc możemy w ten sposób zaszczepić się samodzielnie (choć nie wiadomo jeszcze, czy ten mechanizm będzie funkcjonował już przy pierwszej dawce). Jednak byłby w głębokim błędzie ktoś, kto uznałby, że można w ten sposób „przechytrzyć system” i zadeklarować, że dokonało się szczepienia nie czyniąc tego w rzeczywistości. Jednocześnie bowiem z wstrzyknięciem substancji, która ma nas uchronić od zakażenia, uwalniany jest również inny specyfik, powodujący pod skórą zjawisko, wspomnianej wyżej, lucyferazy. To nie oznacza, bynajmniej, że pacjent zacznie odtąd świecić, niczym robaczek świętojański, ale że będzie można specjalnym urządzeniem odczytać unikalny numer, a więc pacjent otrzyma swego rodzaju „paszport immunologiczny”. Sprytne, prawda? Kiedyś już numerowano ludzi, czy to Wam niczego nie przypomina? Nie, no skąd?! Oczywiście, to czysta koincydencja. Jeśli nie wierzysz, obejrzyj ten film dr Carrie Madej. Wszystko, rzecz jasna, dla naszego dobra, podobnie jak skrócenie badań z 12 lat do 8 miesięcy. To już jest przecież dobro samo w sobie, czyż nie?
Demagog ci wszystko wyjaśni
Jednak możesz przynajmniej świecić wiedzą, no może nie tak, jak świetliki, ale choćby jak portal Demagog, AFP, czy portal SpidersWeb+, albo FakeHunter. Wystarczy, że poczytasz, jak oni pięknie tłumaczą… Ach! Jestem doprawdy urzeczony. Jeśli Bill Gates, nazywany przez mnie, jak się okazuje, całkiem niesprawiedliwie – Kill Bill-em, mówił wielokrotnie o depopulacji, to nie dlatego, żeby chciał (broń Boże) zrobić komuś krzywdę szczepionką, czy wspieraniem aborcji. Co to, to nie! On tylko, mówił, że dzięki szczepionkom ludzie mogą żyć dłużej i dlatego właśnie, rodzice mając pewność (ciekawe skąd?), że ich dziecko będzie miało długie życie, nie zdecydują się na kolejne. W ten sposób ludzi będzie się rodzić mniej, ale za to będą zdrowsze. Osobliwa koncepcja? Nie wiem, jak to się ma do afery w Kenii, kiedy zaaplikowano młodym kobietom szczepionkę przeciwtężcową, która (zapewne przez przypadek), powodowała bezpłodność. Taki mały „bonus” od wujka Bill-a. Ale FakeHunter dementuje, że nieprawdą jest jakoby w Kenii grożono „dobremu wujaszkowi” śmiercią. Nie, nie… Nic z tych rzeczy. Oni go przecież pokochali, a szczepionka była stręczona przez WHO i UNICEF, więc to zupełnie co innego. Fakt, że Kill Bill jest jednym z głównych donatorów WHO i zwolennikiem depopulacji, to czysty przypadek. Kto chce, niech wierzy, ale niech najpierw przeczyta choćby ten artykuł, a potem przez chwilę pomyśli, czemu te „bezpieczne” szczepienia zostały jednak przerwane? WHO i UNICEF dementują, argumentując, że ponad 130 milionów tej samej szczepionki podano w wielu krajach świata i wszystko było ok. Nie dodaje jednak, że taka sama nazwa nie musi oznaczać identycznego składu. Skąd się wziął hormon hCG w szczepionkach (dodajmy, że to nie była wcześniejsza szczepionka Talara, w której hormon ten występował celowo)? Kto się wystraszył, skoro wszystko było w jak najlepszym porządku? Pomyliły się w analizach wszystkie laboratoria? Oczywiście, znajdą się „demaskatorzy”, którzy będą przekonywać, jak choćby autorka tego bloga, że wszystko jest ok, a o autyzmie i wywiadach np. dr Majewskiej też „nie ma co gadać, bo to nudne”. Czyżby? Może dlatego, że są już wyroki sądów w USA i we Włoszech, które ponad wszelką wątpliwość wykazały związek aluminium w szczepionkach z autyzmem i przyznały odszkodowania? Jeden z prawomocnych wyroków tutaj. Więcej o szczepionkach i powielanych przez lobby szczepionkowe kłamstwach, także o zgrozo w mediach katolickich, pisałem w artykule „Kiedy rozum śpi”. Zostawmy to i wróćmy do „naszych baranów”… To znane we Francji powiedzenie pasuje tutaj, jak ulał, nie tylko z powodu powrotu do meritum.
