Odlot eksperta
„W Europie zaczynają mieć nas za głupoli z cudacznego kraju (…) ludzie mniej wykształceni albo po prostu z ograniczonym intelektem w dalszym ciągu nie pojmą, że powinni się szczepić, bo w ten sposób ochronią swoje własne życie i zdrowie. Czy komuś zależy na ośmieszaniu Polaków?”
Tak wygląda właśnie „odlot” profesora Simona. Takie rzeczy mówił w wywiadzie, który ukazał się w Medonet. Nie wiem, co on bierze, a może łyknął jednorazowo, ale dalej jest jeszcze gorzej, bo pan profesor, zamiast o medycynie, nagle zaczyna dywagacje polityczne, które są już kompromitacją absolutną. A potem mamy jeszcze kolejne „kwiatki”:
„Właściwie dlaczego Polacy mają problem ze szczepieniami? W Niemczech na grypę regularnie szczepi się około 80 procent osób, u nas – zaledwie 4. (…) Nie wiem, dlaczego my jako naród jesteśmy tacy dziwaczni. Kwestionujemy wartość szczepień wymyślając najbardziej absurdalne argumenty, między innymi ten o autyzmie jako konsekwencji podawania szczepionek. Przecież to bełkot i – podkreślam – przerażający przykład piramidalnej głupoty. Nie można powtarzać idiotyzmów.”
„Oczywiście, każdy ma prawo do decydowania – szczepić się, czy się nie szczepić. Jeśli jednak taki osobnik nie zdecyduje się zaszczepić, to musi ponieść konsekwencje. I gdy zachoruje, za świadczenie usług medycznych w publicznej służbie zdrowia to chyba powinien płacić z własnej kieszeni. No i płacić odszkodowanie jeśli zakazi innych, a to już powinno być obligatoryjne. Przy obecnych technikach biologii molekularnej to można dość łatwo udowodnić.”
Cały wywiad, którego szczególnie nie polecam, bo z takim stekiem bzdur naprawdę trudno polemizować, znajduje się tutaj. Jedyny plus, że dyżurny ekspert zauważył przynajmniej bezsens, jaki Polakom funduje Rząd na przyszłoroczne ferie zimowe.
To wstyd, że profesor wypowiada szereg bredni, obrażając przy okazji ludzi. Jak człowiek z tytułami naukowymi może opowiadać, że maseczki chronią przed koronawirusem, kiedy przeczą temu nie tylko wszystkie randomizowane badania naukowe, ale też statystyki zachorowań w każdym kraju europejskim i wielu państwach na innych kontynentach. Wystarczy przecież popatrzeć na wykresy, które prezentowałem w poprzednim tekście. To są fakty, przeciwko pobożnym życzeniom. A w zasadzie nawet niezbyt pobożnym, bo wprowadzanie ludzi w błąd w tak istotnej kwestii przyczynia się w gruncie rzeczy do rozsiewania choroby, gdyż osoby nosząc maseczki są często przekonane, że będą w ten sposób chronione. Tymczasem dodatkowe siedliska bakterii osłabiają ich odporność i mogą być rozsadnikiem wielu innych chorób. Dodatkowo powodując schorzenia skórne, alergologiczne, układu oddechowego, czy pogłębiając dysfunkcje układu krwionośnego, przyczyniają się do spadku odporności całej populacji. Pytanie brzmi, czy człowiek na tym stanowisku może nie mieć pojęcia o tak elementarnych kwestiach? Tego uczą podobno na pierwszych latach studiów medycznych, przynajmniej we Włoszech, o czym mówił dr Stefano Montanari. To elementarz medyczny. Profesor Łukasz Szumowski doskonale o tym wiedział, a nawet 26 lutego żartował sobie z maseczek u redaktora Mazurka w RMF FM. Zmienił narrację, kiedy było to korzystne oraz wymagane przez międzynarodówkę kłamców, ale przynajmniej wszyscy dowiedzieli się, jakie ma zdanie prywatnie, w oparciu o podstawy naukowe, a nie widzimisię WHO. Reszta, to ideologia. Postawię więc kolejne pytanie, bo skoro profesor Simon tego nie może nie wiedzieć, czemu to robi? Czy dlatego, że obecnie, jak ujawnił poseł Grzegorz Braun, zarobki miesięczne ratownika medycznego w jednym ze szpitali w centralnej Polsce, często przekraczają 20 tyś złotych, a lekarzy oddziałów zakaźnych w tej placówce, dochodzą do 90 tysięcy w skali miesiąca i należy to utrzymać jak najdłużej? Ile zatem „kasuje” pan profesor? Może o tym będzie mówił równie chętnie w różnych mediach?