Czy trzeba być baranem?
Albo inaczej, jakim baranem trzeba być, aby nie rozumieć, że w przypadku każdej, zwykłej szczepionki, skrócenie czasu badań z kilkunastu lat do kilku miesięcy, w tym m.in. pominięcie okresu testów na zwierzętach, to nie tylko igranie z ogniem i głupota, ale choćby próba wprowadzenia do obrotu takiego specyfiku, to sprawa ewidentnie kryminalna? A przecież tutaj nie mamy do czynienia ze szczepionką zwykłą, ale mRNA, czyli tzw. genetyczną, ponieważ w istocie dochodzi do modyfikacji genowej i nie wiemy, jaki to będzie miało wpływ nie tylko na osoby, którym zaaplikuje się ten wynalazek, ale na kolejne pokolenia! Skoro nad preparatem zabezpieczającym ludzi przez żółtaczką typu B, pracowano 40 lat, to nawet przy maksymalnym skróceniu czasu, aby sprawdzić, co się stanie, potrzebne są przynajmniej dwa pokolenia, a więc najkrótszym okresem testów jaki można sobie wyobrazić, to 18-20 lat! Nie osiem miesięcy. Co trzeba mieć w głowie, żeby tego nie rozumieć?
Być może ktoś się obruszy i powie, że ma absolutne zaufanie do koncernów farmaceutycznych, a one twierdzą, że ich szczepionki są bezpieczne. Tak? A czy kiedykolwiek ich przedstawiciele mówili inaczej? Ile procesów przegrał Pfizer? Ile miliardów dolarów musiał dotąd wypłacić? Czy ktoś to sprawdza? Pisałem o tym we wcześniejszych tekstach. Zresztą jeśli popatrzymy na długą historię większości firm oferujących nam obecnie „eliksir nowej normalności”, to niemal każda ma „coś za uszami”. A pamiętajmy, że nad wprowadzeniem do obrotu jakiegokolwiek leku pracuje się za każdym razem wiele, wiele lat. Mimo to są tak dramatyczne błędy, jak w przypadku tabletek Avandia, czy Vioxx (40 tyś. zgonów), żeby wymienić tylko dwa, a afer były tysiące. Czemu nagle teraz, po ledwie, jak na przyjęte standardy, „chwili badań”, mamy uwierzyć, że wszystko jest ok i będzie super? Przecież raz już było „super” – przy szczepionce na świńską grypę w 2009 roku. Tragiczne żniwo i skutki w postaci narkolepsji pozostały do dziś. Szwecja, czy Francja, nadal płacą pacjentom odszkodowania. A u nas? Jak dotąd Rząd nie wprowadził prawa, o które bezskutecznie od lat walczy Stowarzyszenie Stop Nop. To, co w większości krajów jest standardem, u nas nie istnieje wcale! Nikt nie odpowiada za ewentualne skutki powikłań poszczepiennych, a procesy ciągną się latami.
To, że Rząd kupił 45 milionów dawek w cenie około 19 dolarów, co daje, licząc z obsługą całej operacji, kwotę powyżej 4 mld zł, to nic, w porównaniu z potencjalnymi szkodami wyrządzonymi społeczeństwu.
Dlaczego to kretynizm i przestępstwo?
Artykuł 39 Konstytucji RP mówi wprost:
„Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody.”
Tutaj mamy bezsprzecznie do czynienia nie tylko z eksperymentem, ale też niespotykaną dotąd skalą tego typu zdarzeń, bo przeprowadzany jest on na populacji znacznej części świata. Warto też wiedzieć, że statystyki zgonów pokazują śmiertelność osób poniżej 70 roku życia na poziomie 0,05%, a więc wielokrotnie niższą niż możliwość zachorowania na większość śmiertelnych chorób. Z drugiej strony, koronawirus jest kompletnie pomijalny w wynikach zachorowań dotyczących ludzi młodych, nie mówiąc już o poważniejszych powikłaniach. Po co w takim razie, miałyby się te osoby szczepić? Dlatego, że tak sobie wymyślił jakiś pan minister? To niech sam się szczepi! Najlepiej wielokrotnie, przed kamerami, a jeśli nie stanie się nic, ani jemu, ani jego potomstwu (o ile będzie po tej szczepionce jeszcze mógł w ogóle mieć potomstwo, bo tego dziś nie wiemy), wówczas dopiero można ewentualnie rozważyć użycie szczepionki. Tyle tylko, że raczej nie będzie już wówczas takiej potrzeby, ponieważ nikt nie wie jakie wirusy i jakie mutacje powstaną na przestrzeni kilkunastu lat. Podobnie, zresztą, jak nikt obecnie nie wie, jakie mutacje koronawirusa spotkamy w kolejnym roku, czy przechorowanie daje odporność i na jak długo? Zatem, czy ten preparat, choćby w teorii, może w ogóle zadziałać, jak szczepionka?
Niezdecydowanym doradzam przed jej przyjęciem wysłuchać wywiadu z profesorem Sucharitem Bhakdi, który jest jednym z najczęściej cytowanych naukowców w Niemczech i specjalistą mikrobiologii.
Wróćmy do innych przejawów tego wariactwa, które do niedawna określano teorią spiskową.
Wielki Reset nadchodzi
Niedawno niektórzy pukali się w głowę, że to jakiś wymysł, ale teraz każdy może sobie wejść na oficjalną stronę Światowego Forum Ekonomicznego i poczytać, obejrzeć wywiady i inne filmy. Nikt nie ukrywa szczególnie, że plan został nakreślony dość dawno i zadaniem jest ratowanie głównie banków oraz wielkich korporacji, które już dawno przestały być przedmiotem, a stały się głównymi podmiotami polityki. Jeśli ktoś myśli, że karty rozdają rządy, a firmy mogą co najwyżej wysyłać swoich lobbystów, żeby coś ugrać, jest w błędzie. Jest dokładnie odwrotnie. Teraz to rządy mogą starać się coś wynegocjować, a uzależnieni od kroplówki finansowej nawet nie próbują szczególnie walczyć. Zresztą po co? Jeżeli będą za bardzo wywijać, to się je wymieni. Żaden problem. Kiedy spojrzymy na to, co się stało właśnie w USA, ostoi i wzorze do naśladowania, światowej demokracji, to widać jasno, że ostatni mit wali się na naszych oczach. Jeśli można „skręcić” wybory tak wysoko wygrane przez urzędującego prezydenta (w tej chwili nikt nie kwestionuje liczby głosów oddanej na Trumpa, a 71, a prawdopodobnie powyżej 78 milionów głosów, to najlepszy wynik w historii USA w ogóle. Tymczasem nawet mimo zeznań świadków, jak choćby kierowcy, który przewiózł z Nowego Jorku do Pensylwanii około 800.000 wypełnionych kart (chociaż głosowanie ludzi spoza stanu jest zabronione), a w niektórych okręgach wyborczych frekwencja wyniosła od 400% do ponad 700% uprawnionych do głosowania i to nikogo nie dziwi, zaś sądy stanowe zgodziły się tylko na ponowne przeliczenie tych samych (sfałszowanych na 7 sposobów) głosów, nie przyjmując zeznań składanych pod przysięgą za istotne, to o czym tu mówić… Nawet nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za zniszczenie kopert, w których nadchodziły głosy, dodajmy, kopert adresowanych częstokroć w tysiącach tą samą ręką. Być może Sąd Najwyższy przyjrzy się tym zjawiskom bardziej wnikliwie, ale Deep State w osłonie medialnej na razie wygrywa.