Nie. Nie przemawia przeze mnie zazdrość, bo uważam, że dobry lekarz z tytułem profesora mógłby zarabiać nawet 250 tysięcy miesięcznie, albo i więcej. Nikomu nie żałuję, tylko niech to będzie w szpitalu prywatnym i pod warunkiem, że naprawdę jest świetny w swoim fachu. Obawiam się, że tutaj nie zachodzi żadna z tych okoliczności… Zadałbym jeszcze panu profesorowi wiele pytań, jak choćby takie:
Ile osób z przyjętych na oddział pana profesora mogłyby żyć, gdyby były leczone nie tylko na Covid-19, ale też, a może przede wszystkim, na swoje choroby, które zostały zaniedbane?
Ile osób nie doczekało przyjęcia na oddział umierając w karetkach, bądź wożonych od szpitala do szpitala i nie trafiły do pana profesora wcale, albo w stanie beznadziejnym?
Ile sekcji zwłok w klinice pana profesora zostało wykonanych u pacjentów z wpisem karcie zgonu Covid-19 oraz ile z tych sekcji potwierdziło ten fakt jako jedyną przyczynę? Czy możemy poznać takie dane? To nie powinno być trudne. Może zabrać zaledwie kilka godzin pracy.
To jedynie wstęp, bo można by zadać tych pytań kilkadziesiąt, ale czynił to już profesor Ryszard Rutkowski oraz dr Zbigniew Martyka, niestety bez żadnego rezultatu, chociaż zwracali się bezpośrednio do Ministerstwa Zdrowia i do Rządu RP, a przecież pan prof. Simon jest jednym z doradców Premiera Morawieckiego. Może więc zechciałby uchylić rąbka tajemnicy w tych kwestiach, o których także nie może nie wiedzieć. Tego wszystkiego zamieść pod dywan się nie da. Polecam do zapamiętania krótką rymowankę: Nie mogli nie wiedzieć, słusznie pójdą siedzieć! Kwestią czasu będą postępowania karne, ale ważniejsza jest odpowiedzialność przed Najwyższym Sędzią. Panie profesorze, będę się za Pana modlił. Nie tylko o zdrowie, ale o wybaczenie i mądrość. Proszę przestać brać udział w procederze mordowania Polaków pod przykrywką ich ratowania. Ten Rząd z premedytacją zabił już ponad 50 tysięcy ludzi niemal nikogo nie ratując. Powtórzę raz jeszcze NIEMAL NIKOGO, bo procentowy udział Covid-19 w stosunku do innych schorzeń, to nawet nie jest 1 promil! Ponadto, większość chorych na covid można było leczyć w domu, o czym mówią już nie setki, ale tysiące lekarzy, nie tylko niemieckich, amerykańskich, hiszpańskich, włoskich, czy holenderskich, ale też polskich. Mało tego, że mówią. Oni to robią! Oni o tym piszą i przedstawiają dowody nie do odparcia. Tak, jak czynił to dotąd dr Włodzimierz Bodnar, któremu właśnie zabrano narzędzia, czyli lek, którego skuteczność została potwierdzona w praktyce u co najmniej tysiąca pacjentów, a pewnie wyzdrowiało znacznie więcej. Można to sprawdzić i udowodnić kontrolując recepty i do tych pacjentów dotrzeć. Doktor Bodnar mówił o leczeniu m.in. w tym wywiadzie, potwierdzając, że otrzymywał informację zwrotną od bardzo wielu lekarzy z różnych miejsc w Polsce, także do profesorów.
Jedna choroba, jedna narracja, jeden wódz!
Parafrazując, faszyzm zaczyna się od podobnych działań. Oficjalna narracja MUSI BYĆ JEDNA! „Covid, to choroba śmiertelna i wszyscy powinni się koniecznie zaszczepić”. Nieważne, że nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za szczepionkę, nieważne, że może ona ubezpłodnić całe generacje ludzi, nieważne, że nie zbadano żadnych interakcji tego specyfiku z innymi lekami, które przecież większość pacjentów, zwłaszcza starszych, przyjmuje. Nieważne w końcu, że nawet nie wiadomo czy w ogóle i na jak długo, w przypadku powodzenia, może ona zabezpieczać pacjenta przed zachorowaniem. Nieważne też, czy szczepiony może być nosicielem i zarażać innych. Reasumując: NIEWAŻNE, JAK BARDZO SZCZEPIONKA JEST NIEBEZPIECZNA, NALEŻY JĄ PRZYJĄĆ I NIE MARUDZIĆ.
Taki oto eksperyment medyczny na gigantyczną skalę stręczą nam panowie, o zgrozo, z tytułami profesorów! W tej międzynarodowej hucpie biorą udział różnej maści Simony i Horbany naszej medycyny, a w zasadzie tego, co z niej pozostało. Strzeżmy się „łże-ekspertów”, którzy za pieniądze są w stanie powiedzieć wszystko. Ciekawe tylko, czy będą chcieli oddać to, co zarobili na ludzkiej krzywdzie, aby wypłacać renty poszkodowanym przez szczepionkę, której skutki mogą być kilkaset tysięcy razy bardziej dotkliwe niż te po preparacie wstrzykiwanym ludziom jako „ochrona” przed świńską grypą w 2009 roku. Tę medialną paranoję czas by wreszcie skończyć. Niestety, obawiam się, że to jeszcze będzie trwało dość długo. Jest bowiem całkiem możliwe, że efekty uboczne będą odłożone w czasie, jako że to szczepionka genetyczna, ale też, jeśli ludzie, zwłaszcza starsi, zaczną umierać, to nagle, uśmiercona przez covid, grypa szybciutko ożyje i wtedy (w co pewnie niektórzy znów chętnie uwierzą), w statystykach będą wyłącznie niezaszczepione ofiary covid oraz zaszczepieni na covid, ale zmarli „pechowo” na grypę, tym bardziej, jeśli się na nią nie szczepili. Czy ktoś zabroni oszustom poprowadzić statystyki w taki właśnie sposób, skoro mogli bezkarnie kłamać do tej pory i czynią to bez żenady w świetle dnia, na kolejnych konferencjach prasowych i w publikacjach?
Tylko jednoczesna, gwałtowna reakcja wielu środowisk, może zapobiec tragedii i pomóc postawić medycznych i politycznych bandytów przed sądem wcześniej, ratując pewną ilość istnień ludzkich i piszę tu nie tylko o bandytach rodzimych, o których wiele już powiedziano, ale także, a może przede wszystkim, o tych międzynarodowych, dla których nie ma kary i oni wciąż myślą, że rządzą światem. No, bo skoro nie wierzą w żadną inną siłę, mogą bezkarnie mordować i pomnażać pieniądze. Kto bogatemu zabroni? Może właśnie biedni? Rewolucje często zjadają swoich przywódców, zapewne tak się stanie i tym razem. Ci, którzy obecnie uważają, że przechytrzyli głupi naród, czy nawet większą część populacji świata, srodze się zdziwią, kiedy sami zostaną poddani „resocjalizacji” i eksperymentom medycznym, tak starannie zaplanowanym dla innych. Tylko, że nie wszyscy tego momentu doczekamy.
Polski Rząd brnie właśnie w kolejny absurd. Podkreślam, że nie jestem „antyszczepionkowcem”, chociaż z pewnością przeciwnikiem faszerowania wszystkich, a zwłaszcza niemowlaków, różnymi preparatami wbrew ich woli i w ilościach, które dla zdrowia obojętne nie są. Badania i wyroki sądów oraz polityka wielu krajów, gdzie od lat szczepienia są dobrowolne, a specjalne fundusze finansowane w dużej części przez firmy farmaceutyczne, pokrywają roszczenia ofiar (występowanie poważnych odczynów poszczepiennych jest faktem, któremu zaprzeczyć się nie da), pokazują, że TYLKO takie podejście ma sens. Co więcej, zwiększa w praktyce ilość chętnych do szczepienia, co obrazują statystyki. Okazuje się, że tzw. „wyszczepialność” w przypadku wielu chorób, jest tam, pomimo dobrowolności, wyższa lub bardzo podobna do tej w Polsce. Wyjątkiem mogą być szczepienia na grypę, gdzie szczepi się zaledwie kilka procent Polaków, a nawet wśród lekarzy nie są one popularne (tylko 6% medyków przyjmuje corocznie taki preparat). To może wynikać również z zafałszowania danych. Zupełnie bez sensu, na stronach PZH powielane jest nadal kłamstwo, że w naszym kraju na grypę umiera kilkadziesiąt osób rocznie, podczas gdy w rzeczywistości jest to od 6,5 do ponad 10 tysięcy chorych, o czym świadczą dane Eurostatu. Jak można wymagać od rozsądnego człowieka, aby zmniejszał ryzyko, którego w praktyce nie ma? No, bo skoro choruje blisko 4 mln osób, a są lata, gdzie nawet dwukrotnie więcej, a umiera do stu pacjentów, to jaki byłby sens takiego zabezpieczania się?