Zatem Wielki Reset i co dalej? Dobre pytanie, bo przecież ludzie naprawdę sądzą, że jeśli tu w ogóle można mówić o jakimkolwiek spisku, to tylko w kwestii szczepionek. No, może i media trochę podkręciły nastroje, a rządy się nie postawiły, bo ktoś tam zawsze wziął jakieś pieniądze i dzięki temu teraz koncerny farmaceutyczne zarobią krocie. Doprawdy? Cena 19 dolarów za dawkę, to cena, jaką można uzyskać tylko od państw, które nie chcą negocjować. Wystarczyło powiedzieć – „Nie bierzemy wcale” i negocjator usłyszałby zupełnie inną liczbę. Przecież sam Kill Bill powiedział, że cena, zwłaszcza dla państw biedniejszych będzie się wahała od 2 do 4 dolarów za szczepionkę (nie za dawkę). Nawet jednak, jeśli średnio będzie to 10 dolarów, to przy liczbie 15 mld dawek (wyszczepienie całej ludzkości), jak łatwo policzyć, będzie kwotą śmieszną, bo podzieloną jeszcze pomiędzy co najmniej 6 koncernów, czyli raptem po 25 mld „na twarz” minus koszty badań, produkcji i po części logistyki, czyli pewnie zostanie jakieś „nędzne” 22 miliardy. Czy po to ogłaszano pandemię? Bzdura!
Chodzi o coś więcej. O zmianę paradygmatu całego funkcjonowania ludzi na naszej planecie i realizacji planów zakrojonych znacznie szerzej. Dlatego nasz premier mówił o nowej normalności. Tutaj akurat nie było przypadku. Totalna inwigilacja stoi tuż za rogiem. Paszporty immunologiczne, to tylko początek… Dalej jeszcze jest w planach inwigilacja na niespotykaną skalę, zniszczenie klasy średniej, likwidacja własności prywatnej, wprowadzenie systemu kredytu społecznego oraz pensji obywatelskiej, no i oczywiście, zmniejszenie liczby największych szkodników na planecie, czyli ludzi i stworzenie tylko dwóch klas, które można by określić, jako panów i niewolników. Tych, którzy znajdą się w grupie pierwszej jest i tak całkiem sporo, bo niektórzy, jak np., redaktor Jan Rybski (ciekawa rozmowa), szacują ich łączną liczbę na około 8 mln. Może to fantazja, ale wydaje się też, że bez odpowiednich kadr przeprowadzenie operacji na tak gigantyczną skalę nie byłoby jednak możliwe, dlatego sądzę, że ta liczba jest nawet mocno zaniżona.
Teoria spiskowa? To proszę przeczytać dokumenty Światowego Forum Gospodarczego i książkę, która opisuje to „zjawisko”. Profesor Klaus Schwab jest założycielem potężnej organizacji, jaką jest WEF, Forum uzyskało status organizacji międzynarodowej. Dość powiedzieć, że co roku w Davos gości najpotężniejszych polityków i biznesmenów świata, a sam koszt ochrony wydarzenia, to 28 mln franków szwajcarskich. Klaus Schwab jest też autorem książki „COVID-19. Wielki Reset”, w której przedstawił, jak to określa, „dobre strony pandemii”, która pośrednio zmniejszyła emisję CO2 (w związku z ograniczeniem podróży). Podkreśla też, że „kapitalizm należy wymyślić na nowo”.
Z oczywistych powodów nie mówi wprost, jaki będzie skutek tego „wymyślania” dla przeciętnego Europejczyka, czy mieszkańca innej części świata. Jednak już z niektórych filmów, które są prezentowane na oficjalnej stronie Forum, można zorientować się o co chodzi. Stręczenie aplikacji na telefon, które będą rodzajem „paszportu zdrowia”, to tylko jeden z elementów. Z pozoru wiele wypowiedzi nacechowanych jest troską o tych, którzy ponieśli straty z powodu lockdownu, ale tak naprawdę, żaden rząd nie przejmował się szczególnie tym, z czego ludzie będą żyli. W jednym z filmów, możemy poznać możliwe przewidywane scenariusze najbliższej przyszłości. Pada tam również znane nam już hasło „nowa normalność”, a w zasadzie nawet „kolejna normalność”, termin użyty przez McKinseya – określający erę post-Covid-19. Większości zamierzeń nikt szczególnie na szczycie Forum (tym razem w maju 2021 w Lucernie) nie będzie ukrywał, bo wiadomo, że to nie interesuje większości ludzi, a ci, którzy się dowiedzą od kogoś i tak, albo nie uwierzą, albo wzruszą ramionami i spytają „no i co z tego?”
Pewnie już nie każdego to zaskoczy, bo skoro ludzie dali sobie tak łatwo wmówić, że maseczki należy nosić, gdyż chronią przed covidem, albo przynajmniej z „miłości do bliźniego” i dotąd nie zweryfikowali tej oczywistej głupoty, co przecież trudne nie jest, podobnie jak weryfikacja szkodliwości ich noszenia, co opisałem dość dokładnie w kilku wcześniejszych tekstach, obnażając kłamstwa oficjalnej propagandy, to jak mają nagle zacząć czytać o czymś, co „na pewno jest kolejną teorią spiskową”? Człowiek, z natury leniwy, przeważnie tłumaczy się brakiem czasu (albo faktycznie go nie ma), więc pozostaje przy mediach głównego nurtu, bo tak jest bezpieczniej. Nie ośmieszy się w towarzystwie, prezentując foliarskie poglądy, a jeśli jeszcze zna kogoś, kto nie daj Boże umarł, albo przynajmniej ciężko przechorował Covid-19, będzie trzymał się kurczowo rządowej wersji i da się za nią pokroić. Kto wie, może nawet chętnie, jako pierwszy, zamówi szczepionkę i żeby nie rujnować budżetu, karnie stawi się w wyznaczonym punkcie… Taki mamy klimat? Do czasu!
Zdrowotny apartheid nadchodzi
Właśnie docierają do nas „wieści z wyspy’, bo tam już zaczynają szczepić. Mało tego, brytyjski episkopat gorąco zachęca, nawet jeśli szczepionka powstała w oparciu o komórki pozyskane z abortowanego płodu, jak to jest w przypadku preparatu AstraZeneca. Znacznie mniej zachęcająca jest ulotka dołączona do szczepionki firmy Pfizer, gdzie można przeczytać wśród różnych „ciekawostek” także i tę, że nie wiadomo, czy przyjęcie preparatu będzie miało wpływ na płodność. Zachęcająca informacja, zwłaszcza dla osób w wieku rozrodczym, prawda? To, że nie zaleca się przyjmować szczepionki w trakcie ciąży jest dość oczywiste, ale że po zaszczepieniu kolejny stan błogosławiony może już nie wystąpić, to bardzo interesujące, prawda? Czemu mnie to nie dziwi napisałem już wcześniej. Trudno przecież spodziewać się, że Kill Bill będzie inwestował w projekty, które w rezultacie, zamiast depopulacji, miałyby ochronić ludzkość przed przedwczesnymi zgonami. W ulotce jest więcej niespodzianek, a przecież te najistotniejsze dopiero przed nami… O samych szczepionkach wkrótce postaram się napisać więcej, choć zwracam uwagę, że one nie są celem samym w sobie, ale środkiem do realizacji obłędnego marksistowskiego, albo jak wolą niektórzy, nowego faszystowskiego, planu.
Przestrzegam gorąco przed propagandystami, którzy już zaczynają wmawiać ludziom, że to nieprawda, iż nad szczepionką pracowano kilka miesięcy, bo w rzeczywistości te prace trwały już od blisko dwóch dekad. Tę „teoryjkę” wymyśloną na potrzeby obecnej kampanii wyszczepienia całej populacji, opierają na tym, że wcześniej wykryto przecież wirusa Sars, więc od dawna naukowcy pracowali nad stosownym preparatem. To kłamstwo z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wynalazek, który chcą nam aplikować, jest oparty o mRNA, a więc jest szczepionką genetyczną (jeszcze w latach 90-tych poprzedniego stulecia podjęto próby stworzenia takiego preparatu w związku z chorobami nowotworowymi, ale je przerwano), nie ma wystarczającej dokumentacji, która zagwarantowałaby choćby cień bezpieczeństwa właśnie z powodu możliwości przeniesienia zmian genetycznych na potomstwo. Chyba, że z góry założono, że po kilkukrotnym przyjęciu kolejnych dawek, żadnych dzieci już nie będzie, więc szczepionka pod tym względem jest w ponad 95% bezpieczna… Ponury żart? Nie! To bezczelni lobbyści, którzy siedzą w kieszeni koncernów farmaceutycznych, postarają się użyć wszelkich metod, aby zrobić teraz ludziom wodę z mózgu, a jeśli coś pójdzie nie tak, umyją ręce i powiedzą, że zostali oszukani. Tak, jak nasz Premier Morawiecki latem w Brukseli. Podpisał dokument, a teraz twierdzi, że to miało być inaczej. Czyli, albo nie wie co podpisywał, albo doskonale wie, tylko się łudził, że nikt nie zauważy, bo prawda na jaw wyjdzie dużo później… Różnica jest taka, że treść dokumentu da się zweryfikować natychmiast, a skutki uboczne szczepionek mogą wystąpić po latach.