Tymczasem nasi rządzący triumfalnie ogłaszają, że oto będą „wyszczepiać” całą populację i nabyli 45 mln dawek substancji praktycznie kompletnie nieznanej. Żeby być bardziej dokładnym, to o nie znanym działaniu nie tylko dla potencjalnych chętnych, ale nie znanym nawet samym producentom szczepionek! Kiedy czytamy ulotkę, okazuje się, że nie wiemy tak podstawowych rzeczy jak:
– Jaki wpływ preparat będzie miał na płodność?
– Jaka jest interakcja z innymi, choćby tylko najbardziej popularnymi lekami?
– Jak zareagują na szczepionkę osoby powyżej 65 roku życia?
– Jaka jest rzeczywista skuteczność szczepionki? /w badaniu Pfizera na 43.000 osób zachorowało w grupie placebo 160, a w grupie zaszczepionych, 8 osób, więc opieramy się na danych promilowych, które nie mogą być jakąkolwiek podstawą do wyciągania daleko idących wniosków, a same badania tych grup winny trwać, co przyznaje producent, 24 miesiące (a nie 60 dni)./
Mimo tak oczywistych braków, Rząd dumnie ogłosił Narodowy Program Szczepień, a Norbert Maliszewski zapowiedział kampanię społeczną opartą na „argumentach emocjonalnych”. (sic!)
To akurat jest dość oczywiste, bo ŻADNYCH, powtórzę z mocą, ABSOLUTNIE ŻADNYCH, argumentów medycznych, czy choćby logicznych, tutaj nie ma. Z kolei profesor Andrzej Matyja – prezes Naczelnej Izby Lekarskiej zapowiada „przesłuchiwanie” lekarzy, którzy są sceptyczni, co do szczepień. Będziemy mieli zatem kolejne „polowanie na czarownice”. Przypomnę tylko, że po kilku latach walki, udało się temu „szacownemu gronu ekspertów”, upolować m.in. doktora Huberta Czerniaka, który wcale nie protestował przeciwko szczepieniom, a jedynie chciał zmiany ich kalendarza, aby ochronić maleństwa przed wstrzykiwaniem im chemii w pierwszych dniach życia, aż w takich ilościach. Jesteśmy obok Rumunii, jedynymi krajami na świecie, gdzie w ten sposób krzywdzi się dzieci, a rodzice latami starają się uzyskać odszkodowania po ewidentnych odczynach poszczepiennych, które doprowadziły do licznych tragedii. Czy tym razem wyrażenie słusznego sprzeciwu wobec preparatu, którego skutki działania mogą przenieść się na całe pokolenia, także będzie ścigane? Już dziś, co podkreślił celnie na konferencji prasowej poseł Krzysztof Bosak, wiadomo, że to nie jest ani Narodowy, bo to potworne nadużycie nazwy, ani Program, ponieważ nie ma ŻADNEJ przemyślanej strategii, ani Szczepień, bo szczepionką można by było nazwać tę substancję najwcześniej za 22 miesiące, a więc po ukończeniu podstawowych badań na grupie ochotników, które dopiero się rozpoczęły.
Czy Szwajcarzy zwariowali?
Media kilka dni temu obiegła informacja, że pomimo, iż rząd zarezerwował 13 mln szczepionek dla swoich obywateli, to centralny szwajcarski organ nadzorujący produkty terapeutyczne – Swissmedic zablokował możliwość dopuszczenia preparatów na rynek szwajcarski.
„Brakuje nam danych na temat skuteczności badań klinicznych i ważnych podgrup, które uczestniczyły w tych dużych badaniach” – powiedział Claus Bolte, szef działu autoryzacji Swissmedic.