Druga kwestia, to fakt, że firma Moderna istnieje formalnie od 2010 roku, ale w praktyce, obecna szczepionka jest pierwszym preparatem tego rodzaju, który stworzyła, a więc historie o dwóch dekadach badań można między bajki włożyć. Warto przytoczyć też informację, którą podała firma odnośnie skuteczności szczepionki na Covid-19. Czy macie świadomość na podstawie czego firma twierdzi, że jej preparat ma 95% skuteczność? Nie? To usiądźcie mocno na krześle, żeby nie spaść i przeczytajcie (cytuję za dw.com):
„W badaniu Moderna wzięło udział ponad 30 000 osób, z których połowa otrzymała szczepionkę, a połowa placebo. W trakcie badania 95 osób zapadło na Covid-19. Spośród nich 90 było w grupie placebo i tylko 5 w grupie szczepionej.”
To, zdaniem naukowców wystarcza, aby przyjąć, że szczepionka jest skuteczna w 95%… Niezłe, prawda? Warto dodać, że nie wolno zarażać celowo nikogo z badanych, innymi słowy, te wszystkie osoby zaraziły się tak po prostu, funkcjonując w świecie. Pytanie, co to znaczy, że „zapadły na covid-19”? Ciepło, ciepło… gorąco! Tak! Miały pozytywny test (który niczego nie dowodzi) i być może jakieś objawy, nie wiemy jak poważne. Nie mamy też pewności, czy to przypadkiem nie była grypa, ani jaki tryb życia prowadziły wybrane osoby. No, bo jeśli ktoś się zamknął w domu i wychodził tylko czasem, to szansa zakażenia w naturalny sposób spadła o jakieś 90%, w stosunku do tych, którzy na przykład odbywali dziesiątki spotkań każdego dnia, a wieczorami szli na imprezę, jak więc można na tej podstawie przyjmować w ogóle, że to właśnie szczepionka cudownie zadziałała? No, ale pośpiech jest duży, więc nie wymagajmy zbyt wiele… Jeszcze europejska EMA musi to „zbadać”, to znaczy przeczytać wniosek, opis i konkluzję, bo wiadomo, że ona niczego tak naprawdę nie bada, prócz dokumentów. A wiemy, że papier jest cierpliwy i zniesie wszystko. Potem usłyszymy „radosną” informację, że EMA dopuściła szczepionkę do obrotu i wszyscy udadzą się odtańczyć wesołego oberka. No, może nie wszyscy, bo niektórzy po przyjęciu specyfiku mogą mieć nie tylko problem z tańcem, ale nawet z chodzeniem, co pokazały przykłady w trakcie badań szczepionki AstraZeneca. Dowiemy się z pewnością, że mamy, mimo wszystko, być dobrej myśli, bo w końcu ważniejsze jest nie jakieś tam chodzenie, czy rodzenie dzieci, albo inne podobne fanaberie, ale żeby nie zachorować na Covid-19! Z innych przyczyn można sobie już spokojnie umierać i to nikogo szczególnie nie zainteresuje, zwłaszcza w świecie, w którym pozostała tylko jedna „straszna” choroba…
Wiceminister zdrowia zapowiedział właśnie, że dla obywateli, którzy szczepionkę przyjmą, będą pewne „benefity”. To znaczy, nie mniej, ni więcej, tylko – Rząd przewiduje swego rodzaju zdrowotny apartheid, będzie podział na tych „lepszych”, czyli posłusznych oraz „gorszych”, niepokornych, a może po prostu myślących bardziej trzeźwo, lub nieco lepiej poinformowanych. To dość oczywiste, bo jeśli benefitem będzie zniesienie obostrzeń dla jakiejś grupy obywateli, to znaczy, że uzyska ona premię w postaci zwiększonych praw, co jest już dyskryminacją pozostałych obywateli. Ciekawe co na to lewica? „Moje ciało, mój wybór”, działa tylko w przypadku aborcji?