Czy to oznacza, że Szwajcarzy zwariowali i nie zamierzają się szczepić? A może oszalał szef ich wewnętrznego regulatora? NIC Z TYCH RZECZY! Owszem, były naciski na pana Clausa Bolte, ale on, w poczuciu odpowiedzialności za swoich obywateli, nie poddał się szantażowi. Zdrowie Szwajcarów ceni sobie wyżej, niż ewentualne apanaże i zadowolenie rządu. Można tylko pozazdrościć takich urzędników. Nasz premier, minister zdrowia i cała banda „doradców”, nie dorastają mu do pięt! Gdzie się podział nasz Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych? Czy może już jego przedstawiciel przebiera nogami, aby przystawić pieczątkę i uznać, że wszystko jest ok? A gdzie czas na analizy, badania dokumentacji, która zresztą POWINNA BYĆ JAWNA, bo to jest wymóg ściśle przestrzegany w przypadku preparatów leczniczych. Starannie badane są nawet suplementy, które przecież są często produktami roślinnymi, czy witaminami, a więc związkami o dokładnie znanej strukturze i działaniu. A z czym tutaj mamy do czynienia? Z substancją, o której wiadomo tylko, że jest i powinna ewentualnie, być może, zadziałać w określony sposób. A co, jeżeli nie zadziała? Ano, NIC! Producent nie odpowiada. Państwo trzeba będzie skarżyć, czyli innymi słowy: „Proszę przyjąć dwie dawki, będzie pan zadowolony”… – jak w znanym skeczu kabaretowym.
Co jeszcze możemy przeczytać na stronie Swissmed?:
„Organy regulacyjne Acess Consortium zatwierdzają tylko te szczepionki, których korzyści przewyższają ryzyko, w oparciu o rygorystyczne dowody, które muszą zostać przedłożone przez firmy chcące takie zezwolenie uzyskać. Bezpieczeństwo, skuteczność i jakość zatwierdzonych szczepionek są stale monitorowane”
Czyli organ dopuści szczepionkę, gdy otrzyma informacje o wcześniejszych chorobach osób, które brały udział w badaniach. Przy czym nie wiadomo, czy nie zechce poczekać na znacznie bardziej zaawansowany ich stan, aby wiarygodność była wyższa, niż obecnie. Być może będzie to wiosna przyszłego roku. Czemu zatem Polska chce koniecznie uczynić ze swoich obywateli drugiego, po Wielkiej Brytanii, królika doświadczalnego na świecie? Wróćmy do wspomnianego pana prezesa Matyji.
Podwójne standardy pana profesora
Może warto przytoczyć fragmenty listu tego samego profesora Matyji, który „śpiewał” niedawno z zupełnie innego klucza:
„Koleżanki i Koledzy!
Środowisko lekarskie zbulwersowane jest sygnałami o ograniczaniu lekarzom i innym pracownikom medycznym prawa do wyrażania poglądów na temat realiów pracy w warunkach epidemii. Dotknęło to konsultantów krajowych, konsultantów wojewódzkich. Dotyka pracowników szpitali. Zdecydowanie protestujemy przeciwko takim działaniom. Jeśli tak jest rozumiana polityka komunikacji w czasach kryzysu epidemicznego, to jest to duży błąd. (…)
Nie można oczekiwać od lekarzy, że będą milczeć w obliczu sytuacji zagrażających życiu i zdrowiu obywateli, ale również swojemu i swoich rodzin. W środowisku lekarzy i lekarzy dentystów powszechnie wiadomo, że nasz kraj nie jest dostatecznie dobrze przygotowany do walki z rozprzestrzenianiem się epidemii koronawirusa. O wszelkich brakach sprzętu, złej organizacji, niedostatku regulacji prawnych przedstawiciele samorządu lekarskiego na bieżąco informują i alarmują władze odpowiedzialne za ochronę zdrowia.
Nasze apele i pisma (linki załączam poniżej), które kierujemy do organów władzy, są przekazywane lekarzom zrzeszonym w izbach lekarskich za pośrednictwem wszelkich dostępnych nam kanałów komunikacji. Lekarze i lekarze dentyści, korzystając z wolności wypowiedzi, na forum publicznym wyrażają takie same uwagi, jakie zgłasza ich samorząd lekarski w oficjalnych wystąpieniach do Premiera, Ministra Zdrowia czy innych organów publicznych. Niezrozumiałe w związku z tym jest oczekiwanie, że lekarze i lekarze dentyści mieliby być w czasie epidemii pozbawieni możliwości przekazywania informacji o faktach powszechnie znanych w środowisku. Każdy lekarz, niezależnie od tego, gdzie jest zatrudniony, ma prawo – tak jak każdy człowiek – korzystać z wolności słowa i wyrażać swoją opinię o organizacji pracy, szczególnie jeśli – tak jak obecnie – warunki pracy nie zapewniają mu dostatecznego bezpieczeństwa wykonywania zawodu, narażając na ryzyko zakażenia.