A propos, dotarła do nas informacja, że w stolicy wylądował samolot Elona Muska. Zatrzymał się tutaj tylko dwie godziny, po czym odleciał. Z plotek wiemy, że podobno Elon zakochał się w pani Lempart, ale chyba bez wzajemności, o czym mogłaby świadczyć tak krótka wizyta. Pani Marto, ja rozumiem feminizm i te inne historie, ale niechże pani nie będzie tak nieprzejednana! W końcu gość dobrze ustawiony, z niezłymi kontaktami, na pewno nie biedny, może warto normalnie porozmawiać, a nie tylko wyp….! Ale to oczywiście Pani suwerenny wybór.
A co z wyborem Polaków?
Żarty żartami, ale temat jest poważny, więc przejdźmy do podsumowań. W całej tej „zabawie” nie chodzi, ani o wirusa, ani walkę z pandemią, ale o coś zupełnie innego. Maseczki i inne obostrzenia, to tylko środek do testowania, a potem uzyskania, uległości wystarczającej by przejść do kolejnych etapów. Jest całkiem możliwe, że ze względu na opór, który w niektórych krajach (jaka szkoda, że nie w Polsce), jest dość silny, szczyt Europejskiego Forum Gospodarczego, na którym sukces miał zostać odtrąbiony, trzeba było przesunąć. Na razie tylko o 4 miesiące. Czy to wystarczy? Raczej wątpię. Świadomość, mimo propagandy, fałszowania statystyk i ignorowania opinii niesprzedajnych naukowców, będzie wzrastać. Inżynieria społeczna na tak wielką skalę nie przejdzie niezauważona. Mimo cenzury obywatele wciąż korzystają (jeszcze) z Internetu i dzielą się wiedzą. To musi dać jakieś efekty, choć „praca u podstaw” w tej dziedzinie wcale łatwa nie jest. Klangor dochodzący z telewizora, który gra czasem przez kilkanaście godzin na dobę, jest trudny do przebicia. Powoli budzą się jednak już nie tylko mieszkańcy Niemiec, USA, Australii, czy pobliskiej Słowacji, może więc przyjdzie czas również i dla nas. Przecież wiosną połowa Polaków deklarowała chęć zaszczepienia się, gdyby istniała taka możliwość. W lipcu było to już tylko 37% badanych. Po wzroście liczby zgonów, w sondażu przeprowadzonym na początku listopada przez Kantar, chęć zaszczepienia się na koronawirusa wyrażało 36% mieszkańców wsi i aż 49% osób z wyższym wykształceniem z dużych miast. Dwa tygodnie później w badaniu DGP wyglądało to już inaczej, bo tylko niespełna 15,9% ankietowanych deklarowało zdecydowaną wolę poddania się szczepieniom. Teraz jest, jak sądzę, mniej niż 30%, chętnych, a kiedy preparat rzeczywiście trafi do naszego kraju może się okazać, że pozostanie ich najwyżej 1/5. Co wtedy? Czy plan ministra Niedzielskiego będzie zrealizowany inaczej? W końcu 45 milionów szczepionek, nie w kij dmuchał, a nawet gdyby nie tylko pan minister z premierem, ale i cały rząd z przyległościami oraz parlamentarzyści aplikowali sobie jedną dawkę codziennie do śniadania, to wystarczyłoby im na ponad 200 lat życia (co po tak znakomitej szczepionce jest przecież całkiem prawdopodobne). W każdym razie, ja na pewno z przyjemnością odstąpię swoją porcję. Na zdrowie!
Czytaj również felietony: Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Szatan się wściekł! Norka odarta ze złudzeń, Białoruski klangor, Kuriozum w stolicy, Legion Gorszycieli Bandytów i Terrorystów?, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Manipulacja strachem, Zabijanie testem, Grypa umarła na Covid, Proszę zamknąć trumnę! Zamordyzm i namordyzm, Bezprawie plus, Wielka GAFA i zamordyzm, Czas ściemy i obłędu, Śmierci, których nie było, Bezczelność nie skończy się nigdy?, Bezprawie i niesprawiedliwość, Totalna ściema, Wyszczepieni, A jednak się kręci