Głosy środowiska lekarskiego są przejawem troski o bezpieczeństwo pacjentów, o bezpieczeństwo wszystkich pracowników ochrony zdrowia i ich bliskich, którzy również ponoszą ryzyko zakażenia.
(…) Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w art. 54 zapewnia każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. (…) Wprowadzanie zakazów wypowiedzi lekarzy oraz stosowanie wobec nich sankcji w postaci zwolnień z pracy narusza konstytucyjne prawa lekarzy jako obywateli. Na te aspekty zwróciłem uwagę w odpowiedzi na list skierowany do mnie przez Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara zaniepokojonego sygnałami o ograniczaniu wypowiedzi lekarzy i innych pracowników medycznych.
Samorząd lekarski będzie pomagać tym koleżankom i kolegom, których dotykają nieuzasadnione sankcje ze strony pracodawców. Paradoksalne jest, że administracja różnych szczebli próbuje ograniczyć wolność słowa profesjonalistom, a od dawna nie wykazuje się dostateczną determinacją, by ścigać przejawy hejtu skierowanego przeciwko lekarzom, czy propagowanie fałszywych metod „leczniczych”, które nie mają naukowego uzasadnienia. Z różnymi formami nadużywania wolności słowa ze szkodą dla obywateli i naszego środowiska walczymy, i walczyć będziemy, choć w tej walce nie czujemy wsparcia rządu.
Przeciwstawiamy się ograniczaniu nam swobody wypowiedzi służących ochronie zdrowia i życia. Przeciwstawiamy się też wszelkim przejawom agresji i nienawiści wobec lekarzy, czy też szerzenia nieprawdziwych informacji o naszej pracy. Ponawiam prośbę, by sygnalizować to Rzecznikowi Praw Lekarza, przesyłając wiadomości pod adres: rpl_skargi@hipokrates.org Walczmy z agresją, nienawiścią, hejtem i fejkami. Powstrzymajmy tę falę zła. Solidaryzujmy się i wspierajmy!
Z koleżeńskimi pozdrowieniami,
Andrzej Matyja Prezes NRL”
Trudno nie dostrzec podwójnych standardów, prawda? Pan Prezes NRL, który tak bardzo się upominał o wolność słowa, teraz nagle bardzo chętnie zasznuruje usta tym, którzy W TROSCE O PACJENTA I SWOJE RODZINY, będą zadawać słuszne pytania na temat szczepionki, która jest substancją niezwykle groźną, ponieważ nieprzebadaną nie tylko w stopniu niedostatecznym, ale w niektórych aspektach przecież nie zbadaną WCALE! Jak ocenić taką podwójną moralność pana prezesa, który podobno składał też przysięgę Hipokratesa i wie co znaczy: Primum non nocere!? Czy ktoś o podobnych kwalifikacjach moralnych ma prawo przekonywać Polaków do aplikowania sobie jakiegokolwiek preparatu? Ja zastanawiałbym się nawet nad witaminą „C”, gdyby polecającym był ten człowiek.
Zapisz się na złoty strzał!
Ważne, abyśmy my mogli przekazywać wiedzę, którą już mamy, naszym najbliższym i innym osobom, na których nam zależy, ale także ludziom zupełnie obcym, wszak są naszymi bliźnimi. Mówmy o tym bez nienawiści w sercu do oprawców znanych i tych, jeszcze często, anonimowych. Także do wszelkich pato-celebrytów, biorących pieniądze za szerzenie pro-szczepionkowej propagandy nie popartej w tym wypadku ŻADNYMI dowodami naukowymi. Trzeba się za nich modlić i wybaczać, co nie znaczy, że należy milczeć i pozwalać im wspólnie ze zorganizowaną grupą przestępczą, popełniać kolejne zbrodnie na polskim narodzie.
Czy tak zwany „Narodowy Program Szczepień” okaże się tylko skandalem roku 2021, czy może będzie to największy skandal stulecia? Jakim bezdusznym człowiekiem trzeba być, aby w ogóle zaproponować, komukolwiek, a zwłaszcza swoim obywatelom, którzy weszli w wiek emerytalny, wstrzyknięcie sobie jakiejś substancji, która w tej grupie wiekowej nie była zbadana WCALE?! Zwłaszcza, kiedy producenci zrzekają się jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki działania szczepionki. Czy mamy testować, kto przeżyje taki eksperyment medyczny? Przecież o wiele bardziej humanitarny był w swoim działaniu doktor Mengele. On często, zmuszając do swoich eksperymentów, miał już jakieś wcześniejsze wyniki. Oczywiście, w warunkach obozowych dobrowolności nie było żadnej, ale też nie prowadzono obrzydliwej kampanii argumentów emocjonalnych. Nikt nie mówił, że wszystko będzie dobrze i należy się cieszyć, że zostaliśmy wybrani i jesteśmy wyjątkowymi szczęściarzami, bo wstrzykną nam coś zupełnie darmo. Co też jest zresztą kłamstwem, bo Rząd nie ma jakichkolwiek własnych pieniędzy, więc to ich „darmo” bierze się z naszych podatków. To my kupiliśmy 45 milionów dawek, bez swojej zgody. To my płacimy niemal pół miliona złotych dziennie, za pusty szpital na Stadionie Narodowym oraz inne podobne ekstrawagancje, które prowadzą kraj do ruiny, a Polacy już teraz, jeszcze bez szczepionki, są mordowani na niespotykaną skalę, o czym pisałem kilkakrotnie omawiając statystyki zgonów w październiku i listopadzie. A teraz ten sam Rząd, wiedząc, że obniżona odporność jest jednym z przeciwwskazań, z cynicznym uśmiechem namawia:
Drogi emerycie i rencisto, zapisz się na „złoty strzał”!
Dość tej hucpy!
Czas położyć temu kres i przerwać hucpę, która trwa od 10 miesięcy. Najwyższy czas! Pytanie tylko, czy nas na to stać? Czy konformizm i skłonność do świętego spokoju, która cechuje też hierarchię Kościoła w Polsce, pozwala na jakikolwiek optymizm w tej kwestii? A może bardzo dobrym czasem na spokojne rozmowy będą właśnie nadchodzące Święta Narodzenia Pańskiego? Ktoś powie, że lepiej przy wigilijnym stole nie rozmawiać o polityce. Słusznie! O polityce nie, ale o zdrowiu można. Polityka stała się słowem „wytrychem”, bo oto słyszymy często, żeby Kościół nie mieszał się do polityki, żeby nie wchodzić w sprawy polityczne, ponieważ można się tylko upaprać, że polityka dzieli ludzi itd., itp. A kto powiedział, „prawda was wyzwoli”? Jezus. Może należy mu uwierzyć i mówić, po prostu, jak jest? Nie zasłaniając się piłatowym „a co to jest prawda?” Zawsze znajdą się tacy, którzy wyżej postawią apanaże i stanowiska. Poprawność polityczna, to rak, który zżera świat, a właściwie, zjadł go już w większej części. Nie wpisujmy się w to!
Panom profesorom oraz wszystkim Horbanom, Simonom i Matyjom naszej rzeczywistości życzę na te Święta, szczególnie wielu łask i mądrości, nie tylko naukowej. Jeśli jest jakiś problem ze słowotokiem w ramach „kampanii argumentacji emocjonalnej”, to polizanie klamki podczas mrozu bardzo dobrze robi, żeby, przynajmniej przez dłuższy czas, nie opowiadać głupot…
Czytaj również felietony: To już nie teorie spiskowe! Talerz dla policjanta, Dno dna i szczepionka plus, Kondukt Niepodległości, Gonić króliczka, Szatan się wściekł! Norka odarta ze złudzeń, Białoruski klangor, Kuriozum w stolicy, Uratowani przez Covid?, Awans na królika
i artykuły: Manipulacja strachem, Zabijanie testem, Grypa umarła na Covid, Proszę zamknąć trumnę! Zamordyzm i namordyzm, Bezprawie plus, Wielka GAFA i zamordyzm, Czas ściemy i obłędu, Śmierci, których nie było, Bezczelność nie skończy się nigdy?, Bezprawie i niesprawiedliwość, Totalna ściema, Wyszczepieni, A jednak się kręci